15.07.2012

Rozdział 1

14 lat wcześniej
USA,Chicago
Narracja Lily
Jazda na rowerze była jednym z moich ulubionych zajęć. Po prostu to lubiłam, sprawiało mi satysfakcję. Skręciłam w Union Street kierując się do domu Madison. Wystawiłam twarz do słońca. Nim się zorientowałam poczułam, że tracę kontrolę nad rowerem. Coś uderzyło mnie w ramię. Poczułam jak spadam. Upadłam na ulicę. Jęknęłam z bólu. Czułam, że z łokcia sączy mi się krew. Zawrzałam, widząc obok siebie turlającą się piłkę do nogi. Wstałam i rozejrzałam się. Na boisku po drugiej stronie chłopcy grali w piłkę nożną. Przystojny brunet wraz z dwoma typkami wyszedł na chodnik.
- Wybacz - powiedział sarkastycznie. - Widocznie idiota uczył Cię jeździć na rowerze.
- Słucham? - krzyknęłam. - To przez Twoją głupią piłkę!
- Och, tak poleciała nie w tę stronę - prychnął chłopak. 
- Ty...ty... - brakło mi słów.
- Ups, musisz chyba zajrzeć do słownika - uśmiechnął się szyderczo, a jego koledzy zarechotali.
- Odpierwiastkuj się ode mnie bo jak ci przyparambolę do kwadratu to ci zęby poza nawias wyjdą! -krzyknęłam. Spojrzałam na jego zszokowaną minę. Dumna z siebie odwróciłam się i podążyłam do roweru.
10 lat wcześniej
Nowy Jork,Constance Billard School
Kolejny dzień nauki czekał uczniów tej szkoły z internatem. Rutyna, codziennie to samo. Każdy uczeń wiedział co dzisiaj się wydarzy. Po raz kolejny najbogatszy oraz najprzystojniejszy chłopak w szkole Christopher Smith ośmieszy przy wszystkich szarą myszkę, najlepszą uczennice Lily Stuart. Dlaczego nikt nie przerwał do tej pory tego kręgu? Dlaczego nikt nie zareagował? Dlaczego sama pokrzywdzona nic z tym nie zrobiła do tej pory? Właśnie dlaczego?
Narracja Lily
Szłam korytarzem modląc się w duchu by jak  najszybciej dotrzeć do klasy biologicznej po drodze nie spotykając Jego, chłopaka o kruczoczarnych włosach i szarych oczach. Moje modlitwy zdały się na nic. Stał naprzeciwko niej z tym swoim złośliwym uśmieszkiem na twarzy patrzył na mnie z pogardą. Przełknęłam ślinę i po uspokojeniu swojego kołatającego serce ruszyłam w stronę klasy mając nikła nadzieje, że może sobie teraz odpuści ale jednak i tym razem się myliłam. Gdy chciałam przejść on zablokował mi drogę. Spojrzałam na niego czekając co tym razem obraźliwego na mój temat powie.
- No to kto przeleciał Cie w nocy za wypracowanie na 6?-spytał.
- Czy mógłbyś mnie przepuścić? - spytałam nie reagując na jego pytanie.
- Słyszałem, że trzeba się nieźle postarać bo ponoć wymagającą jesteś - rzekł chodząc wokół mnie.
- Pieprz się sukinsynie - warknęłam. Brunet pchnął mnie na ścianę przez wszystkie książki wypadły mi z rąk.
- Grzeczniej - warknął przyciskając mnie nadal do ściany.
- Czy jest jakiś problem panie Smith? - spytał nauczyciel, który zjawił się nagle wybawiając mnie z opresji.
- Nie ma żadnego problemu panie Watts - rzekł brunet oddalając się ode mnie dzięki czemu mogłam szybko pozbierać książki
- Dobrze - powiedział nauczyciel oddalając się. Ja w tym czasie już byłam pod klasą od biologi(...)
- No to może panna Stuart przeczyta nam swoje wypracowanie - powiedział nauczyciel. Szybko zaczęłam przeszukiwać mój zeszyt gdzie owe wypracowanie było ale nie mogłam go znaleźć. Cholera. Zabrał je. Poczułam ogromną gule w gardle. Wiedziałam, że teraz będzie ze mną źle. Profesor Moore uczący nas biologi nigdy mnie nie lubił. Za to pana "jestem najlepszy z was wszystkich" Smitha uwielbiał.
- Ja go...go nie mam - szepnęłam załamana. Kilka osób, które również miały problem z profesorem patrzyły na mnie z współczuciem.
- No to niestety jeden - rzekł profesor wpisując ocenę do dziennika. Przymknęłam oczy chcąc zatrzymać łzy. Miałam dość dzisiejszego dnia. Dlaczego? Zabrzmiał dzwonek mój ratunek. Wzięłam z ławki swoje rzeczy i czym prędzej wyszłam z klasy. Chciałam jak najprędzej dotrzeć do swojego pokoju by zaszyć się w nim na cały dzień i ukryć przed całym światem. Co za idiota, dureń, podły drań, sukinsyn...Wszystkie obelgi znane mi napływały mi do głowy na samą myśl o tym człowieku. Spojrzałam przed siebie. Stał tam oparty o ścianę filtrując z jakąś kolejną jego ofiarą. Biedne dziewczyny. Nieraz widziałam jak faceci stosowali zasadę trzech "Z" czyli zdobyć, zbałamucić, zapomnieć. Jedne dziewczyny miały to gdzieś bo same stosowały tą zasadę na facetach a inne? Jak słyszały, że były panienkami na jedną noc przepłakiwały się po czym na kilka chowały się w swoim pokoju gdzie wyżalały się swoim przyjaciółkom. Na jego widok coś we mnie pękło. Poczułam ogromny gniew. Podeszłam do niego i bez słowa przy wszystkich spoliczkowałam Go za to jak mnie obraża. Choć jeszcze przed sekundą na korytarzu panował gwar teraz każdy patrzył zdumiony na mnie i na jego.
- Mam nadzieje sukinsynie, że w przyszłości będziesz gnił w wiezieniu jak twój ojciec - syknęłam po czym chciałam odejść ale poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
- Zamknij się szmato - syknął mi prosto do ucha. Wyrwałam rękę po czym szybko skierowałam się w stronę wyjścia na dziedziniec szkoły. Moje nogi zaprowadziły mnie pod stary dąb gdzie zawsze lubiłam przesiadywać. Miałam tylko przez chwile spokój ponieważ nagle jakby znikąd pojawił się pierwszoklasista, który podał mi małą karteczkę i bez słowa odszedł w stronę szkoły. Powoli otworzyłam kartkę. Na niej ładnym pismem napisane było:
"Zniszczę Cie"
Szczerze to się przeraziłam.
8 lat wcześniej
Minęły dwa lata. Przez te dwa lata Christopher Smith nie pojawił się w szkole tym samym nie dotrzymując obietnicy zniszczenia mi życia w szkole. Nikt nie miał z nim kontaktu tym samym nikt nie miał pojęcia co się z nim dzieje. A ja? Nadal byłam tą szarą myszką i puki co miałam zamiar taka być. Dzięki temu, że w szkole niema Smitha zapanował ogólny spokój. Nikt nikomu nie dokuczał. Cieszyłam się tym spokojem puki nie ujrzałam jego. Stał koło sali od chemii. Rozmawiał ze swoimi dawnymi znajomymi. Zmienił się i to bardzo. Zmężniał i to bardzo a rysy twarzy wyostrzyły się jeszcze. Jego oczy stały się bardziej szare, zimne, bez uczuciowe i chyba doszedł do tego smutek? Odwrócił się tym samym ujrzał mnie. W myślach policzyłam do 10 po czym zaczęłam iść mając nadzieje, że może jeszcze dziś da mi spokój.
- No Stuart od jutra zaczynamy zabawę - krzyknął za mną. Nie odwróciłam się i nie zareagowałam. No to fajnie. Od jutra moje życie zamieni się w piekło.
Teraz
Nowy Jork,Manhatan
Narracja Lily
Ostry i natarczywy dźwięk budzika oraz promienie słoneczne przedostające się przez zasłony drastycznie mnie obudziły przerywając mój piękny sen o tym jedynym. Boże jaka głupota. Nie ma tego jedynego. Faceci to świnie i tyle. Przerwałam swoje rozmyślania na temat płci przeciwnej kierując się do łazienki gdzie zimny prysznic sprawił, że czułam się rozbudzona. Z mojej wielkiej garderoby wybrałam czarną spódnice przed kolana od Louisa Vuittona, białą bluzkę z Marca Jacobsa, czarne szpilki od Prady. Włosy wyprostowałam a na usta nałożyłam czerwoną szminkę. Wzięłam swoją torebkę oraz klucze po czym skierowałam się  do wyjścia. Po zamknięciu mieszkania skierowałam się do windy, którą zjechałam na podziemny parking gdzie stało moje czarne porsche. Wsiadłam do auta, odpaliłam je po czym pojechałam na Avenue Street 21 gdzie znajdowała się moja ulubiona kawiarnia. Moje śniadanie składało z dwóch bułek z serem i kawy. Jechałam dalej będąc coraz bliżej celu. Po mimo wielkich korków po chwili byłam już na miejscu. Róg Avenue i Minston. To tu w wieżowcu znajdowała się kancelaria Adams&Watts, w której miałam odbyć praktyki. Ostatni krok do zostania prawnikiem. Wzięłam głęboki oddech po czym przerażona weszłam do środka. Kobieta około 40 siedząca przy brązowym biurku spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Może gdzieś brudna byłam? Zastanawiałam się tak chwile gdy usłyszałam co ta kobieta mruczy pod nosem:
- Eh i ta mała lala myśli, że odbierze mi mojego Richarda. Ja jej pokaże. Zaśmiałam się cicho. Nagle na korytarzu pojawił się wysoki blondyn ubrany w elegancki garnitur. Ujrzawszy mnie spytał się:
- Pani w  jakiej sprawie?
- Ja jestem Lily Stuart. Miałam tu odbywać praktyki - powiedziałam.
- A panna Stuart. Proszę za mną. Pokaże pani biuro, które będzie pani dzieliła z drugim praktykantem Christopherem Smithem - rzekł.
- O cholera - szepnęłam bardzo cicho.


Molly
________________________________________
Hej Wam. Jak widać kolejny rozdział moje autorstwa z małą pomocą pisany. Rozdział według mnie nudny jak z flaki z olejem. Pisałam go trzy razy i za każdym razem nie jestem zadowolona z niego. Jednak ocenę zostawiam Wam. Następny odcinek pisze Trane xD

4 komentarze:

  1. Boski odcinek. Ciekawe jak się w końcu pogodzą :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe , ciekawe ;D
    Nigdy czegoś takiego nie czytałam , ale mi się podoba .
    Czekam ze zniecierpliwieniem na nowy rozdział .

    Pozdrawiam. [pain-and-hate]

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział,biedna Lilly ten Christopher to jakiś psychopata O_O, mimo tego rozdział bardzo ciekawy!!
    Czekam na dójkę ;)
    { dark-feelings }

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawe opowiadanie. Pierwszy raz spotkałam się z czymś takim :)
    Zobaczymy co będzie dalej...Oby dziewczyna pokazała mu na co ją stać i że pomiatać sobą już nie będzie :D Proszę powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach :)
    Pozdrawiam.
    [ vampire-damon.blog.onet.pl/ ]

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy