Promienie słonecznie zaczęły drastycznie mnie budzić przerywając piękny sen. Mruknęłam chcąc by promienie zniknęły i nastała ciemność a ja żebym mogła dłużej spać. Przewróciłam się na drugą stronę by osłonić twarz przed światłem i wtedy poczułam, że nie jestem sama. Zdałam sobie również sprawę, że to nie moje łóżko a tym bardziej to nie moje mieszkanie. Obok mnie leżał do pasa przykryty James. Brunet oddychał powoli. Leżał na plecach z jedną dłonią pod głową a drugą wzdłuż tułowia. Powoli by nie obudzić go podniosłam się od pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po ciuchach walących się po całym pokoju a następnie spojrzałam na zegarek.
- O cholera - pisnęłam nie patrząc czy obudzę Jamesa. Zaczęłam ubierać kolejne części ciuchów.
- Co się dzieje? - spytał zaspany brunet. Nawet w takim wydaniu wyglądał cholernie przystojnie.
- Jest za 7.30 a o 8 powinniśmy być w kancelarii - rzekłam zdenerwowana kończąc ubieranie się. Nie lubię się spóźniać a do tego właśnie dziś mieliśmy iść na rozprawę wielkiego bosa narkotykowego, przywódcy jednej z rodzin mafijnych w Nowym Jorku. James wstał z łóżka okryty pościelą szukając bokserek. Gdy je założył podszedł do mnie przerywając mi zapinanie bluzki. Jego dłonie znalazły się na moim nagim brzuchu i szły w górę gdy ten delikatnie pchnął mnie na ścianę. Poczułam delikatne pocałunki na szyji, które szły niżej i niżej. Mój oddech diamentalnie stał się krótki, urywany, płytki. Brunet wrócił do moich warg całując mnie namiętnie, zachłannie. Z moich ust wydobył się cichy jęk gdy poczułam jego ręce pod spódnicą.
- James nie możemy - rzekłam między pocałunkami jednak mężczyzna mnie nie słuchał. Po raz kolejny mnie pocałował - Dzisiaj mieliśmy jechać na rozprawę Massino - po tych słowach oprzytomnił.
- O cholera - rzekł i sam zaczął się ubierać. Wyglądało to tak komicznie, że aż wybuchłam śmiechem. - Z czego się śmiejesz? - zapytał sam rozbawiony. Pokręciłam tylko głową nadal się śmiejąc. Ubraliśmy się i czym szybciej wybiegliśmy z niego. Jadąc James złamał chyba z 10 przepisów drogowych.
- Wiesz, że jak Cie złapią to nici z twojej kariery? - zadałam mu retoryczne pytanie.
- Również jak ominę rozprawę Massino to nici z mojej kariery - odpowiedział uśmiechając się, miał racje.
- Zatrzymaj się! - krzyknęłam przed sklepem Gucci
- Co ty wyprawia...? - chciał się dowiedzieć lecz nie zdążył gdyż wybiegłam. Prędko wybrałam w sklepie czarną sukienkę w swoim rozmiarze i natychmiast wróciłam do auta.
- Jedź i nie podglądaj! - powiedziałam siadając na tyle chcąc się przebrać. Nie mogłam iść w tych samych ciuchach dwa razy z rzędu a najbardziej ze względu na Smitha. Miałby satysfakcje z tego i nie dałby mi żyć. Zdjęłam płaszcz, marynarkę oraz bluzkę zostając tylko w spódnicy i staniku. Zaśmiałam się cicho gdy ujrzałam jak James ukradkiem spogląda na mnie. Pozbyłam się spódnicy a następnie założyłam sukienkę. Włosy zaczesałam w koński ogon a usta pomalowałam krwistoczerwoną szminką oraz przeciągnęłam rzęsy tuszem. Z dna torebki wyciągnęłam cienie do powiek z których wybrałam czarny kolor. Kropla perfum Diora i byłam gotowa.
- Wyglądasz cudownie - rzekł James zatrzymując się pod kancelarią. Wysiadł a następnie otworzył mi drzwi.
- Dziękuje - szepnęłam obdarowując go pocałunkiem w policzek. Delikatnie wytarłam czerwony ślad po szmince. Oboje weszliśmy do kancelarii gdzie czekał już Chris i Richard. Po ustaleniu kilku rzeczy pojechaliśmy do sądu najwyższego gdzie miała się odbyć jedna z największych rozpraw ostatniej dekady(...)
Narracja Chris
- Proszę wstać nadchodzi sędzia Anna Kostrock - rzekł strażnik i wszyscy wstali. Kostrock był jedną z najlepszych sędziów w Nowym Jorku a nawet w USA. Była zimna, ostra i bezwzględna. Nie pozwalała się zastraszyć szczególnie od czterech lat. Właśnie wtedy Kostrock straciła swoją córkę, która została brutalnie zamordowana prawdopodobnie przez mafiosa, którejś z nowojorskich rodzin. Dziennikarze co chwila pstrykali zdjęcia. - Proszę usiąść - rzekł ten sam mężczyzna. - Sprawa numer 55609239 Stan Nowy Jork przeciwko Josephowi Charlesowi Massino - dokończył.
Proces się rozpoczął. Każdy obecny obserwował zaciętą walkę między Johnem Adrew Millerem a obrońcą Massino, który zapewne brał udział w interesach swojego klienta. Sali znajdowało mnóstwo policjantów, rodziny ofiar, fotoreporterzy oraz każdy szanowany prawnik, który musiał to obejrzeć. Massino przedstawiano wiele zarzutów takich jak wymuszenia, lichwę, podpalenia, siedem zabójstw, nielegalny hazard, włoską loterie oraz pranie brudnych pieniędzy. Żadne, nawet największe argumenty obrońcy tego mafiosa nie wywoływały żadnych emocji u pani sędzi i ławy przysięgłych. Stawiałem, że dostanie dożywocie. Kątem oka spojrzałem na Lily i Jamesa, których już od pewnego czasu po prostu nazywałem gołąbki nierozłączki. Była ciągle uśmiechnięta, co chwila zerkała w stronę Jamesa posyłając mu długie, przeciągłe spojrzenia. W czarnej, obcisłej sukience wyglądała pociągająco. Z łatwością wyobraziłem sobie noc spędzoną z nią.
- Cholera co ty gadasz człowieku - szepnąłem. Po kilku godzinach wiedziałem, że zgadłem. Big Joey czyli Joseph Charles Massino został skazany na dożywocie.
Narracja Lily
Było dzisiaj wyjątkowo zimno. Była połowa listopada a śniegu było więcej niż nieraz w grudniu. Po rozprawie, która dziś się odbyła mieliśmy nawał roboty. Co chwila Richard przynosił dla nas nowe zadania. Przez dokumenty dostarczone dziś nie widziałam swojego biurka.
- Jezu - mruknęłam załamana na co zaśmiał się Smith - Oh zamknij się - warknęłam choć przypomniałam sobie o naszym "pokoju".
- Śmiać się mogę. To jest wolny kraj - odpowiedział uśmiechając się złośliwie wychodząc z kancelarii zapewne na lunch.
- Chris Cię zdenerwował? - spytał się James wchodząc do pokoju z kolejną stertą. Co się stało dzisiaj na tym świecie. Dzięki dzisiejszemu dniu wiedziałam co mnie czeka.
- Nie. To mnie denerwuje - rzekłam wskazując na stertę papierów. Brunet w tym czasie zamknął drzwi i podszedł do mnie. W ciszy obserwowałam jak James przybliża się do mnie a następnie pochyla opierając się na fotelu którym siedziałam tym samym zmniejszając odległość dzielącą nas. Puls natychmiast mi przyspieszył a oddech stał się płytki. Delikatnie musnął moje usta powodując u mnie palpitacje serca. Pocałunek stał się bardziej namiętny. Brunet przyciągnął mnie do siebie nie przerywając pocałunku.
- Nie - szepnęłam delikatnie się odsuwając od niego nie chcąc go przy tym urazić. Oparł swoje czoło o moje powodując, że mimo wszystko dzieliła nas minimalna odległość.
- Czemu? - spytał się wprost w moje usta. Czułam jego dłonie obejmujące mnie w pasie. Delikatnie wyrwałam się z tego uścisku spoglądając brunetowi w oczy.
- Seks nie jest najważniejszy w życiu - powiedziałam biorąc dokumenty, które mogłam już schować. Znów poczułam ręce bruneta obejmujące mnie w pasie.
- Dobrze, rozumiem. Co powiesz na kino pojutrze? - zapytał się szeptając to do mojego ucha. Na mojej twarzy zagościł mały uśmiech. - Jednak na całusa mogę liczyć? - spytał się na koniec.
- Zgadzam się - powiedziałam następnie dając mu buziaka w policzek. Brunet zaśmiał się i razem zaczęliśmy brać się do roboty.
Później
Z kancelarii wyszłam jako ostatnia, nie chciałam brać pracy do domu. Na dworze było już ciemno jedynie lampy uliczne dawały światło. Silny porywisty wiatr wraz ze śniegiem doskwierał dzisiejszego wieczora. Za pracowitość zostałam ukarana. Auto się zepsuło a od dłuższego czasu nie było nigdzie widać żadnej taryfy. Miałam tylko dwa wyjścia. Pierwsze to dojść do domu na pieszo a drugie to dojść do najbliższego metro lub znaleźć gdzieś po drodze jakąś taksówkę. Co chwila przechodziły mnie ciarki. Dłonie włożyłam mocniej w kieszenie chcąc ochronić je przed zimnem. Na ulicach nie było żywej duszy. Rozglądałam się co jakiś czas słysząc jakieś dziwne odgłosy.
- Patrzcie, patrzcie panowie! Jaką to piękną damę spotkaliśmy - rzekł mężczyzna, który wyłonił się z ciemnej uliczki. Po nim wyszło kolejnych sześciu otaczając mnie. Moje serce zaczęło bić szybciej a oddech stał się płytki ze strachu. Po raz pierwszy od bardzo dawna bałam się.
________________
Heej! Mam nadzieje, że rozdział się spodoba.:)
Świetny rozdział, końcówka przerażająca, mam nadzieje że Lilly nic się nie stanie, to byłoby okropne ; o
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny!
Wspaniały odcinek :) tyle sie dzieje. Pogubiłam sie troche w jednym miejscu ale jest dobrze ;) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział, ciekawe kto uratuje Lilly. Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńOjoj będzie się działo ;D Czekam na nexcika ;)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. :) Podejrzewam, że Chris ją uratuję, a w każdym razie mam taką nadzieję. :D [elena-story]
OdpowiedzUsuńNo co wy, naturalnie, że Chris ją uratuje;))) Fajne, czekam na nn:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział !! Mam nadzieję że ktoś ją uratuję :) Czekam na kolejny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNN na http://vampanne.blog.onet.pl/ . zapraszam do czytania i komentowania ; )
OdpowiedzUsuńJak tylko wszystko ogarnę u siebie, to zabieram się z komentowanie Twojego rozdziału, ponieważ już jakiś czas temu go przeczytałam, a skomentowac nie zdążyłam. ;)