17.08.2013

Rozdział 17

Później
Obiad minął nadzwyczajnie spokojnie. Mama i tata, który pojawił się po chwili zachowywali się tak jakby obecność Smitha była normą za co bardzo im dziękowałam w duchu. Brunet był bardzo miły. Jego sarkazm i niegrzeczność zniknęły na rzecz dobrych manier. Komplementował kuchnie mamy oraz wystrój wnętrza salonu po remoncie. Z tatą gawędził na temat meczów hokeja. Każdy był fanem innej drużyny. Jeden zaciekle przekonywał drugiego o tym, że to jego drożyna jest najlepsza. Rozmawiali o tym przez pół obiadu. Po skończeniu posiłku zaprowadziłam go do swojego pokoju ponieważ wiedziałam, że w salonie nie będzie spokoju. Otworzyłam jasne drewniane drzwi wprowadzając go do swojego królestwa. Pokój nie zmienił się od ponad pięciu lat. Był on średniej wielkości. Ściany koloru łososiowego oraz jasne panele rozjaśniały go i dawały wrażenie, że był dużo większy. Naprzeciw drzwi znajdowały się kolejne prowadzące na balkon na którym podczas wiosny i lata znajdował się fotel bujany. Uwielbiałam na nim spędzać każdą wolną chwile czytając dobrą książkę, patrząc na okolice lub po prostu rozmyślać. Owy fotel stał teraz w rogu pokoju a na nim leżał beżowy koc i wielki miś, który dostałam od dziadka na 11 urodziny. Na lewo od drzwi tarasowych stało podwójne łóżko. Po obu stronach stały szafki nocne a na nich lampy. Nad łóżkiem wisiało kilka fotografii. Naprzeciw niego znajdowało się niewielkie biurko oraz szafa wypełniona książkami, zdjęciami czy innymi pamiątkami. Nad biurkiem wisiała dużej wielkości tablica korkowa. Przyczepione do niej kiedyś notatki oraz zdjęcia czy pocztówki nadal tam wisiały. Wokół tablicy wisiało kilka plakatów moich dawnych idoli. Duża komoda kiedyś wypełniona ciuchami a teraz pusta znajdowała się na lewo od drzwi balkonowych. Na niej były dwa duże kwiaty doniczkowe, które pewnego dnia mama przyniosła do mojego pokoju ponieważ w innych pokojach brakowało miejsca. Rodzicielka była wręcz uzależniona od kwiatów a ja zawsze zapominałam tych wszystkich nazw. Obok komody znajdowało się duże okno. Popatrzyłam na
ciemnowłosego tajemniczo uśmiechającego się co mnie przerażało trochę. Co ja gadam? Bardzo mocno.
- No co? - spytałam się go rozkładając na łóżku papiery, które przekazał nam Richard. Musieliśmy się tym jak najszybciej zając bo inaczej nie zdążymy.
- Ten pokój wygląda jak pokój nastolatki a nie dorosłej kobiety - powiedział siadając na łóżku obok dokumentów.
- Nie zmieniłam go bo to jedna z bardzo niewielu rzeczy z mojej młodości, którą lubię - wyjaśniłam mu przypominając nam obu jakie piekło urządził mi. Brunet
siedział cicho przyglądając mi się. Przechylił na bok głowę nadal się nie odzywając. Niesforne kosmyki włosów opadły na lewe oko delikatnie je zasłaniając.
Zastanawiałam się o czym myśli gdy nagle wstał podchodząc bliżej do mnie. Odległość między nami była niewielka. Jego słodki oddech owiał mą twarz przyspieszając bicie serca do maksymalnego tempa.
- Za jakiego człowieka mnie uważasz? - spytał cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Za najgorszego przyszło mi od razu na myśl ale nie powiedziałam tego na głos.
- Niewolno mi oceniać innych - szepnęłam gdy delikatnie odgarnął pasmo włosów z policzka za ucho. W odpowiedzi brunet uśmiechnął się...jakby moja odpowiedzieć go rozbawiła.
- Nie umiesz kłamać Lily - rzekł spokojnie. - Oboje wiemy, że uważasz mnie za najgorszego człowieka na ziemi i według ciebie takich ludzi jak nie powinno być na świecie. Podczas swoje pracy prawnika spotkasz takich wielu Stuart i będziesz musiała ich ocenić czy jesteś wstanie bronić takich potworów. Moja mama zawsze powtarzała, że każdy człowiek zasługuje na drugą szanse. Zgadzasz się z tym Lily? - spytał mnie cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie spodziewałam się, że nasza rozmowa
zejdzie na taki tor. Moja mama również mi to mówiła.
- To zależy - powiedziałam pragnąc zwiększyć odległość między nami ale moje nogi były jak z waty.
- Od czego? - zapytał po chwili ciszy.
- Od tego jak bardzo złym człowiekiem był do tej pory - odpowiedziałam natychmiast.
- Więc zdecyduj jak bardzo złym człowiekiem według ciebie jestem ponieważ chcę cie prosić o czystą kartę. Zapomnijmy o przeszłości i zachowujmy się jak kumple z praktyk. Nie chcę jednak by to był zwykły rozejm, który już mamy. Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz ale chcę byś spróbowała zapomnieć o tym. Traktujmy się jakbyśmy dopiero poznali się na praktykach - rzekł wyciągając w moją stronę swą dłoń. Zastanawiałam się czy jestem zdolna mu to wszystko przebaczyć i zapomnieć o tym całym koszmarze,
który mi sprawił. Czy umiałabym go traktować jak kolegę bez żadnych żali? Nie byłam pewna a bez pewności nie chciałam zawierać żadnego rozejmu. Przypomniałam sobie jednak to co powiedział Smith i czego uczyła mnie moja mama. Powiedziała mi również, że ludzie dobrzy umieją wybaczać. Czy jestem dobrym człowiekiem? To zależy jak kto pojmuje pojęcie "dobry człowiek". Ja uważałam się za dobrego człowieka. Wyciągnęłam dłoń w kierunku bruneta by po chwili ją uścisnąć. Z nowym początkiem i
zamkniętą przeszłością zabraliśmy się do pracy. Naszym zadaniem było przygotowanie obrony, która przekonałaby sąd, że to Benjamin Jones, który rozwodzi się z żoną powinien dostać pełną opiekę nad dziećmi. To nie było takie proste ponieważ w toku była druga sprawa w której pan Jones z zawodu nauczyciel wychowania fizycznego został oskarżony o molestowanie uczennicy. Plusem, który postanowiliśmy wykorzystać były problemy jego żony. Nie dość,że przez cały ich związek
małżeński nie pracowała to została ona dwa razy złapana za jadę po pijanemu. Sąd mógł jednak nakazać jej udać się na terapie i znaleźć pracę do danego terminu, który by podał, a wtedy dzieci dostałaby bez problemu. Głowiliśmy się przez kilka godzin aż Chris zaproponował by dać sobie dziś spokój i odpocząć, a od jutra rana zacząć. Zgodziłam się z nim. Czułam się zdrętwiała i zmęczona, a ból głowy, który czułam z każdą chwilą zaczął coraz bardziej mi dokuczać. W momencie gdy zamknęłam za brunetem drzwi moi rodzice wyszli z kuchni. Mama z sztucami i sporą ilością talerzyków a ojciec z dwoma ciastami.
- Będziemy mieć gości? - spytałam się ich
- Tak. Wszyscy nie mogą się doczekać aż się z tobą zobaczą. Idź się szybko odśwież - rozkazała mi mama, a ja natychmiast udałam się do pokoju. Cieszyłam się na myśl o spędzeniu tyle czasu z rodziną i bliskimi, którzy byli dla mnie najważniejsi. Wyciągnęłam z torby podróżnej beżowy sweter w świąteczne wzory oraz jasne, obcisłe dżinsy. Wzięłam kosmetyczkę wraz z ciuchami i udałam się z nimi do łazienki. Szybki prysznic sprawił rozluźnienie obolałych mięśni oraz orzeźwienie. Dość szybko ubrałam się dzięki czemu gdy nasi goście przekroczyli próg domu ja schodziłam na dół by się z nimi przywitać. Każdy cieszył się, że dotarłam tutaj cała i zdrowa. Babci aż łzy poleciały na mój widok. Wszyscy usiedliśmy do stołu i od razu rozpoczęły się rozmowy dotyczące tego co u mnie i co się działo gdy mnie nie było. Ostatni raz byłam tu prawie dwa lata temu.
Narracja Chrisa
Starym gratem wykupionym od staruszka pojechałem do domu, który był dwa domy dalej od Stuart. Miałem wielką nadzieje, że byli w domu jacyś goście inaczej ojciec na pewno upił się w samotności, a wtedy nie chciałem tam wchodzić. W takiej sytuacji pojechałbym do hotelu albo do kogoś z rodziny, z którą jeszcze rozmawiam. Na szczęście gdy podjechałem pod dom zauważyłem wiele aut należących do poszczególnych członków rodziny. Sięgnąłem torbę z sąsiedniego siedzenia i po zamknięciu gruchota ruszyłem ze sztucznym uśmiechem na ustach ruszyłem do domu. Drzwi otworzyła mi babcia Clarrisa, którą kochałem najbardziej z całej rodziny. To ona po śmierci mamy zajmowała się mną i opiekowała gdy ojciec pił do nieprzytomności. To ona uwierzyła gdy pierwszy raz powiedziałem o biciu mnie i mamy gdy jeszcze
żyła. Gdy inni mnie nie słuchali to ona była przy mnie.
- Chris przyjechałeś! - wykrzyknęła uradowana na mój widok. Podeszła do mnie mocno mnie przytulając. Odwzajemniłem uścisk.
- Przecież obiecałem - szepnąłem wesoło całują ją w policzek. W momencie gdy weszliśmy do środka w dużym pokoju, który był częściowo jadalnią i częściowo salonem pojawił się ojciec z butelką wódki i wina. Na sam widok tego byłem wściekły. Babcia ścisnęła mocniej moje ramie.
- Witaj synu - powiedział sztywnie odkładając butelki na stole i ruszając w moją stronę. Wyciągnął dłoń, którą uścisnąłem odpowiadając mu. Reszta rodziny przywitała się ze mną. Wszyscy po chwili zasiedliśmy do stołu. Boże jak ja nienawidzę świąt...
Dwa dni później
Narracja Lily
Od dwóch dni pracowaliśmy nad projektem. Obojgu nam zależało na dobrej rekomendacji i ocenie. Zaangażowaliśmy się całkowicie.
- Co ty taka zamyślona mała? - obudził mnie głos mojego przyjaciela Jake. Przez dokuczanie Smitha i jego przyjaciół nie zaprzyjaźniłam się z wieloma osobami. Mimo wszystko poznałam kilka osób z którymi połączyła mnie głęboka więź i jesteśmy teraz najlepszymi przyjaciółmi. Wraz z Jakem, Eli, Joe i Westem siedzieliśmy w naszym ulubionym barze i opowiadaliśmy o tym co się u nas dzieje. Ostatni raz wszyscy widzieliśmy się na zakończeniu szkoły średniej. Widzieliśmy się kilka razy podczas świąt ale nigdy nie przyjeżdżaliśmy wszyscy w tym samym czasie.
- Mam złe przeczucie - powiedziałam zgodnie z prawdą. Od samego rana mi towarzyszyło. Czułam, że stanie się dziś coś niedobrego i martwiło mnie to bardzo.
- O talent naszej wróżki się obudził - zażartował Joe a reszta zaczęła śmiać się wraz z nim. Kiedy chodziliśmy jeszcze do szkoły często przewidywałam kiedy Smith wywinie mi numer stąd moi przyjaciele dali mi pseudonim wróżka i tak pozostało. Mimo, że próbowali mnie oni rozśmieszyć to złe przeczucie nie zniknęło.
Później
Od dawna nie byłam tak wściekła jak dziś. Brunet spóźniał się ponad cztery godziny a prosił! Prosił o drugą szanse dając słowo, że się zmieni, a zachowuje się tak jak przed naszym rozejmem. Zachowywał się odpowiedzialnie i pomagał skończyć projekt a teraz się nie pojawił a ja marnuje swój czas, który mogłabym
spędzić z przyjaciółmi .Pan Smith zapewnie świetnie bawił się ze swoimi kolegami i prostytutkami, które ich zaspokajały. Żadna normalna kobieta by niewytrzymała z tym idiotom. Wściekłość buzowała w moich żyłach podnosząc mi ciśnienie. Miałam ochotę coś rozwalić. Najlepiej głowę Smitha.
Narracja Chrisa
Siedziałem w barze od samego rana pijąc. Chciałem zapomnieć. Chciałem zagłuszyć ból, który sprawił mi tu pobyt. Miałem dość już w momencie gdy pierwszy raz przekroczyłem próg domu. Mimo tego, że babcie z dziadkami i rodzeństwem mamy starali by ojciec się nie upił to i tak więcej było chwil gdy był nietrzeźwy. Obrażał wtedy wszystkich i wyzywał od najgorszych. Najbardziej obrażał wtedy mamę a ja wtedy miałem ochotę go zabić. Kilka razy wujek brat mamy musiał mnie odciągać od tego potwora. Wolałem już być sierotą niż mieć takiego ojca. Wolałem by to on nie żył a nie mama. Duża ilość alkoholu buzowała w mych żyłach podnosząc adrenalinę. Zapłaciwszy chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę domu. Zamierzałem sprawić by on zniknął.
Narracja Lily
Lęk, niepokój oraz złość mieszały się ze sobą tworząc nieprzyjemną mieszankę. W gardle czułam ogromną gule a mój żołądek zawiązał się w wielki supeł. Ktoś nagle zaczął dobijać się do drzwi. Rodzice poszli do dziadków więc jedyną osobą, która mogła teraz przyjść był brunet.  Już  myślałam jak nawrzucam temu idiocie jednak gdy otworzyłam drzwi przerwałam je widząc zamiast Smitha Eli, która była wręcz roztrzęsiona.
- Co się stało? - spytałam się jej z troska w głosie. Bałam się, że ktoś skrzywdził moją najlepszą przyjaciółkę.
- Chodź! - krzyknęła łapiąc mnie za ramię chcąc wyciągnąć. Nie mogłam się zapytać o co jej chodzi bo ciągle powtarzała bym z nią poszła. Nie wiedziałam o co chodzi ale szybko się ubrałam a następnie zamknęłam drzwi i pobiegłam za nią w stronę jej domu i Chrisa, który był obok. To dom Eli i państwa Travelyn dzielił mój dom od bruneta. To co ujrzałam gdy dobiegłyśmy przed dom Smitha przeraziło mnie. Nogi miałam jak z waty, serce przyspieszyło do maksymalnego tempa, a mózg pracował
na najwyższych obrotach. Tłum ludzi szczególnie mężczyzn zebrał się przed domem bruneta próbując uspokoić i rozdzielić jego i jego ojca. Obaj byli pijani. Nie mogli utrzymać prostej postawy, chwiali się ale to nie przeszkadzało im się bić. U obu było widać ślady bójki. Chris miał rozcięty łuk brwiowy, wargę oraz z
nosa, który miał chyba złamany ciekła krew. Jego ojciec miał prawe oko tak obite i czerwone, że zastanawiałam się czy cokolwiek on widzi. To wszystko jednak było najmniejszym problemem. Gorsze wręcz tragiczne i przerażające było to, że Chris trzymał w rękach karabin którym celował w swojego ojca. O cholera on go zaraz zabije! Dwóch mężczyzn najprawdopodobniej należących do rodziny bruneta próbowało odciągnąć ojca a starsza kobieta stanęła przy Smith'e starając się go uspokoić i chyba by się udało gdyby nie to co wykrzyknął senior Smith:
- Jesteś takim samym śmieciem jak twoja matka - Chris krzyknął głośno odpychając kobietę tak, że ta przewróciła się na ziemie. Skrzywiła się z bólu. Nie wiem jak to się stało, że w jednej chwili stałam koło Eli a teraz byłam między Chrisem i jego ojcem i jeśli nadal chciał zabić swojego ojca najpierw musiałby zabić mnie.
- Odsuń się Stuart - warknął nadal trzymając wycelowany karabin. Postępem było, że skupił uwagę na mnie. Jego oczy pociemniałe były z wściekłości i chyba niewyobrażalnego bólu. Tak mi się wydaje.
- Nie - odpowiedziałam stanowczo prostując się. Chciałam by biła ode mnie siła i stanowczość. W normalnych warunkach nigdy bym nie postępowała ale adrenalina sprawiła, że byłam odważniejsza niż zwykle.
- To nie twoja cholerna sprawa więc odsuń się do cholery - wrzasnął on a ja odpowiedziałam tak jak wcześniej. Jego oczy zrobiły się jeszcze ciemniejsze choć myślałam, że to już niemożliwe ale również wielkie jak spodki ze zdziwienia lub czegoś innego. Nie wiedziałam czemu ale musiałam go powstrzymać choć on nigdy...Moje myśli nagle stanęły bo uzmysłowiłam sobie, że chciałam powiedzieć kłamstwo. Chciałam powiedzieć, że nigdy mi nie pomógł. Jednak ten człowiek mnie uratował. Dzięki niemu byłam cała i zdrowa. Dotarło do mnie, że zawdzięczałam mu życie i tak jak on mnie ocalił tak ja muszę go ocalić przed zrobieniem tej głupoty.
- Chris dwa dni temu kazałeś mi ocenić jak złym człowiekiem jesteś według mnie - mówiłam cicho zastanawiając się nad każdym słowem. Patrzył na mnie zdziwiony gdy brałam głęboki wdech - Nie jesteś złym człowiekiem Chris. Jesteś dobry bo tylko dobry i odważny człowiek uratowałby mnie wtedy gdy ci mężczyźni mnie zaatakowali. To ty mnie ocaliłeś i teraz ja zamierzam zrobić to samo - szepnęłam robiąc delikatny krok w jego stronę. Jego zdziwienie na twarzy było jeszcze większe. Chyba myślał, że oszalałam ponieważ ja tak myślałam. Jednak coś w jego postawie się zmieniło. Rozluźnił mięśnie całego ciała i szczęki, jego oczy niebyły już tak groźne lecz przerażone i delikatnie się zgarbił. Ukazał się człowiek a nie bezuczuciowy robot. Czułam gdzieś w głębi duszy, że mogłam nakłonić go do odłożenia tej broni. Postanowiłam użyć najcięższego działa.
- Proszę Chris odłóż broń. Zrób to dla siebie, a szczególnie dla swojej mamy. Ona na pewno nie chciała byś był taki zły jak twój ojciec - szepnęłam i spojrzawszy na jego wyraz wiedziałam, że zadziałało. Broń wypadła mu z dłoni, jego sylwetka stała się jeszcze bardziej przygarbiona a z oczu zaczęły płynąć łzy.

________________________________
Witam Was w  ostatnich dniach wakacji. Zacznę od tego, że Was przepraszam. Wiem, że obiecałam poprawę ale w moim życiu trochę działo. Idę do klasy maturalnej i przez wakacje musiałam przemyśleć co chce robić w przyszłości. Doprowadzało mnie to bólu głowy:/ Co do odcinka mam mieszane uczucia. Mam nadzieje, że jednak Wam się spodoba. W razie jakiś niejasności odpowiem w komentarzu. See you:*

Obserwatorzy