Powoli nastał grudzień zwiastując zbliżające się święta Bożego Narodzenia do których zostało niewiele czasu. Klimat związany z nimi można było już zauważyć. Okna domów i witryny sklepów ozdobione były ozdóbkami. W galeriach można było kupić choinki, bombki, łańcuchy, mikołaje, renifery i inne świąteczne gadżety. W centrach handlowych panował tłok związany przecenami przed świątecznymi. Ludzie kupowali jak najwięcej by wykorzystać zniżki, które oferowały duże obniżki na wiele rzeczy. Na ulicach można było zauważyć wiele osób wiozących drzewka świąteczne do swych domów. Co jakiś czas na ulicy stał Mikołaj machający dzwoneczkiem. Siwowłosi mężczyźni za każdym razem gdy omijały ich osoby życzyli wesołych świąt. Cukiernie prześcigały się w świątecznych wypiekach. To wszystko w nieznacznym stopniu poprawiało humor i dodawało siły do ułożenia mojego życia, które jak na złość wywracało się do góry nogami i nie chciało przestać.
- Ja mam z nim pracować?! - wykrzyknęłam gdy Richard opowiedział nam o kolejnym naszym zadaniu
- Tak panno Stuart. Będzie pani pracować z panem Smithem - zwrócił się do mnie groźnie patrząc.
- Ale dlaczego nie mogę pracować z Jamesem? - spytałam się szefa choć po jego minie widać było, że popełniłam błąd.
- Ponieważ ja tak mówię. Pan James zna maniery i jest opanowany dzięki czemu umie pracować w różnym środowisku z różnymi ludźmi w porównaniu z Wami. Ciągle się kłócicie i nie umiecie ze sobą współpracować. To Wam pomoże i czegoś was nauczy! - wypowiedział swoje zdanie coraz bardziej ostrym głosem.
- Ale przecież ostatnio się nie kłócimy - usłyszałam nagle głos Smitha, który uśmiechał się w stronę Richarda.
- Jeśli chcecie dostać dobrą rekomendację to macie wykonać rozkaz! - wydarł się na nas. Skuliłam się delikatnie patrząc jak nasz szef wychodzi trzaskając drzwiami. Richard naprawdę mnie zadziwiał.
- Chyba klimat świąt mu nie służy - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha czarnowłosy i jakby nigdy nic wrócił do pracy. Jego zachowania również nie mogłam pojąć. Od pamiętnego ranka od którego minęło około dwóch tygodni był on jakiś...inny choć chyba do niego bardziej pasowało określenie dziwny. Co chwila zerkał na mnie uśmiechając się od ucha do ucha. Próbowałam się dowiedzieć o co mu chodzi lecz moje starania poszły na marne. Może jednak się myliłam? Równie często znikał wraz z tą sekretareczką. Gdy wracali każdy inteligenty człowiek wiedział czym się zajmowali. Dotychczas idealne ubrania były wygięte i zmiętolone a niektóre guziki koszul źle zapięte. Posyłali sobie długie spojrzenia a Smith w najmniej spodziewanym momencie zawsze klepał ją w pośladek. Seksistowski dupek. Ta część zachowania była u niego normą więc może jednak z nim wszystko w porządku a ja po prostu jestem przewrażliwiona przez to wszystko co się stało. Skarciłam się w duchu i wzięłam natychmiast do roboty. Od tego zależała moja przyszłość. By zostać prawnikiem marzyłam odkąd skończyłam 9 lat i nikt a tym bardziej Chris mi nie przeszkodzi. Tydzień z rodziną i przyjaciółmi cieszył mnie niesamowicie. Gotowanie wraz z mamą, śpiewanie kolęd i czas spędzony z bliskimi pozwoli mi się odprężyć i nabrać sił. Miałam nadzieje, że brunet jedzie do rodziny inaczej nici z świąt. Mieszkanie w tym samym małym mieście miało wady i zalety. To rozmyślanie uzmysłowiło mi, że musiałam się dowiedzieć co Smith planuje. Podniosłam wzrok szukając go przy jego biurku oraz w naszym gabinecie lecz ten jak na złość zniknął tym samym zostałam samą z Jamesem. Jego unikałam od kilku dni. Stał się on zbyt natarczywy i nachalny. Nie rozumiał, że potrzebowałam czasu by żyć normalnie. Gdy tylko zaczął mnie całować a jego ręce wędrowały pod moje ubrania od razu miałam przed oczami ten koszmarny wieczór. Natychmiast wtedy odpychałam Jamesa a ten się na mnie denerwował i wszczynał awantury mówiąc, że robię problem z niczego bo przecież nic mi się nie stało. Owszem ci bandyci mnie nie zgwałcili, nie oszpecili, nie pobili ani nie zranili poważnie jednak dla mnie coś się stało. Moja bariera bezpieczeństwa się rozpadła. Sytuacja o której czytałam oraz czytałam i do tej pory myślałam, że mnie nie dotyczy i nie spotka właśnie mnie zaatakowała. Mężczyźni, osoby stanowiące połowę ludzkości przy których wiedziałam jak się zachować, co powiedzieć i nie bałam się ich teraz się stali się dla mnie czymś groźnym, nie bezpiecznym co może mnie skrzywdzić. Umiałam przewidzieć ich krok, co powiedzą i nigdy nie czułam się zagrożona. Może to wina mojego dotychczasowego myślenia sprawia, że tak dużo czasu potrzebuję by otrząsnąć się i powrócić do normalności. Widziałam jak James chce coś powiedzieć ale dźwięk mojego telefonu uratował mnie. Dziękowałam w duchu mamie za to, że zadzwoniła w tym momencie. Szybko wyszłam z pomieszczenia chcąc z nią porozmawiać i poinformować ją, że prawdopodobnie nie zjawię się u nich.
Narracja Chrisa
Cieszyłem się za kilka dni odpocznę od tej kancelarii. Choć wolałbym zostać w mieście wraz z Tomem i przetrwać te cholerne święta w towarzystwie kilku dziewczyn spełniających nasze zachcianki musiałem jednak pojechać do domu. Nie chciałem tego bo to prowadziło do spędzenia czasu z ojcem a tego nienawidziłem. Babcie dzwoniły prosząc mnie bym przyjechał więc by mieć spokoju powiedziałem im, że zrobię wszystko by się zjawić. Bardzo chciałem się z nimi spotkać. Były jedynymi członkami rodziny, które chroniły mnie przed ojcem po śmierci matki. Reszta albo miała gdzieś i się nie wtrącała albo mówili, że kłamie. Kierując się do naszego biura, które dla mnie bardziej z wielkości przypominało schowek na miotły zauważyłem brunetkę, która zdenerwowana rozmawiała z kimś przez telefon. Jej wolna dłoń co chwila kierowała się do włosów zarzucając je za ucho. Zrozumiałem z fragmentu który usłyszałem, że tłumaczyła dlaczego może nie zjawi się na święta w domu. Osoba z która rozmawiała musiała się bardzo zdenerwować bo brunetka uspokajała ją i tłumaczyła jej sytuacje. Gdy wypowiedziała imię kobiety wiedziałem, że rozmawiała ze swoją matką. Pamiętałem ją z dzieciństwa. Bycie sąsiadem powodowało, że wiele razy wpadaliśmy na siebie. Zrobiło mi się trochę żal Stuart gdy tak na nią patrzyłem. Mój telefon zawibrował informując mnie o smsie. Gdy wreszcie ruszałem dalej do biura przechodząc koło kobiety powiedziałem:
- Możesz powiedzieć matce, że przyjedziesz na święta.
21 grudnia koło godziny 17
Narracja Lily
Cholerny wigilijny cud. Tak myślałam przez kilka następnych godzin po tym jak Smith oznajmił, że jedziemy do naszych rodzin. Słyszałam jakie ma stosunki z ojcem i jaka jest tam sytuacja przez to sądziłam, że nie jedzie on na święta do domu przez i ja musiałabym tu zostać. Myliłam się jednak. Ostatnio często się to zdarzało. Bez problemu przeszłam całą odprawę dzięki czemu siedzę w samolocie i czekam na start maszyny, który ma nastąpić za chwile. Słyszę jak kobieta krzyczy o miejsce jej, które ktoś zajął najprawdopodobniej przez pomyłkę. Osoba przeprasza i wraz ze stewardesa kieruje się na początek w moją stronę. Moje rozmyślania przerwał głos tejże osoby mojego koszmaru.
- Widzę, że jesteśmy skazani na siebie przez kilka następnych godzin - spojrzałam na bruneta chcąc zachować kamienną twarz choć miałam ochotę odejść jak najdalej. Im mniej czasu musiałam spędzić z nim tym lepiej. Ten hałas uniemożliwił ciągnięcie dyskusji. Zatkałam mocno uszy bo przez ten dźwięk można było ogłuchnąć. Przez około godziny lotu panowała między nami cisza. Była ona dobra bo nie musiałam się nim przejmować ale była też krepująca.
- O Boże za jakie grzechy? - jęknęłam cicho jednak Chris to usłyszał.
- Co jęczysz? Przecież Cię nie zjem - rzekł śmiejąc się podczas startu.
- Nie ty połykasz w całości - warknęłam wściekła na mój pech. Bo to był po prostu świąteczny pech a nie cud. Dlaczego ja? Informacja z głośników po prostu mnie dobiła. Musimy lądować przez śnieżyce i to natychmiast. Już gorzej być nie może. Chyba. Jednak jak się później okazało myliłam się i to bardzo. Po raz kolejny. Dolecieliśmy do Wirgini Zachodniej gdzie wylądowaliśmy na nie wielkim lotnisku. Dobrze, że było one przystosowane do samolotów takich jak nasz bo inaczej mielibyśmy kłopoty jak usłyszałam od stewardes przechodzących koło mnie. Wszystkie loty odwołano na czas nieokreślony a święta już tylko za 3 dni. Ludzie czym prędzej kierowali się do jedynej wypożyczalni aut w mieście. Gdy ja czekałam aż obsługujący mnie mężczyzna zobaczy czy coś jeszcze mają Smith wykłócał się o to, że auto, które miał dostać bo był pierwszy obsługiwany dostał ktoś inny. Była to para staruszków wybierająca się do swoich wnuków. Chrisa to nie obchodziło i wrzeszczał coraz głośniej gdy owa para została odprowadzana do auta. W tym momencie przesadzał.
- Pozostał nam tylko stary maluch - wyrwał mnie z transu ekspedient.
- Biorę! - wykrzyknęłam uradowana, że jest ratunek. Mężczyzna miał niepewną minę jakby chciał przez to odradzić mimo wszystko wzięcie tego auta. Przesadzał bo auto nie mogło być aż tak kiepskie. Jednak ja je zobaczyłam z wrażenia o mało co nie upadłam. Myliłam się i to znowu.
- Zdecydowanie za często mi się zdarza - szepnęłam sama do siebie trzymając w jednej ręce torbę a w drugiej kluczki od auta. Bałam się do niego podejść a co dopiero wejść do środka bo wygląda jakby się miał tylko przy delikatnym dotknięciu rozlecieć. Policzyłam do 10 i zaczęłam się pakować gdy usłyszałam krzyk dobrze mi znanej osoby. Smith.
- Czego? - zapytałam gdy był juz przy aucie. Miał problem i to mnie cieszyło. Christopher Smith ma problem! Taki mały prezent na święta.
- Zapłacę polowe wydatków - powiedział szybko przechodząc od razu do setna co mi się nie podobało. Chciałam się z nim trochę podroczyć.
- Nie - odpowiedziałam mu patrząc prosto w jego oczy. Gdyby wzrok by mordował już bym leżała na ziemi patrząc na minę Smitha.
- Więc czego chcesz? - pyta się trzymając język za zębami.
- Poproś - wypowiedziałam jedno słowo, które jak myślę w jego słowniku niema. Zrobił się czerwony a po chwili wręcz purpurowy. Widać było, że chciał wszcząć awanturę ale nieźle się trzymał. Przełknął głośno ślinę i powiedział to. On naprawdę mnie o coś poprosił i to grzecznie! Cuda jednak się zdarzają.
- Lily czy moglibyśmy razem udać się w podróż do naszych rodzin tym autem? - gdy skończył wybuchnęłam głośnym śmiechem. Patrzył na mnie groźnie lecz miałam to gdzieś przez dłuższy czas się śmiejąc. Wreszcie gdy już się uspokoiłam czkawka, która mnie dopadła nie pozwalała mi się wysłowić. Kiwnęłam mu na tak i rzuciłam kluczyki na znak, że to on prowadzi i weszłam bez słowa starając się uspokoić czkawkę.
- Wariatka - szepnął cicho Chris.
- Słyszałam! - krzyknęłam kolejny raz czkając.
Narracja Chrisa
Z każdą kolejną chwilą było coraz gorzej. Pogoda stawała się coraz gorsza a śniegu przybywało coraz więcej. Korki na ulicach ciągnęły się bardzo długo. W każdym mieście się zatrzymywaliśmy przy wypożyczalni aut ale żadna nie miała już samochodów. Byliśmy opóźnieni i to bardzo. Jeśli nie znajdziemy lepszego i szybszego auta a korki się nie zmniejszą to nawet na sylwestra nie dotrzemy tam.
- Cholerne święta! - wrzasnąłem waląc w w kierownice. Byłem zły wręcz wściekły. Miałem ochotę coś rozwalić a śmiech brunetki denerwował mnie jeszcze bardziej.
- Uważaj bo ci żyłka pęknie - powiedziała cicho próbując powstrzymać śmiech ale się nie udawało. Skupiłem się na prowadzeniu auta.
22 grudnia
Wieczór
Narracja Lily
Jakimś cudem z tak powolnym autem, korkami i śnieżycą udało się nam dotrzeć do stanu Kentucky. Przejechawszy granicę mimo opóźnienia jakie mamy postanowiliśmy zatrzymać się przy jednej z restauracji znajdującej się przy drodze. Jedzenie kolacji przebiegło w ciszy.Rozmawialiśmy w spokoju jedynie gdy Smith mówił mi o swoim pomyśle. Chce on jechać głównymi ulicami póki nie znajdziemy lepszego auta w jakieś wypożyczalni i wtedy zjechać na drogi mniej uczęszczane dzięki czemu będziemy mogli ominąć korki. Zgodziłam się. Dziwiłam się bardzo, że odkąd wyjechaliśmy ani razu nie kłóciliśmy się ani nic podobnego. Po godzinie odpoczynku wyruszyliśmy dalej tym razem to ja prowadziłam bo brunet już zasypiał.
Następnego dnia
Wszystko od samego rana szło dobrze. Pogoda się trochę uspokoiła, korki na ulicach się zmniejszyły a gdy zrobiliśmy przystanek w Louisville przy jednej z wypożyczalni samochodów okazało się, że mają jedno auto, które natychmiast wypożyczyliśmy. Srebrny Citroën C-Crosser czekał na nas gdy załatwiliśmy wszystkie papiery. Z takim autem mieliśmy szanse zdarzyć dotrzeć do domu na czas.
Narracja Chrisa
Cisza, spokój, normalne auto i żadnych korków na drogach. Ulice na obrzeżach miast i wsi niebyły uczęszczane dzięki czemu jechaliśmy dość prędko mimo pogarszającej się znów jak na złość pogody. Z głośników leciała kolejna kolęda. Chciałem zmienić na inną stacje ale na każdej z nich puszczano tylko świąteczne przeboje, które nie zagłuszyły dziwnych hałasów powodowanych przez auto. Spojrzałem na Stuart a ona w tym samym czasie na mnie gdy z lasu wybiegł jeleń. Szybko skręciłem autem w bok kiedy wpadliśmy w poślizgu i po chwili uderzyliśmy w jedno z drzew. Moja głowa bolała mnie od uderzenia. Obejrzałem czy nigdzie nie jestem ranny po czym spojrzałem by dowiedzieć się co ze Stuart. Była ona ranna na policzku i skroni skąd ciekły strużki krwi.
- Nic mi nie jest - warknęła wyswobadzając się z pasów w tym samym momencie co ja. Gdy wyszliśmy z auta Lily ledwo zrobiła i krok i upadła by gdybym nie podbiegł do niej łapiąc ją. -Zostaw mnie! - krzyknęła gdy chciałem ją posadzić na krześle w aucie.
- Uspokój się - również zły warknąłem a gdy ta mnie spoliczkowała ogarnęła mnie wściekłość. - Co ci odbiło? - krzyknąłem gdy się na mnie rzuciła wyzywając od najgorszych.
- To wszystko twoja wina idioto - powiedziała zła bijąc mnie coraz wolniej w tors. Złapałem ją za dłonie i gdyby nie to znów by upadła gdy straciła przytomność. Przytrzymując ją otworzyłem tylne drzwi samochodu gdzie ją położyłem. Rozejrzałem się dookoła ale oprócz nas nie było widać żadnej żywej duszy a w najbliższej odległości nie było widać żadnego domu. Same lasy, pola i droga a do tego brak sygnału a telefon miał końcówkę baterii. Szczerze po raz pierwszy od dawna nie wiedziałem co robić. Po chwili namysłu zarzuciłem na ramiona obie torby a dziewczynę wziąłem na ręce i ruszyłem przed siebie szukając jakiegoś ratunku.
Narracja Lily
Pierwsze co poczułam po przebudzeniu to ból całego ciała a szczególnie głowy. Wyczułam dwa opatrunki założone na rany. W pomieszczeniu w którym się znajdowałam panowały ciemności jedynie poświata księżyca przedostająca się przez niewielkie okno dawała delikatne światło. Leżałam na łóżku dwuosobowym przykryta dwoma kołdrami a obok na szafce nocnej zobaczyłam swój telefon. Czym prędzej go wzięłam chcąc się dowiedzieć która jest godzina i co dziś za dzień ponieważ nie wiedziałam ile dokładnie spałam. 24 grudnia godzina 4.20 rano. Jęknęłam cicho chcąc przypomnieć sobie co się stało ale jedyne co pamiętam to wypadek i następnie ciemność. Nagle usłyszałam hałas dobiegający z naprzeciwka mnie. Gdy tam spojrzałam ujrzałam Chrisa, który okryty kocem spał na kanapie.
Witajcie! Zacznę od tego, że bardzo Was przepraszam. Pod koniec wakacji chciałam odpocząć od pisania a gdy myślałam, że rozdział wstawię we wrześniu bądź w październiku zaczęły się problemy i zagrożenia w szkole, którymi musiałam się zająć. Przez cały ten czas nie mogłam dodać rozdziału i może też mi się nie chciało. Gdy zaczęłam pisać kilka dni przed świętami chciałam go dodać 24 ale s nie udało się tak samo jak 25. Rozdział pisałam pod przymusem bo wiedziałam, że jeśli teraz nie napisze to już wogle się za to nie wezmę. Rozdział jest i mam nadzieje, że choć trochę się Wam spodoba. Moje postanowienie noworoczne? - Częściej pisać rozdziały. Mam nadzieję, że może uda mi się w tym nowym roku je spełnić. Życzę Wam spóźnionych Wesołych Świąt:)
Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że wróciłaś! :) Rozdział cudowny jak zawsze :) Kto by pomyślał, że Chris jest na tyle szlachetny, żeby odstąpić łóżko Lily. xd Świąteczne cuda.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że syzbko dodasz kolejny rozdział :)
W końcu doczekałam się rozdziału :D Cieszę się, że do napisałaś jest wspaniały. Brakowało mi twojego opowiadania. No na prawdę szacun dla Chrisa :D. Mam nadzieję, że Lily za dużych obrażeń nie będzie miała. Czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńLily jaka agresywna :D, bez kija nie podchodź xD. Rozdział naprawdę dobry, ale mam nadzieje że jakoś się dogadają bo kłócą się osły o byle co ; ). Czekam na kolejny - z niecierpliwością *___*.
OdpowiedzUsuńPokrętny los ich ciągle ku sobie kieruje ;D Kto się lubi ten się czubi ;P Rozdział interesujący i jeszcze na czasie po świętach ;)
OdpowiedzUsuńSPAM! Chcesz, aby Twoją twórczość czytało się milej i płynniej? Oferuję lekką pomoc przy korekcie Twoich rozdziałów. Pozbędę się błędów ortograficznych, stylistycznych i wielu innych, przez które zawsze dostajesz niższą ocenę z prac pisemnych na "kochanym" polskim.
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM if-you-dont-believe.blogspot.com
Świetne opowiadanie i bardzo dobrze się czyta :) Trafiłam tu przypadkiem i na pewno będę odwiedzać Twojego bloga częściej. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :) Ja dopiero zaczęłam pisać na blogu, zapraszam Cię na http://shirtandheels.wordpress.com/ i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ! Genialnie obmyśliłaś całe to docieranie na święta. Ciekawe czy do pierwszej gwiazdki się chociaż wyrobią? Czy spędzą romantyczno-ironiczne święta we dwoje... No, no... Ale kulturka jest u Chrisa ;) Spał na kanapie ;D
OdpowiedzUsuńP.S.
NN na http://vampanne.blogspot.com/ ;) Zapraszam do czytania i komentowania po dłuugiej przerwie.
Pozdrawiam i jeszcze raz zapraszam ;*
Nominowałam twój blog do Liebster Award. Więcej informacji na moim blogu www.delena-i-love-you.blogspot.com
OdpowiedzUsuńHej..:D Gratuluję :* Zostałaś nominowana do Liebster Awards..^_^
OdpowiedzUsuńhttp://last-drop-of-blood.blogspot.com/
Hej Twoje opowiadanie jest świetne. Możesz zdradzić kiedy będzie następny rozdział? Nie mogę się już doczekać dalszych losów naszych bohaterów :)
OdpowiedzUsuńWitam,
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię serdecznie zaprosić na mojego bloga, http://help-me-find-a-way-to-see.blogspot.nl/
Mam nadzieję że poświęcisz trochę swojego czasu i zajrzysz, oraz że przypadnie Ci on do gustu. ;)
Pozdrawiam
.// Przepraszam za spam.