tag:blogger.com,1999:blog-44021474640105241932024-03-21T15:25:47.632+01:00"Kocha się za nic. Nie istnieje żaden powód do miłości. " - Paulo CoelhoMollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.comBlogger23125tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-81556461147549777252013-08-17T16:12:00.000+02:002013-11-01T08:59:13.533+01:00Rozdział 17<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Później</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Obiad minął nadzwyczajnie spokojnie. Mama i tata, który pojawił się po chwili zachowywali się tak jakby obecność Smitha była normą za co bardzo im dziękowałam w duchu. Brunet był bardzo miły. Jego sarkazm i niegrzeczność zniknęły na rzecz dobrych manier. Komplementował kuchnie mamy oraz wystrój wnętrza salonu po remoncie. Z tatą gawędził na temat meczów hokeja. Każdy był fanem innej drużyny. Jeden zaciekle przekonywał drugiego o tym, że to jego drożyna jest najlepsza. Rozmawiali o tym przez pół obiadu. Po skończeniu posiłku zaprowadziłam go do swojego pokoju ponieważ wiedziałam, że w salonie nie będzie spokoju. Otworzyłam jasne drewniane drzwi wprowadzając go do swojego królestwa. Pokój nie zmienił się od ponad pięciu lat. Był on średniej wielkości. Ściany koloru łososiowego oraz jasne panele rozjaśniały go i dawały wrażenie, że był dużo większy. Naprzeciw drzwi znajdowały się kolejne prowadzące na balkon na którym podczas wiosny i lata znajdował się fotel bujany. Uwielbiałam na nim spędzać każdą wolną chwile czytając dobrą książkę, patrząc na okolice lub po prostu rozmyślać. Owy fotel stał teraz w rogu pokoju a na nim leżał beżowy koc i wielki miś, który dostałam od dziadka na 11 urodziny. Na lewo od drzwi tarasowych stało podwójne łóżko. Po obu stronach stały szafki nocne a na nich lampy. Nad łóżkiem wisiało kilka fotografii. Naprzeciw niego znajdowało się niewielkie biurko oraz szafa wypełniona książkami, zdjęciami czy innymi pamiątkami. Nad biurkiem wisiała dużej wielkości tablica korkowa. Przyczepione do niej kiedyś notatki oraz zdjęcia czy pocztówki nadal tam wisiały. Wokół tablicy wisiało kilka plakatów moich dawnych idoli. Duża komoda kiedyś wypełniona ciuchami a teraz pusta znajdowała się na lewo od drzwi balkonowych. Na niej były dwa duże kwiaty doniczkowe, które pewnego dnia mama przyniosła do mojego pokoju ponieważ w innych pokojach brakowało miejsca. Rodzicielka była wręcz uzależniona od kwiatów a ja zawsze zapominałam tych wszystkich nazw. Obok komody znajdowało się duże okno. Popatrzyłam na</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
ciemnowłosego tajemniczo uśmiechającego się co mnie przerażało trochę. Co ja gadam? Bardzo mocno.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- No co? - spytałam się go rozkładając na łóżku papiery, które przekazał nam Richard. Musieliśmy się tym jak najszybciej zając bo inaczej nie zdążymy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Ten pokój wygląda jak pokój nastolatki a nie dorosłej kobiety - powiedział siadając na łóżku obok dokumentów.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Nie zmieniłam go bo to jedna z bardzo niewielu rzeczy z mojej młodości, którą lubię - wyjaśniłam mu przypominając nam obu jakie piekło urządził mi. Brunet</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
siedział cicho przyglądając mi się. Przechylił na bok głowę nadal się nie odzywając. Niesforne kosmyki włosów opadły na lewe oko delikatnie je zasłaniając.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Zastanawiałam się o czym myśli gdy nagle wstał podchodząc bliżej do mnie. Odległość między nami była niewielka. Jego słodki oddech owiał mą twarz przyspieszając bicie serca do maksymalnego tempa.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Za jakiego człowieka mnie uważasz? - spytał cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Za najgorszego przyszło mi od razu na myśl ale nie powiedziałam tego na głos.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Niewolno mi oceniać innych - szepnęłam gdy delikatnie odgarnął pasmo włosów z policzka za ucho. W odpowiedzi brunet uśmiechnął się...jakby moja odpowiedzieć go rozbawiła.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Nie umiesz kłamać Lily - rzekł spokojnie. - Oboje wiemy, że uważasz mnie za najgorszego człowieka na ziemi i według ciebie takich ludzi jak nie powinno być na świecie. Podczas swoje pracy prawnika spotkasz takich wielu Stuart i będziesz musiała ich ocenić czy jesteś wstanie bronić takich potworów. Moja mama zawsze powtarzała, że każdy człowiek zasługuje na drugą szanse. Zgadzasz się z tym Lily? - spytał mnie cały czas nie spuszczając ze mnie wzroku. Nie spodziewałam się, że nasza rozmowa</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
zejdzie na taki tor. Moja mama również mi to mówiła.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- To zależy - powiedziałam pragnąc zwiększyć odległość między nami ale moje nogi były jak z waty.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Od czego? - zapytał po chwili ciszy.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Od tego jak bardzo złym człowiekiem był do tej pory - odpowiedziałam natychmiast.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Więc zdecyduj jak bardzo złym człowiekiem według ciebie jestem ponieważ chcę cie prosić o czystą kartę. Zapomnijmy o przeszłości i zachowujmy się jak kumple z praktyk. Nie chcę jednak by to był zwykły rozejm, który już mamy. Wiem, że nigdy mi nie wybaczysz ale chcę byś spróbowała zapomnieć o tym. Traktujmy się jakbyśmy dopiero poznali się na praktykach - rzekł wyciągając w moją stronę swą dłoń. Zastanawiałam się czy jestem zdolna mu to wszystko przebaczyć i zapomnieć o tym całym koszmarze,</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
który mi sprawił. Czy umiałabym go traktować jak kolegę bez żadnych żali? Nie byłam pewna a bez pewności nie chciałam zawierać żadnego rozejmu. Przypomniałam sobie jednak to co powiedział Smith i czego uczyła mnie moja mama. Powiedziała mi również, że ludzie dobrzy umieją wybaczać. Czy jestem dobrym człowiekiem? To zależy jak kto pojmuje pojęcie "dobry człowiek". Ja uważałam się za dobrego człowieka. Wyciągnęłam dłoń w kierunku bruneta by po chwili ją uścisnąć. Z nowym początkiem i</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
zamkniętą przeszłością zabraliśmy się do pracy. Naszym zadaniem było przygotowanie obrony, która przekonałaby sąd, że to Benjamin Jones, który rozwodzi się z żoną powinien dostać pełną opiekę nad dziećmi. To nie było takie proste ponieważ w toku była druga sprawa w której pan Jones z zawodu nauczyciel wychowania fizycznego został oskarżony o molestowanie uczennicy. Plusem, który postanowiliśmy wykorzystać były problemy jego żony. Nie dość,że przez cały ich związek</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
małżeński nie pracowała to została ona dwa razy złapana za jadę po pijanemu. Sąd mógł jednak nakazać jej udać się na terapie i znaleźć pracę do danego terminu, który by podał, a wtedy dzieci dostałaby bez problemu. Głowiliśmy się przez kilka godzin aż Chris zaproponował by dać sobie dziś spokój i odpocząć, a od jutra rana zacząć. Zgodziłam się z nim. Czułam się zdrętwiała i zmęczona, a ból głowy, który czułam z każdą chwilą zaczął coraz bardziej mi dokuczać. W momencie gdy zamknęłam za brunetem drzwi moi rodzice wyszli z kuchni. Mama z sztucami i sporą ilością talerzyków a ojciec z dwoma ciastami.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Będziemy mieć gości? - spytałam się ich</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Tak. Wszyscy nie mogą się doczekać aż się z tobą zobaczą. Idź się szybko odśwież - rozkazała mi mama, a ja natychmiast udałam się do pokoju. Cieszyłam się na myśl o spędzeniu tyle czasu z rodziną i bliskimi, którzy byli dla mnie najważniejsi. Wyciągnęłam z torby podróżnej beżowy sweter w świąteczne wzory oraz jasne, obcisłe dżinsy. Wzięłam kosmetyczkę wraz z ciuchami i udałam się z nimi do łazienki. Szybki prysznic sprawił rozluźnienie obolałych mięśni oraz orzeźwienie. Dość szybko ubrałam się dzięki czemu gdy nasi goście przekroczyli próg domu ja schodziłam na dół by się z nimi przywitać. Każdy cieszył się, że dotarłam tutaj cała i zdrowa. Babci aż łzy poleciały na mój widok. Wszyscy usiedliśmy do stołu i od razu rozpoczęły się rozmowy dotyczące tego co u mnie i co się działo gdy mnie nie było. Ostatni raz byłam tu prawie dwa lata temu.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Narracja Chrisa</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Starym gratem wykupionym od staruszka pojechałem do domu, który był dwa domy dalej od Stuart. Miałem wielką nadzieje, że byli w domu jacyś goście inaczej ojciec na pewno upił się w samotności, a wtedy nie chciałem tam wchodzić. W takiej sytuacji pojechałbym do hotelu albo do kogoś z rodziny, z którą jeszcze rozmawiam. Na szczęście gdy podjechałem pod dom zauważyłem wiele aut należących do poszczególnych członków rodziny. Sięgnąłem torbę z sąsiedniego siedzenia i po zamknięciu gruchota ruszyłem ze sztucznym uśmiechem na ustach ruszyłem do domu. Drzwi otworzyła mi babcia Clarrisa, którą kochałem najbardziej z całej rodziny. To ona po śmierci mamy zajmowała się mną i opiekowała gdy ojciec pił do nieprzytomności. To ona uwierzyła gdy pierwszy raz powiedziałem o biciu mnie i mamy gdy jeszcze</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
żyła. Gdy inni mnie nie słuchali to ona była przy mnie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Chris przyjechałeś! - wykrzyknęła uradowana na mój widok. Podeszła do mnie mocno mnie przytulając. Odwzajemniłem uścisk.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Przecież obiecałem - szepnąłem wesoło całują ją w policzek. W momencie gdy weszliśmy do środka w dużym pokoju, który był częściowo jadalnią i częściowo salonem pojawił się ojciec z butelką wódki i wina. Na sam widok tego byłem wściekły. Babcia ścisnęła mocniej moje ramie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Witaj synu - powiedział sztywnie odkładając butelki na stole i ruszając w moją stronę. Wyciągnął dłoń, którą uścisnąłem odpowiadając mu. Reszta rodziny przywitała się ze mną. Wszyscy po chwili zasiedliśmy do stołu. Boże jak ja nienawidzę świąt...</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Dwa dni później</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Narracja Lily</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
Od dwóch dni pracowaliśmy nad projektem. Obojgu nam zależało na dobrej rekomendacji i ocenie. Zaangażowaliśmy się całkowicie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Co ty taka zamyślona mała? - obudził mnie głos mojego przyjaciela Jake. Przez dokuczanie Smitha i jego przyjaciół nie zaprzyjaźniłam się z wieloma osobami. Mimo wszystko poznałam kilka osób z którymi połączyła mnie głęboka więź i jesteśmy teraz najlepszymi przyjaciółmi. Wraz z Jakem, Eli, Joe i Westem siedzieliśmy w naszym ulubionym barze i opowiadaliśmy o tym co się u nas dzieje. Ostatni raz wszyscy widzieliśmy się na zakończeniu szkoły średniej. Widzieliśmy się kilka razy podczas świąt ale nigdy nie przyjeżdżaliśmy wszyscy w tym samym czasie.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- Mam złe przeczucie - powiedziałam zgodnie z prawdą. Od samego rana mi towarzyszyło. Czułam, że stanie się dziś coś niedobrego i martwiło mnie to bardzo.</div>
</div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
- O talent naszej wróżki się obudził - zażartował Joe a reszta zaczęła śmiać się wraz z nim. Kiedy chodziliśmy jeszcze do szkoły często przewidywałam kiedy Smith wywinie mi numer stąd moi przyjaciele dali mi pseudonim wróżka i tak pozostało. Mimo, że próbowali mnie oni rozśmieszyć to złe przeczucie nie zniknęło.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
Później</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
Od dawna nie byłam tak wściekła jak dziś. Brunet spóźniał się ponad cztery godziny a prosił! Prosił o drugą szanse dając słowo, że się zmieni, a zachowuje się tak jak przed naszym rozejmem. Zachowywał się odpowiedzialnie i pomagał skończyć projekt a teraz się nie pojawił a ja marnuje swój czas, który mogłabym</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
spędzić z przyjaciółmi .Pan Smith zapewnie świetnie bawił się ze swoimi kolegami i prostytutkami, które ich zaspokajały. Żadna normalna kobieta by niewytrzymała z tym idiotom. Wściekłość buzowała w moich żyłach podnosząc mi ciśnienie. Miałam ochotę coś rozwalić. Najlepiej głowę Smitha.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
Narracja Chrisa</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
Siedziałem w barze od samego rana pijąc. Chciałem zapomnieć. Chciałem zagłuszyć ból, który sprawił mi tu pobyt. Miałem dość już w momencie gdy pierwszy raz przekroczyłem próg domu. Mimo tego, że babcie z dziadkami i rodzeństwem mamy starali by ojciec się nie upił to i tak więcej było chwil gdy był nietrzeźwy. Obrażał wtedy wszystkich i wyzywał od najgorszych. Najbardziej obrażał wtedy mamę a ja wtedy miałem ochotę go zabić. Kilka razy wujek brat mamy musiał mnie odciągać od tego potwora. Wolałem już być sierotą niż mieć takiego ojca. Wolałem by to on nie żył a nie mama. Duża ilość alkoholu buzowała w mych żyłach podnosząc adrenalinę. Zapłaciwszy chwiejnym krokiem ruszyłem w stronę domu. Zamierzałem sprawić by on zniknął.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
Narracja Lily</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
Lęk, niepokój oraz złość mieszały się ze sobą tworząc nieprzyjemną mieszankę. W gardle czułam ogromną gule a mój żołądek zawiązał się w wielki supeł. Ktoś nagle zaczął dobijać się do drzwi. Rodzice poszli do dziadków więc jedyną osobą, która mogła teraz przyjść był brunet. Już myślałam jak nawrzucam temu idiocie jednak gdy otworzyłam drzwi przerwałam je widząc zamiast Smitha Eli, która była wręcz roztrzęsiona.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
- Co się stało? - spytałam się jej z troska w głosie. Bałam się, że ktoś skrzywdził moją najlepszą przyjaciółkę.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
- Chodź! - krzyknęła łapiąc mnie za ramię chcąc wyciągnąć. Nie mogłam się zapytać o co jej chodzi bo ciągle powtarzała bym z nią poszła. Nie wiedziałam o co chodzi ale szybko się ubrałam a następnie zamknęłam drzwi i pobiegłam za nią w stronę jej domu i Chrisa, który był obok. To dom Eli i państwa Travelyn dzielił mój dom od bruneta. To co ujrzałam gdy dobiegłyśmy przed dom Smitha przeraziło mnie. Nogi miałam jak z waty, serce przyspieszyło do maksymalnego tempa, a mózg pracował</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
na najwyższych obrotach. Tłum ludzi szczególnie mężczyzn zebrał się przed domem bruneta próbując uspokoić i rozdzielić jego i jego ojca. Obaj byli pijani. Nie mogli utrzymać prostej postawy, chwiali się ale to nie przeszkadzało im się bić. U obu było widać ślady bójki. Chris miał rozcięty łuk brwiowy, wargę oraz z</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
nosa, który miał chyba złamany ciekła krew. Jego ojciec miał prawe oko tak obite i czerwone, że zastanawiałam się czy cokolwiek on widzi. To wszystko jednak było najmniejszym problemem. Gorsze wręcz tragiczne i przerażające było to, że Chris trzymał w rękach karabin którym celował w swojego ojca. O cholera on go zaraz zabije! Dwóch mężczyzn najprawdopodobniej należących do rodziny bruneta próbowało odciągnąć ojca a starsza kobieta stanęła przy Smith'e starając się go uspokoić i chyba by się udało gdyby nie to co wykrzyknął senior Smith:</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
- Jesteś takim samym śmieciem jak twoja matka - Chris krzyknął głośno odpychając kobietę tak, że ta przewróciła się na ziemie. Skrzywiła się z bólu. Nie wiem jak to się stało, że w jednej chwili stałam koło Eli a teraz byłam między Chrisem i jego ojcem i jeśli nadal chciał zabić swojego ojca najpierw musiałby zabić mnie.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
- Odsuń się Stuart - warknął nadal trzymając wycelowany karabin. Postępem było, że skupił uwagę na mnie. Jego oczy pociemniałe były z wściekłości i chyba niewyobrażalnego bólu. Tak mi się wydaje.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
- Nie - odpowiedziałam stanowczo prostując się. Chciałam by biła ode mnie siła i stanowczość. W normalnych warunkach nigdy bym nie postępowała ale adrenalina sprawiła, że byłam odważniejsza niż zwykle.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
- To nie twoja cholerna sprawa więc odsuń się do cholery - wrzasnął on a ja odpowiedziałam tak jak wcześniej. Jego oczy zrobiły się jeszcze ciemniejsze choć myślałam, że to już niemożliwe ale również wielkie jak spodki ze zdziwienia lub czegoś innego. Nie wiedziałam czemu ale musiałam go powstrzymać choć on nigdy...Moje myśli nagle stanęły bo uzmysłowiłam sobie, że chciałam powiedzieć kłamstwo. Chciałam powiedzieć, że nigdy mi nie pomógł. Jednak ten człowiek mnie uratował. Dzięki niemu byłam cała i zdrowa. Dotarło do mnie, że zawdzięczałam mu życie i tak jak on mnie ocalił tak ja muszę go ocalić przed zrobieniem tej głupoty.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
- Chris dwa dni temu kazałeś mi ocenić jak złym człowiekiem jesteś według mnie - mówiłam cicho zastanawiając się nad każdym słowem. Patrzył na mnie zdziwiony gdy brałam głęboki wdech - Nie jesteś złym człowiekiem Chris. Jesteś dobry bo tylko dobry i odważny człowiek uratowałby mnie wtedy gdy ci mężczyźni mnie zaatakowali. To ty mnie ocaliłeś i teraz ja zamierzam zrobić to samo - szepnęłam robiąc delikatny krok w jego stronę. Jego zdziwienie na twarzy było jeszcze większe. Chyba myślał, że oszalałam ponieważ ja tak myślałam. Jednak coś w jego postawie się zmieniło. Rozluźnił mięśnie całego ciała i szczęki, jego oczy niebyły już tak groźne lecz przerażone i delikatnie się zgarbił. Ukazał się człowiek a nie bezuczuciowy robot. Czułam gdzieś w głębi duszy, że mogłam nakłonić go do odłożenia tej broni. Postanowiłam użyć najcięższego działa.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
- Proszę Chris odłóż broń. Zrób to dla siebie, a szczególnie dla swojej mamy. Ona na pewno nie chciała byś był taki zły jak twój ojciec - szepnęłam i spojrzawszy na jego wyraz wiedziałam, że zadziałało. Broń wypadła mu z dłoni, jego sylwetka stała się jeszcze bardziej przygarbiona a z oczu zaczęły płynąć łzy.</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
________________________________</div>
</div>
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
Witam Was w ostatnich dniach wakacji. Zacznę od tego, że Was przepraszam. Wiem, że obiecałam poprawę ale w moim życiu trochę działo. Idę do klasy maturalnej i przez wakacje musiałam przemyśleć co chce robić w przyszłości. Doprowadzało mnie to bólu głowy:/ Co do odcinka mam mieszane uczucia. Mam nadzieje, że jednak Wam się spodoba. W razie jakiś niejasności odpowiem w komentarzu. See you:*</div>
</div>
Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-66573963839245210622013-03-31T18:04:00.002+02:002013-08-17T13:42:04.126+02:00Rozdział 16<br />
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;">Taki drań a wyglądał tak bezbronnie i niewinnie. Jego klatka
unosiła się spokojnie, niesforne kosmyki kruczoczarnych włosów zachodziły mu na
oczy, a twarz miała łagodny wyraz .Gdy przewrócił się na prawy bok, koc spadł
odkrywając brzuch. Zauważyłam niewielką, delikatną bliznę przebiegającą tuż pod
sercem. Tak by go nie obudzić podeszłam do niego by z powrotem go okryć. W
momencie gdy moja dłoń znajdowała się tuż przy bliźnie brunet znów się
przekręcił na drugi bok mówiąc przez sen:<br />
- Czemu mnie zostawiłaś? Co takiego
złego zrobiłem mamo, że mnie z nim zostawiłaś? Dlaczego? - słysząc jego słowa
przypomniały mi się plotki gdy jeszcze oboje chodziliśmy do szkoły z
internatem. Rodzina a w szczególności mama z ciotkami opowiadały, że gdy my
byliśmy w internacie w domu Smithów słychać było często awantury. Nie było
dowodów ale niektórzy mówili, że dochodziło tam do przemocy domowej. Zrobiło mi
się go żal. Na tę myśl pokręciłam głową przypominając sobie wszystkie
przykrości, które mi zrobił. Jeśli miał straszne dzieciństwo to i tak mu nie
dawało prawa do maltretowania psychicznego innych. Delikatnie, na palcach
skierowałam się do łóżka. Myślałam, że przez silny ból głowy nie usnę, jednak
się myliłam.<br />
Narracja Chrisa<br />
Gdy 70-letni pan Hermenson właściciel chatki, którą znalazłem po dłuższym
marszu przygotowywał śniadanie, ja chodziłem po salonie chcąc rozchodzić obolałe
nogi. Reszta ciała również mnie bolała od spania na strasznie niewygodnej
kanapie. Choć nie wierzyłem w cud ani, w fart to wczoraj musiały oba zadziałać.
Jak się okazało Hermenson był emerytowanym lekarzem rodzinnym i mimo, że już
sporo czasu nie leczył pomógł jak najlepiej mógł rannej Stuart. Dzięki temu ze
spokojem mogłem iść spać, a poczucie winy jakie mnie dopadło z powodu, że
brunetce stała się krzywda, mnie nie zjadło. Na dźwięk skrzypienia schodów
odwróciłem się w ich stronę. Lily powoli, trzymając się jedną dłoń przy skroni,
schodziła na dół krzywiąc się przy każdym kroku.<br />
- Witam śpiącą królewnę - powiedziałem
z odrobiną złośliwości w głosie. Nie myliłem się co do jej reakcji.<br />
- Spadaj Smith - warknęła kierując się
w stronę stołu przy którym się znajdowałem. Chwilę później w ostatniej chwili
ją złapałem gdy ta niebezpiecznie się zachwiała. To uchroniło ją od bolesnego
kontaktu z podłogą. Pociągnąłem ją do pozycji stojącej nadal przytrzymując.
Prawą dłoń położyłem w pasie, a drugą na karku. Czekoladowy zapach owiał mnie
gdy dzieliły nas centymetry, gdy była ona tak blisko. Mogłem przyjrzeć się
dokładnie jej idealnej cerze, czekoladowym oczom przypatrującym się mi oraz
delikatnym ustom. Przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie, a następnie szepnąłem
wprost do jej ucha<br />
- Złość zdrowiu szkodzi a i urodzie
również - puściłem ją uśmiechając się gdy zauważyłem błyskawice w jej oczach.
Gdyby wzrok mógł zabijać już byłbym martwy. Uwielbiałem ją denerwować.<br />
- Widzę, że nasza pacjentka się
obudziła - rzekł spokojnie siwowłosy mężczyzna zwracając na siebie naszą uwagę.
- Siadaj drogie dziecko. Potrzebujesz odpoczynku - powiedział zwracając się do
brunetki. Wskazał jej jedno z krzeseł stojących tuż przy stole. Stuart
posłusznie usiadła, a pan Hermenson postawił przed nią kubek herbaty oraz
talerz ze śniadaniem. Obok dwóch kanapek znajdowały się dwie nieduże tabletki.
- Nazywam się Nicolas Hermenson i znajdujesz się w moim domu. Wiesz jaką mamy
datę? - spytał się przyglądając się jej uważnie.<br />
- 24 grudnia 2012 i znajdujemy się
gdzieś koło Louisville - odpowiedziała na jego pytanie biorąc do ręki jedną
kanapkę.<br />
- Dobrze, bardzo dobrze. Czy coś cię
boli? - pytał się dalej.<br />
- Tylko głowa - odpowiedziała po kilku
sekundach.<br />
- To dobrze. Miałem możliwości zbadania
Cię ale wygląda na to, że nic poważnego Ci się nie stało. Dziś rano gdy
uspokoiła się śnieżyca udało nam się dodzwonić do wypożyczalni aut, która
potwierdziła, że odholuje auto. Uzgodniłem z twoim chłopakiem, że za drobną
opłatą pożyczę Wam moją ciężarówkę. Doradziłem mu, że jak tylko dojedziecie do
celu powinien zawieźć Cię do szpitala by dokładniej cię zbadali - oboje na
słowo "chłopak" spojrzeliśmy na siebie przerażeni. Nigdy w życiu.<br />
<br />
Narracja Lily<br />
Po śniadaniu, z nadzieją wyjrzałam przez okno. Śnieg ustąpił co sprawiło mi
ogromną radość. Skierowałam się do pokoju w którym spałam i zaczęłam szukać
jakichś cieplejszych ubrań. Musieliśmy wyruszyć jak najszybciej. Chris przez
cały czas przyglądał mi się co nie było komfortowe. <br />
- Mógłbyś na chwilę wyjść? Chciałabym
się przebrać. - powiedziałam. <br />
Brunet zaśmiał się i wyszedł zamykając za sobą drzwi. Przebrałam się i
związałam włosy w kuca.<br />
- Chris? - krzyknęłam gdy nie mogłam
znaleźć chłopaka. <br />
Zeszłam na dół do kuchni, ale tam też go nie było. Zaczęłam otwierać drzwi do
wszystkich pomieszczeń, ale to nie pomogło. <br />
- Chris?! - ponowiłam krzyk i nagle
poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. <br />
Odruchowo zaczęłam głośno krzyczeć. Mężczyzna wybuchł śmiechem i poczochrał
moje włosy. <br />
- Mała, biedna, bezbronna Lily. -
zaczął, a mnie przepełniła złość. - Ubieraj się, jedziemy. <br />
- Zadzwonię jeszcze do mamy. -
stwierdziłam oschle. <br />
Mama oczywiście była bardzo zmartwiona. Podobno próbowała się z Nami
skontaktować, ale byliśmy po za zasięgiem sieci. Martwiła się, że coś się
stało, więc dla własnego bezpieczeństwa nie wspomniałam o wypadku. Zapewniłam
ją, że postaramy się być dzisiaj, ale wszystko zależy od pogody i wieczorem
jeśli nie dojedziemy to jeszcze zadzwonię. Zakończyłam rozmowę i poszłam do
pana Hermensona. <br />
- Wesołych Świąt. - powiedziałam. -
Dziękuję za wszystko. <br />
- Wzajemnie drogie dziecko, liczę, że
wszystko będzie w porządku i dojedziecie dziś do domu. Uważajcie i nie jedźcie
za szybko. <br />
Mężczyzna przypominał mi troskliwego dziadka. Niestety ja już swojego nie
miałam. Zostali mi rodzice i babcia, a taki dziadek to byłby skarb. Szybko
otrząsnęłam się i uśmiechnęłam do starca. Wychodząc zamknęłam drzwi i pomogłam
Chrisowi pakować ostatnie rzeczy. Usiadłam na miejscu pasażera i włączyłam
ogrzewanie. Po chwili przyszedł mężczyzna i bez słowa odpalił samochód.
Ruszyliśmy. Wreszcie.<br />
Narracja Chrisa<br />
Brunetka przez cały czas patrzyła za okno. W ogóle nie odzywała się, więc
pogłośniłem radio. Oburzona szybko je wyłączyła. <br />
- Nie lubię tej piosenki. -
wytłumaczyła i znów wyjrzała za okno. <br />
- Jak już tak patrzysz to zobacz kiedy
będzie najbliższa stacja. Samochód zaczyna być głodny. <br />
- Która godzina?<br />
- Po dwudziestej pierwszej, a co?<br />
- Jest sens jeszcze jechać? Nie ma
szans byśmy dziś dojechali. - westchnęła. <br />
- Znajdź stację. Potem pomyślimy co
dalej.<br />
Droga się dłużyła, a śnieg znów zaczynał sypać. Nie były to małe delikatne
płatki, a ogromne śnieżne płaty. Widoczność była ograniczona. Trudno było mi
się skupić na drodze, a samochód zaczął rzęzić.<br />
- Daleko jeszcze do tej cholernej
stacji?! - warknąłem.<br />
- Według tego znaku... - zaczęła
brunetka i odczytała informację z tablicy przy drodze. - Dwa kilometry. Mamy
farta bo przy okazji jest motel. - dodała.<br />
Odetchnąłem z ulgą i przyjrzałem się dziewczynie. Wyglądała na zmęczoną i
smutną. Coś ją trapiło, ale ciężko było mi rozgryźć co. Przyspieszyłem by jak
najszybciej znaleźć się w ciepłym pomieszczeniu. Miałem dość podróży, gdyż
zmierzaliśmy w sumie bez celu. Gdy przy drodze można było zauważyć neony, oczy
dziewczyny rozjaśniały, a na ustach pojawił się uśmiech. Sam w sumie też byłem
szczęśliwy.<br />
Narracja Lily<br />
Jak oparzona wyskoczyłam z samochodu i poszłam nas zameldować w motelu. Chris
podjechał na stację po drugiej stronie ulicy. Starsza kobieta siedząca w
recepcji zmierzyła mnie wzrokiem zza gazety.<br />
- Poproszę pokój dwuosobowy. -
powiedziałam stanowczo, a ona rozejrzała się po pomieszczeniu.<br />
- Gotówka czy karta? <br />
- Karta. - rzekłam i wyciągnęłam ją z
torebki.<br />
Podpisałam jakieś papiery i odebrałam klucz. Wyskoczyłam z recepcji i zaczęłam
poszukiwania Chrisa. Na szczęście nie musiałam się męczyć, gdyż chłopak sam
mnie odnalazł i poszliśmy do pokoju numer 13. Wygląd i stan pokoju pozostawiał
niestety wiele do życzenia, ale chciałam już po prostu iść spać. Była łazienka,
a to najważniejsze. Jedyne co stanowiło problem to jedno łóżko. Westchnęłam
głośno i sięgnęłam po ręcznik, koszulę nocną i kosmetyki po czym skierowałam
się do łazienki. Musiałam zmyć z siebie cały bród i zmęczenie. Brakowało mi
mojej wanny i pachnących kulek do kąpieli. To mnie odprężało i dawało mi chęć
do życia. Gdy wyszłam z łazienki brunet leżał już pod kołdrą i patrzył wprost
na mnie. <br />
- Chyba kpisz że śpisz na łóżku. Tam
jest fotel. - stwierdziłam i wskazałam na mebel znajdujący się pod oknem. <br />
- To ja prowadzę całą drogę, zaniosłem
Cię wtedy do Pana Hermensona, a teraz jeszcze każesz mi w fotelu spać? <br />
- Nie musiał byś mnie nieść gdybyś nie
spowodował wypadku. - warknęłam i odłożyłam rzeczy do torby, a ręcznik
rozwiesiłam na ciepłym kaloryferze.<br />
- Możesz spać ze mną. - powiedział i
zaprezentował mi jeden z piękniejszych uśmiechów jakie u niego widziałam. <br />
Westchnęłam głośno i podeszłam do łóżka. Odchyliłam kołdrę i usiadłam.
Wyjrzałam za okno i zaczęłam się zastanawiać. Przerażało mnie, że jedyne co
znajduje się w koło to ciemny las i rzadko uczęszczana droga. <br />
- Wesołych Świąt. - szepnął mi brunet
do ucha i pocałował mnie w kark. <br />
Poczułam dreszcz, należący do tych przyjemniejszych, ale musiałam się
otrząsnąć. Odepchnęłam go od siebie i sięgnęłam po telefon. Miałam słaby zasięg
więc napisałam tylko sms-a do mamy i spojrzałam na chłopaka. <br />
- A ty co? Nie zamierzasz się umyć? <br />
- Siedziałaś w łazience pół godziny i
myślisz, że jest jeszcze jakaś ciepła woda? Nie oczekuj za dużo od tego wprost
wspaniałego, czterogwiazdkowego motelu. Wezmę prysznic rano, zanim wyruszymy. -
odpowiedział. <br />
Ostatnio był strasznie miły, nie wiedziałam czy się bać, czy cieszyć z tego
powodu. Najpierw pomoc w dotarciu na święta, potem po wypadku zaniósł mnie do
tej chatki. Teraz nawet mnie nie obrażał, tylko w miarę normalnie odpowiadał.
Czyżby magia świąt, że nawet zwierzęta zaczynają mówić i zachowywać się jak
ludzie?<br />
- To jest twoja połowa, a to moja. -
mówiłam kreśląc niewidzialną linię na łóżku.<br />
- Wiedziałem, że mi się nie oprzesz. -
powiedział ze śmiechem i zgasił światło. <br />
Nie lubiłam ciemności. Szybko wsunęłam nogi pod ciepły pled i starałam się
zasnąć. Za oknem nic nie można było dostrzec przez gęsto padający śnieg.
Przebłyskami dostrzegałam tylko księżyc. Nagle usłyszałam huk. Pewnie gdzieś
coś spadło, pocieszałam sama siebie. Potem usłyszałam wycie, ale stwierdziłam,
że to jakieś zwierzę. <br />
- Ty się boisz? - usłyszałam zaspany
głos.<br />
- Ja? Nie... - skłamałam. <br />
- To czemu tak dygoczesz?<br />
- Nie dygocze!</span></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"> - Jasne. <br />
Na chwilę zastała cisza, a potem znów coś spadło, lodówka w pokoju zaczęła
nagle brzęczeć, a w rurach spływała woda. Odwróciłam się twarzą do bruneta,
który mnie obserwował. Głowę podparł na ręku i lekko się uśmiechał. Tylko tyle
mogłam dojrzeć w ciemności. <br />
- Czy... - zaczęłam, ale nie wiedziałam
jak sformułować zdanie - czy mogę coś zrobić? - spytałam, a on ściągnął brwi.<br />
- Zależy co. - odpowiedział stanowczo.<br />
Narracja Chrisa<br />
Brunetka przysunęła się bliżej mnie i jedną dłoń delikatnie położyła na moim
torsie. Była zimna, ale nie protestowałem. Po chwili przytuliła się i oparła na
mnie głowę. Objąłem ją jedną ręką, a drugą położyłem na jej dłoni. <br />
- Czemu to dla mnie robisz? - zaczęła. <br />
- Co?<br />
- Ta cała wyprawa i to wszystko...<br />
- A czemu nie? Odwiedzę przy okazji rodzinę, zobaczę co unich. Po za tym musimy zrobić to co zadał nam Richard. A jak
byś wyjechała, byłoby to ciężkie. -
mówiłem i poczułem jak lekko się uśmiecha. <br />
- Dziękuję. - szepnęła i spojrzała na
mnie. <br />
- Śpij już. - powiedziałem i zamurowało
mnie. <br />
Brunetka delikatnie podniosła się i mnie pocałowała. Była subtelna i nie
narzucała się z czym rzadko się spotykałem u kobiet. Przyłożyła mi dłoń do
policzka i powoli sunęła ręką w dół zatrzymując ją na torsie. Miała miękkie
palce którymi delikatnie przesuwała po moim ciele. <br />
Narracja Lily<br />
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale czułam że tego potrzebuję, tej
bliskości. Mimo tych częstych kłótni i wyzwisk, on wiedział co lubię, znał mnie
całe życie, znał prawie każdy element mojego ciała. Po chwili mnie zdominował,
teraz on był górą. Leżałam pod nim, a on wpatrywał się we mnie wzrokiem którego
jeszcze nigdy nie widziałam. Uśmiechnął się i przesunął swoją dłoń na moją tak
by nasze palce się splotły. Nieznana mi u niego delikatność nagle zaczęła się
ukazywać. Nie był porywczy jak zazwyczaj. Delikatnie pieścił moje piersi co
sprawiało mi ogromną przyjemność i całował mnie po obojczykach. Nagle i
niespodziewanie zrobił coś czego nigdy bym się nie spodziewała. Zaczął łaskotać
mnie pod żebrami. Nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam dzikim śmiechem. A on
śmiał się ze mną. <br />
- Czemu? - spytałam gdy przestał. <br />
- Miałaś spać. - odpowiedział i musnął
moje usta po czym przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. <br />
Nie chciałam by teraz zniknął. Po raz pierwszy od kiedy żyję pomyślałam coś
takiego. Nigdy bym się tego po sobie nie spodziewała.<br />
Następnego dnia rano obudził mnie zapach kawy. Niestety nie miałam siły nawet
by otworzyć oczy i się podnieść. <br />
- Zaraz ruszamy. Jak nie wstaniesz,
jadę bez ciebie. - usłyszałam i to spowodowało mój nagły przypływ energii. <br />
Mężczyzna stał nade mną i przyglądał mi się w samej bieliźnie z kubkiem kawy w
ręku. Spojrzałam na stół i zobaczyłam pączki. <br />
- Czyli mówisz że jedziesz w samych
bokserkach przy dwudziestu stopniach na minusie? Ok. Z chęcią to zobaczę. -
rzekłam, a on się zaśmiał. <br />
- Wstawaj. <br />
Posłusznie wykonałam rozkaz i zaczęłam szukać ubrań. Poszłam do łazienki by się
przebrać i umyć zęby. Nie miałam nawet siły by się malować. Usiadłam przy
stoliku i sięgnęłam pączka z toffi. <br />
- Skąd je masz? <br />
- Z baru, ze stacji naprzeciwko.
Kupiłem wczoraj gdy tankowałem. <br />
Później<br />
Zbliżaliśmy się do naszego rodzinnego miasta. Poznawałam już domy stojące przy
drodze i ludzi przechadzających się chodnikiem. Zbliżała się piętnasta, czas
obiadu i cieszyłam się, że akurat będę mogła zjeść ciepły posiłek. Stanęliśmy
pod moim domem i zaczęłam wyciągać swoje walizki z bagażnika. <br />
- A co Ty będziesz teraz robił? -
spytałam. <br />
- Pojadę poszukać jakiegoś hotelu.
Muszę się gdzieś zatrzymać. A...<br />
- Rozumiem. - szepnęłam szybko by nie
musiał się tłumaczyć, wiedziałam że sprawy rodzinne sprawiają mu ból. - To może
wejdziesz na obiad? Mama na pewno nie będzie zła, a Ty nie będziesz sam w
Pierwszy Dzień Świąt. Potem moglibyśmy się zająć tą sprawą od Richarda.<br />
- No nie wiem, czy to najlepszy
pomysł...<br />
- Zamknij się i chodź! - stwierdziłam
stanowczo. <br />
Brunet dość zaskoczony uśmiechnął się i pomógł mi wziąć wszystkie rzeczy.
Stanęliśmy w progu i zapukałam do drzwi. Mama szybko je otworzyła i mocno mnie
przytuliła. Przeszliśmy próg i zamknęliśmy za sobą drzwi.<br />
- Mamo, to jest Chris Smith. -
zaczęłam, a mama z lękiem mu się przyjrzała. - Zostanie na obiad, dobrze? -
dodałam, a ona się rozpromieniła i wzięła ode mnie jedną walizkę z którą gdzieś
pobiegła. <br />
- Wybacz jej. - powiedziałam. - Nie
jest przyzwyczajona, że egzystuję z tobą w zgodzie. <br />
- Nie dziwię jej się. - odpowiedział
brunet ze śmiechem i objął mnie w pasie. - Dziękuję. <br />
- Nie! Nie tu, nie teraz... -
tłumaczyłam się, a on zabrał posłusznie ode mnie ręce. </span></i>
<!--[if !supportLineBreakNewLine]--><br />
<br />
<span style="font-family: Georgia, Times New Roman, serif;"><i>I w końcu nowy odcinek :) Liczę że wszyscy szczęśliwi bo muszę przyznać, że mi się strasznie podoba. Pierwsza część pisana przez Molly, a potem ja przejęłam stery dlatego tak długo się schodził. No to wesołych Świąt Bożo Naro... znaczy się Wielkanocnych ;D Pogoda za oknem wprost dobija -.-<br />Żegnam i pozdrawiam. </i></span>
<!--[endif]--></div>
Tränehttp://www.blogger.com/profile/09286665730930157431noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-78695185625984945112012-12-26T17:54:00.003+01:002012-12-26T17:54:37.795+01:00Rozdział 15<br />
Powoli nastał grudzień zwiastując zbliżające się święta Bożego Narodzenia do których zostało niewiele czasu. Klimat związany z nimi można było już zauważyć. Okna domów i witryny sklepów ozdobione były ozdóbkami. W galeriach można było kupić choinki, bombki, łańcuchy, mikołaje, renifery i inne świąteczne gadżety. W centrach handlowych panował tłok związany przecenami przed świątecznymi. Ludzie kupowali jak najwięcej by wykorzystać zniżki, które oferowały duże obniżki na wiele rzeczy. Na ulicach można było zauważyć wiele osób wiozących drzewka świąteczne do swych domów. Co jakiś czas na ulicy stał Mikołaj machający dzwoneczkiem. Siwowłosi mężczyźni za każdym razem gdy omijały ich osoby życzyli wesołych świąt. Cukiernie prześcigały się w świątecznych wypiekach. To wszystko w nieznacznym stopniu poprawiało humor i dodawało siły do ułożenia mojego życia, które jak na złość wywracało się do góry nogami i nie chciało przestać.<br />
- Ja mam z nim pracować?! - wykrzyknęłam gdy Richard opowiedział nam o kolejnym naszym zadaniu<br />
- Tak panno Stuart. Będzie pani pracować z panem Smithem - zwrócił się do mnie groźnie patrząc.<br />
- Ale dlaczego nie mogę pracować z Jamesem? - spytałam się szefa choć po jego minie widać było, że popełniłam błąd.<br />
- Ponieważ ja tak mówię. Pan James zna maniery i jest opanowany dzięki czemu umie pracować w różnym środowisku z różnymi ludźmi w porównaniu z Wami. Ciągle się kłócicie i nie umiecie ze sobą współpracować. To Wam pomoże i czegoś was nauczy! - wypowiedział swoje zdanie coraz bardziej ostrym głosem.<br />
- Ale przecież ostatnio się nie kłócimy - usłyszałam nagle głos Smitha, który uśmiechał się w stronę Richarda.<br />
- Jeśli chcecie dostać dobrą rekomendację to macie wykonać rozkaz! - wydarł się na nas. Skuliłam się delikatnie patrząc jak nasz szef wychodzi trzaskając drzwiami. Richard naprawdę mnie zadziwiał.<br />
- Chyba klimat świąt mu nie służy - powiedział uśmiechnięty od ucha do ucha czarnowłosy i jakby nigdy nic wrócił do pracy. Jego zachowania również nie mogłam pojąć. Od pamiętnego ranka od którego minęło około dwóch tygodni był on jakiś...inny choć chyba do niego bardziej pasowało określenie dziwny. Co chwila zerkał na mnie uśmiechając się od ucha do ucha. Próbowałam się dowiedzieć o co mu chodzi lecz moje starania poszły na marne. Może jednak się myliłam? Równie często znikał wraz z tą sekretareczką. Gdy wracali każdy inteligenty człowiek wiedział czym się zajmowali. Dotychczas idealne ubrania były wygięte i zmiętolone a niektóre guziki koszul źle zapięte. Posyłali sobie długie spojrzenia a Smith w najmniej spodziewanym momencie zawsze klepał ją w pośladek. Seksistowski dupek. Ta część zachowania była u niego normą więc może jednak z nim wszystko w porządku a ja po prostu jestem przewrażliwiona przez to wszystko co się stało. Skarciłam się w duchu i wzięłam natychmiast do roboty. Od tego zależała moja przyszłość. By zostać prawnikiem marzyłam odkąd skończyłam 9 lat i nikt a tym bardziej Chris mi nie przeszkodzi. Tydzień z rodziną i przyjaciółmi cieszył mnie niesamowicie. Gotowanie wraz z mamą, śpiewanie kolęd i czas spędzony z bliskimi pozwoli mi się odprężyć i nabrać sił. Miałam nadzieje, że brunet jedzie do rodziny inaczej nici z świąt. Mieszkanie w tym samym małym mieście miało wady i zalety. To rozmyślanie uzmysłowiło mi, że musiałam się dowiedzieć co Smith planuje. Podniosłam wzrok szukając go przy jego biurku oraz w naszym gabinecie lecz ten jak na złość zniknął tym samym zostałam samą z Jamesem. Jego unikałam od kilku dni. Stał się on zbyt natarczywy i nachalny. Nie rozumiał, że potrzebowałam czasu by żyć normalnie. Gdy tylko zaczął mnie całować a jego ręce wędrowały pod moje ubrania od razu miałam przed oczami ten koszmarny wieczór. Natychmiast wtedy odpychałam Jamesa a ten się na mnie denerwował i wszczynał awantury mówiąc, że robię problem z niczego bo przecież nic mi się nie stało. Owszem ci bandyci mnie nie zgwałcili, nie oszpecili, nie pobili ani nie zranili poważnie jednak dla mnie coś się stało. Moja bariera bezpieczeństwa się rozpadła. Sytuacja o której czytałam oraz czytałam i do tej pory myślałam, że mnie nie dotyczy i nie spotka właśnie mnie zaatakowała. Mężczyźni, osoby stanowiące połowę ludzkości przy których wiedziałam jak się zachować, co powiedzieć i nie bałam się ich teraz się stali się dla mnie czymś groźnym, nie bezpiecznym co może mnie skrzywdzić. Umiałam przewidzieć ich krok, co powiedzą i nigdy nie czułam się zagrożona. Może to wina mojego dotychczasowego myślenia sprawia, że tak dużo czasu potrzebuję by otrząsnąć się i powrócić do normalności. Widziałam jak James chce coś powiedzieć ale dźwięk mojego telefonu uratował mnie. Dziękowałam w duchu mamie za to, że zadzwoniła w tym momencie. Szybko wyszłam z pomieszczenia chcąc z nią porozmawiać i poinformować ją, że prawdopodobnie nie zjawię się u nich.<br />
Narracja Chrisa<br />
Cieszyłem się za kilka dni odpocznę od tej kancelarii. Choć wolałbym zostać w mieście wraz z Tomem i przetrwać te cholerne święta w towarzystwie kilku dziewczyn spełniających nasze zachcianki musiałem jednak pojechać do domu. Nie chciałem tego bo to prowadziło do spędzenia czasu z ojcem a tego nienawidziłem. Babcie dzwoniły prosząc mnie bym przyjechał więc by mieć spokoju powiedziałem im, że zrobię wszystko by się zjawić. Bardzo chciałem się z nimi spotkać. Były jedynymi członkami rodziny, które chroniły mnie przed ojcem po śmierci matki. Reszta albo miała gdzieś i się nie wtrącała albo mówili, że kłamie. Kierując się do naszego biura, które dla mnie bardziej z wielkości przypominało schowek na miotły zauważyłem brunetkę, która zdenerwowana rozmawiała z kimś przez telefon. Jej wolna dłoń co chwila kierowała się do włosów zarzucając je za ucho. Zrozumiałem z fragmentu który usłyszałem, że tłumaczyła dlaczego może nie zjawi się na święta w domu. Osoba z która rozmawiała musiała się bardzo zdenerwować bo brunetka uspokajała ją i tłumaczyła jej sytuacje. Gdy wypowiedziała imię kobiety wiedziałem, że rozmawiała ze swoją matką. Pamiętałem ją z dzieciństwa. Bycie sąsiadem powodowało, że wiele razy wpadaliśmy na siebie. Zrobiło mi się trochę żal Stuart gdy tak na nią patrzyłem. Mój telefon zawibrował informując mnie o smsie. Gdy wreszcie ruszałem dalej do biura przechodząc koło kobiety powiedziałem:<br />
- Możesz powiedzieć matce, że przyjedziesz na święta.<br />
21 grudnia koło godziny 17<br />
Narracja Lily<br />
Cholerny wigilijny cud. Tak myślałam przez kilka następnych godzin po tym jak Smith oznajmił, że jedziemy do naszych rodzin. Słyszałam jakie ma stosunki z ojcem i jaka jest tam sytuacja przez to sądziłam, że nie jedzie on na święta do domu przez i ja musiałabym tu zostać. Myliłam się jednak. Ostatnio często się to zdarzało. Bez problemu przeszłam całą odprawę dzięki czemu siedzę w samolocie i czekam na start maszyny, który ma nastąpić za chwile. Słyszę jak kobieta krzyczy o miejsce jej, które ktoś zajął najprawdopodobniej przez pomyłkę. Osoba przeprasza i wraz ze stewardesa kieruje się na początek w moją stronę. Moje rozmyślania przerwał głos tejże osoby mojego koszmaru.<br />
- Widzę, że jesteśmy skazani na siebie przez kilka następnych godzin - spojrzałam na bruneta chcąc zachować kamienną twarz choć miałam ochotę odejść jak najdalej. Im mniej czasu musiałam spędzić z nim tym lepiej. Ten hałas uniemożliwił ciągnięcie dyskusji. Zatkałam mocno uszy bo przez ten dźwięk można było ogłuchnąć. Przez około godziny lotu panowała między nami cisza. Była ona dobra bo nie musiałam się nim przejmować ale była też krepująca.<br />
- O Boże za jakie grzechy? - jęknęłam cicho jednak Chris to usłyszał.<br />
- Co jęczysz? Przecież Cię nie zjem - rzekł śmiejąc się podczas startu.<br />
- Nie ty połykasz w całości - warknęłam wściekła na mój pech. Bo to był po prostu świąteczny pech a nie cud. Dlaczego ja? Informacja z głośników po prostu mnie dobiła. Musimy lądować przez śnieżyce i to natychmiast. Już gorzej być nie może. Chyba. Jednak jak się później okazało myliłam się i to bardzo. Po raz kolejny. Dolecieliśmy do Wirgini Zachodniej gdzie wylądowaliśmy na nie wielkim lotnisku. Dobrze, że było one przystosowane do samolotów takich jak nasz bo inaczej mielibyśmy kłopoty jak usłyszałam od stewardes przechodzących koło mnie. Wszystkie loty odwołano na czas nieokreślony a święta już tylko za 3 dni. Ludzie czym prędzej kierowali się do jedynej wypożyczalni aut w mieście. Gdy ja czekałam aż obsługujący mnie mężczyzna zobaczy czy coś jeszcze mają Smith wykłócał się o to, że auto, które miał dostać bo był pierwszy obsługiwany dostał ktoś inny. Była to para staruszków wybierająca się do swoich wnuków. Chrisa to nie obchodziło i wrzeszczał coraz głośniej gdy owa para została odprowadzana do auta. W tym momencie przesadzał.<br />
- Pozostał nam tylko stary maluch - wyrwał mnie z transu ekspedient.<br />
- Biorę! - wykrzyknęłam uradowana, że jest ratunek. Mężczyzna miał niepewną minę jakby chciał przez to odradzić mimo wszystko wzięcie tego auta. Przesadzał bo auto nie mogło być aż tak kiepskie. Jednak ja je zobaczyłam z wrażenia o mało co nie upadłam. Myliłam się i to znowu.<br />
- Zdecydowanie za często mi się zdarza - szepnęłam sama do siebie trzymając w jednej ręce torbę a w drugiej kluczki od auta. Bałam się do niego podejść a co dopiero wejść do środka bo wygląda jakby się miał tylko przy delikatnym dotknięciu rozlecieć. Policzyłam do 10 i zaczęłam się pakować gdy usłyszałam krzyk dobrze mi znanej osoby. Smith.<br />
- Czego? - zapytałam gdy był juz przy aucie. Miał problem i to mnie cieszyło. Christopher Smith ma problem! Taki mały prezent na święta.<br />
- Zapłacę polowe wydatków - powiedział szybko przechodząc od razu do setna co mi się nie podobało. Chciałam się z nim trochę podroczyć.<br />
- Nie - odpowiedziałam mu patrząc prosto w jego oczy. Gdyby wzrok by mordował już bym leżała na ziemi patrząc na minę Smitha.<br />
- Więc czego chcesz? - pyta się trzymając język za zębami.<br />
- Poproś - wypowiedziałam jedno słowo, które jak myślę w jego słowniku niema. Zrobił się czerwony a po chwili wręcz purpurowy. Widać było, że chciał wszcząć awanturę ale nieźle się trzymał. Przełknął głośno ślinę i powiedział to. On naprawdę mnie o coś poprosił i to grzecznie! Cuda jednak się zdarzają.<br />
- Lily czy moglibyśmy razem udać się w podróż do naszych rodzin tym autem? - gdy skończył wybuchnęłam głośnym śmiechem. Patrzył na mnie groźnie lecz miałam to gdzieś przez dłuższy czas się śmiejąc. Wreszcie gdy już się uspokoiłam czkawka, która mnie dopadła nie pozwalała mi się wysłowić. Kiwnęłam mu na tak i rzuciłam kluczyki na znak, że to on prowadzi i weszłam bez słowa starając się uspokoić czkawkę.<br />
- Wariatka - szepnął cicho Chris.<br />
- Słyszałam! - krzyknęłam kolejny raz czkając.<br />
Narracja Chrisa<br />
Z każdą kolejną chwilą było coraz gorzej. Pogoda stawała się coraz gorsza a śniegu przybywało coraz więcej. Korki na ulicach ciągnęły się bardzo długo. W każdym mieście się zatrzymywaliśmy przy wypożyczalni aut ale żadna nie miała już samochodów. Byliśmy opóźnieni i to bardzo. Jeśli nie znajdziemy lepszego i szybszego auta a korki się nie zmniejszą to nawet na sylwestra nie dotrzemy tam.<br />
- Cholerne święta! - wrzasnąłem waląc w w kierownice. Byłem zły wręcz wściekły. Miałem ochotę coś rozwalić a śmiech brunetki denerwował mnie jeszcze bardziej.<br />
- Uważaj bo ci żyłka pęknie - powiedziała cicho próbując powstrzymać śmiech ale się nie udawało. Skupiłem się na prowadzeniu auta.<br />
22 grudnia<br />
Wieczór<br />
Narracja Lily<br />
Jakimś cudem z tak powolnym autem, korkami i śnieżycą udało się nam dotrzeć do stanu Kentucky. Przejechawszy granicę mimo opóźnienia jakie mamy postanowiliśmy zatrzymać się przy jednej z restauracji znajdującej się przy drodze. Jedzenie kolacji przebiegło w ciszy.Rozmawialiśmy w spokoju jedynie gdy Smith mówił mi o swoim pomyśle. Chce on jechać głównymi ulicami póki nie znajdziemy lepszego auta w jakieś wypożyczalni i wtedy zjechać na drogi mniej uczęszczane dzięki czemu będziemy mogli ominąć korki. Zgodziłam się. Dziwiłam się bardzo, że odkąd wyjechaliśmy ani razu nie kłóciliśmy się ani nic podobnego. Po godzinie odpoczynku wyruszyliśmy dalej tym razem to ja prowadziłam bo brunet już zasypiał.<br />
Następnego dnia<br />
Wszystko od samego rana szło dobrze. Pogoda się trochę uspokoiła, korki na ulicach się zmniejszyły a gdy zrobiliśmy przystanek w Louisville przy jednej z wypożyczalni samochodów okazało się, że mają jedno auto, które natychmiast wypożyczyliśmy. Srebrny Citroën C-Crosser czekał na nas gdy załatwiliśmy wszystkie papiery. Z takim autem mieliśmy szanse zdarzyć dotrzeć do domu na czas.<br />
Narracja Chrisa<br />
Cisza, spokój, normalne auto i żadnych korków na drogach. Ulice na obrzeżach miast i wsi niebyły uczęszczane dzięki czemu jechaliśmy dość prędko mimo pogarszającej się znów jak na złość pogody. Z głośników leciała kolejna kolęda. Chciałem zmienić na inną stacje ale na każdej z nich puszczano tylko świąteczne przeboje, które nie zagłuszyły dziwnych hałasów powodowanych przez auto. Spojrzałem na Stuart a ona w tym samym czasie na mnie gdy z lasu wybiegł jeleń. Szybko skręciłem autem w bok kiedy wpadliśmy w poślizgu i po chwili uderzyliśmy w jedno z drzew. Moja głowa bolała mnie od uderzenia. Obejrzałem czy nigdzie nie jestem ranny po czym spojrzałem by dowiedzieć się co ze Stuart. Była ona ranna na policzku i skroni skąd ciekły strużki krwi.<br />
- Nic mi nie jest - warknęła wyswobadzając się z pasów w tym samym momencie co ja. Gdy wyszliśmy z auta Lily ledwo zrobiła i krok i upadła by gdybym nie podbiegł do niej łapiąc ją. -Zostaw mnie! - krzyknęła gdy chciałem ją posadzić na krześle w aucie.<br />
- Uspokój się - również zły warknąłem a gdy ta mnie spoliczkowała ogarnęła mnie wściekłość. - Co ci odbiło? - krzyknąłem gdy się na mnie rzuciła wyzywając od najgorszych.<br />
- To wszystko twoja wina idioto - powiedziała zła bijąc mnie coraz wolniej w tors. Złapałem ją za dłonie i gdyby nie to znów by upadła gdy straciła przytomność. Przytrzymując ją otworzyłem tylne drzwi samochodu gdzie ją położyłem. Rozejrzałem się dookoła ale oprócz nas nie było widać żadnej żywej duszy a w najbliższej odległości nie było widać żadnego domu. Same lasy, pola i droga a do tego brak sygnału a telefon miał końcówkę baterii. Szczerze po raz pierwszy od dawna nie wiedziałem co robić. Po chwili namysłu zarzuciłem na ramiona obie torby a dziewczynę wziąłem na ręce i ruszyłem przed siebie szukając jakiegoś ratunku.<br />
Narracja Lily<br />
Pierwsze co poczułam po przebudzeniu to ból całego ciała a szczególnie głowy. Wyczułam dwa opatrunki założone na rany. W pomieszczeniu w którym się znajdowałam panowały ciemności jedynie poświata księżyca przedostająca się przez niewielkie okno dawała delikatne światło. Leżałam na łóżku dwuosobowym przykryta dwoma kołdrami a obok na szafce nocnej zobaczyłam swój telefon. Czym prędzej go wzięłam chcąc się dowiedzieć która jest godzina i co dziś za dzień ponieważ nie wiedziałam ile dokładnie spałam. 24 grudnia godzina 4.20 rano. Jęknęłam cicho chcąc przypomnieć sobie co się stało ale jedyne co pamiętam to wypadek i następnie ciemność. Nagle usłyszałam hałas dobiegający z naprzeciwka mnie. Gdy tam spojrzałam ujrzałam Chrisa, który okryty kocem spał na kanapie.<br />
<br />
<br />
Witajcie! Zacznę od tego, że bardzo Was przepraszam. Pod koniec wakacji chciałam odpocząć od pisania a gdy myślałam, że rozdział wstawię we wrześniu bądź w październiku zaczęły się problemy i zagrożenia w szkole, którymi musiałam się zająć. Przez cały ten czas nie mogłam dodać rozdziału i może też mi się nie chciało. Gdy zaczęłam pisać kilka dni przed świętami chciałam go dodać 24 ale s nie udało się tak samo jak 25. Rozdział pisałam pod przymusem bo wiedziałam, że jeśli teraz nie napisze to już wogle się za to nie wezmę. Rozdział jest i mam nadzieje, że choć trochę się Wam spodoba. Moje postanowienie noworoczne? - Częściej pisać rozdziały. Mam nadzieję, że może uda mi się w tym nowym roku je spełnić. Życzę Wam spóźnionych Wesołych Świąt:)<br />
<div>
<br /></div>
Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-41823735425923592112012-08-16T22:53:00.000+02:002012-08-17T16:56:58.209+02:00Rozdział 14<br />
<div class="MsoNormal">
<i>Zdenerwowany uszczypnąłem się w ramię i poszedłem po kolejny
kieliszek szampana. <br />
Później<br />
Siedziałem przy jednym ze stołów i
rozglądałem się po sali. Nie było nic ciekawego. Lily schowała się gdzieś w
tłumie, James z kimś rozmawiał, a Tom... Zaraz, zaraz.<br />
- Tom?! - spytałem sam siebie. - Co on
do cholery?<br />
Nie zdążyłem się dobrze zastanowić gdy przyjaciel do mnie podszedł i uścisnął
mi dłoń. Nie wiedziałem czy bardziej jestem zszokowany czy zaskoczony. <br />
- Sprawdzam jak idzie Ci zakład. -
uświadomił mnie. <br />
- Nawet. Niestety są pewne utrudnienia,
ale nie martw się o mnie. <br />
- Stuart nie wygląda już najlepiej.
Może jak Ci się uda to nawet dziś wykonasz swoją część umowy. <br />
- O czym Ty mówisz? - spytałem, ale gdy
lepiej spojrzałem się w tłum zauważyłem Lily siedzącą i kołyszącą się we
wszystkie strony. <br />
Naprawdę nie wyglądała za dobrze. Zrobiło mi się jej trochę żal. Spiorunowałem
Tom’a wzrokiem by zrozumiał, że mógł mi wcześniej uświadomić w jakim ona jest
stanie.<br />
Opuściłem przyjaciela nie pytając
nawet jakim cudem się tu znalazł i poszedłem w stronę brunetki. Wyciągnąłem
rękę w jej stronę, a ona uniosła głowę. Patrzyła na mnie nieufnie, ale w końcu
podała dłoń. Pomogłem jej wstać, po czym spojrzałem jej głęboko w oczy i znów
ujrzałem ten strach. Moje ciało przeszedł zimny dreszcz.<br />
- Nie umiem tańczyć. - szepnęła gdy
trzymałem ją w ramionach. <br />
- Nie będziemy tańczyć. - stwierdziłem.
<br />
Jej źrenice powiększyły się znacznie. Spokojnie mogłem zauważyć, że coś ją
martwi. Nie dziwiło mnie to po tym co się zdarzyło w jej życiu. <br />
- Zabiorę Cię do domu. Nie za mądre
byłoby gdybyś tu dłużej została. - uświadomiłem ją, a strach lekko znikł. <br />
Gdy już zbliżaliśmy się do drzwi,
nagle na naszej drodze stanął James. Nie wyglądał na zadowolonego. <br />
- Dokąd ją zabierasz?! - warknął. <br />
- Do domu. <br />
- Zostaw ją! Nie jest Twoja. <br />
- Nie jest też rzeczą, więc Twoja na
pewno też nie jest. - rzekłem i ominąłem go mocno szturchając go w ramię. <br />
Na szczęście dał sobie spokój i już nic nie powiedział. Czułem jedynie, że
patrzy na mnie dziwnym wzrokiem. <br />
W domu Lily Stuart<br />
Brunetka dość długo siedziała już w
łazience. Czekałem na nią, ale brakowało mi już sił. Byłem zmęczony. Nie
należała do najlżejszych, a każda taksówka którą próbowałem złapać unikała mnie
jak mysz kota. <br />
Nagle woda przestała lecieć. Miałem
nadzieję, że oznacza to koniec kąpieli oraz to, że dziewczyna zaraz opuści
łazienkę. Jednak odczekałem jeszcze jakieś dwadzieścia minut. <br />
Narracja Lily<br />
<b>W pokoju było ciemno. Było mi dobrze.
Mimo iż nie wyglądałam najlepiej to mniej więcej tak się czułam. Chris,
siedział na fotelu w mojej sypialni i ciekawie mi się przyglądał. Podobało mi
się to. Nawet bardzo.<br />
Jego wzrok mnie przyciągał. Nie
wiedziałam co się ze mną dzieje. Pragnęłam tego jeszcze bardziej niż mogłabym
to sobie wyobrazić. Był piękny.<br />
- Boję się. - szepnęłam, a on przytulił mnie jeszcze mocniej.<br />
- Nie masz czego. Nie przy mnie. -
odpowiedział po chwili.<br />
Zapach który unosił się w powietrzu,
był wspaniały. Zimne dłonie bruneta błądziły po moim ciele. Było to wręcz
wspaniałe. Jego dotyk... Jego smak... To co teraz się działo było piękne.</b><br />
Następnego dnia<br />
Mocny ból głowy nie pozwalał mi spać.
Otworzyłam szeroko oczy i zaraz bardzo tego pożałowałam. Słońce od razu mnie
oślepiło i spowodowało, że odruchowo schowałam twarz w poduszkę. <br />
Było mi zimno. Nie wiedziałam jednak
dlaczego więc po długim odpoczywaniu po śnie wstałam i oniemiałam. Byłam ubrana
w najbardziej skąpą bieliznę jaką posiadałam. A jedyne co pamiętałam z dnia
poprzedniego to, to że Chris mnie odprowadzał do domu. <br />
- Cholera! - załkałam żałośnie. - Co Ty
głupia zrobiłaś. <br />
Poszłam po szlafrok do łazienki i
zeszłam do kuchni. Tam doznałam jeszcze większego szoku. Brunet stał w mojej
kuchni i smażył naleśniki. <br />
- Wreszcie wstałaś. Dość późno już. -
powiedział, a ja spojrzałam w stronę zegarka wiszącego nad przejściem do
salonu. <br />
Było kilka minut po dwunastej. Moją uwagę jednak bardziej przykuła sofa na
której leżała poduszka i koc. Poczułam lekką ulgę, ale przecież zdarzyć mogło
się wszystko. <br />
- Czy my...? - zaczęłam, ale nie
wiedziałam co powiedzieć.<br />
Mężczyzna zaskoczony obrócił się w moją stronę i parsknął śmiechem. Poczułam
się żałosna i głupia.<br />
- Może wyładniałaś, ale mam jakieś
zasady dziecino. - rzekł po chwili, a ja poczułam się urażona więc odwróciłam
się i poszłam do sypialni. <br />
Sięgnęłam z szafy spodnie od dresu i
białą bokserkę. Ubrałam się szybko i poszłam do łazienki po szczotkę. Gdy
zobaczyłam swoje odbicie nie wiedziałam czy się śmiać, czy płakać.
Przypominałam klauna, który przepłakał chyba pół nocy. Warknęłam tylko na
siebie zła i sięgnęłam tonik oraz waciki. Starannie zmyłam cały makijaż z
wczoraj po czym rozczesałam włosy. Związałam je w kuca po wsuwałam wsuwki we
włosy. <br />
Nie za bardzo szczęśliwa tym, że
brunet jest u mnie w domu z litości wróciłam na dół. Stawiał już talerze na
stół, więc usiadłam na jednym z miejsc. Cały czas mi się przyglądał. Czułam się
osaczona.<br />
- Co?! - warknęłam w końcu, a kawałek
naleśnika którego właśnie miałam w buzi, wypadł na podłogę. <br />
Brunet zaczął się głośno śmiać, a ja tylko czułam jak oblewam się rumieńcem.
Dawno nie byłam aż tak zawstydzona. <br />
- Ty serio się tak ubierasz jak jesteś
w domu? - zapytał ironicznie, a ja rzuciłam w niego truskawką, którą miałam na
talerzu.<br /><br />_____________________________________<br /><b>* Pogrubiona czcionka jest snem ! </b><br />Wróciłam ;p ktoś tęsknił ? ;> a tak wgl to podoba mi się ten rozdział :) O dziwo ;D Ja wybywam jutro nad Bałtyk <33 więc się żegnam ; )<br />Udanego końca wakacji życzy, </i><b><o:p></o:p></b></div>
Tränehttp://www.blogger.com/profile/09286665730930157431noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-60345240470606194472012-07-24T10:26:00.000+02:002012-08-25T19:12:54.518+02:00Rozdział 13<br />
<i>Minęło kilka dni od feralnej nocy. Jedyną dobrą rzeczą od tego czasu było wyjście Anji ze szpitala. Tego samego dnia powiedziałam Katie o wszystkim. Musiałam ponieważ to niszczyło mnie od środka nie pozwalając wrócić do normalnego życia. Wymiana drzwi z większą ilością zamków oraz alarm przeciw włamaniowy nie zmniejszyły mego strachu mimo, że wszyscy zostali wtedy złapani. Koszmar powracał cały czas niepozwalając przespać mi spokojnie ani jednej nocy. Nie pomagały ani tabletki nasenne ani włączone światło w całym mieszkaniu. Ukrywałam swój stan przed wszystkimi oprócz Katie. Cienie pod oczami zakrywałam makijażem a przed pracą piłam dwie kawy oraz nieraz redbula by dodać sobie energii. Dodatkowo by nie zdradzić się większą ilością kaw kupowałam cukierki kawowe. Udawałam radosną i szczęśliwą jakby nic się nie wydarzyło oraz spotykałam się z Jamesem. Nie chciałam ukazywać swojej słabości bo Smith by to wykorzystał przeciwko mnie. Katie pewnego wieczora doradziła bym poszła do psychiatry lecz ja nie chciałam o tym słyszeć. Cały czas pamiętam co wtedy powiedziała:</i><br />
<i>- Życie zbudowane na kłamstwie może w każdej chwili pęknąć - miałam nadzieje, że w moim przypadku to się niestanie.</i><br />
<i>Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i stwierdziłam, że wyglądam przyzwoicie. Granatowa sukienka idealnie przylegała do ciała. Rękawy długości 3/4 zakrywały większość siniaków a pomagały im w tym zestaw srebrnych bransoletek na jednej dłoni oraz średniej wielkości srebrny zegarek, który był pamiątką rodzinną na drugiej dłoni. Długość do kolan według mnie nie prowokowała a czarne rajstopy i tego samego koloru kozaki zakrywały siniaki. Założyłam delikatny wisiorek na szyje, która była jedynym odkrytym obszarem na którym nie znajdowały się siniaki. Te na twarzy zakryłam jak zwykle warstwą makijażu. Przeczesałam delikatnie palcami włosy, które delikatnie falowały się. Wzięłam z wieszaka płaszcz, który ubrałam a następnie wzięłam potrzebne rzeczy i wyszłam z mieszkania nie chcąc się spóźnić na praktyki. Jak na Nowy Jork pogoda była z każdym dniem gorsza. Meteorolodzy zaczęli nawet ostrzegać przed możliwością najścia śnieżycy. Powoli nie chcąc zrobić wypadku jechałam co chwila patrząc na zegarek. Korek był przeogromny.</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Co chwila coś sortowałem, układałem, poprawiłem lub robiłem inne tego typu rzeczy. Pierwszy raz wyjątkowo byłem przed czasem a nie jak zawsze na styk. Pana chłoptasia ulizańca zastałem jako jedynego w "biurze" studentów. Patrząc na niego miałem ochotę dać mu w tą gębę tak by go własna matka nie poznała. Nagle do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Richard.</i><br />
<i>- Jest Lily? - spytał się rozglądając się po pomieszczeniu, które było w katastrofalnym stanie. To było prawdą. Gdy wszedłem do naszego "biura" szczęka opadła mi na sam dół. Przysłano nam mnóstwo papierów z archiwów, które mieliśmy skomputeryzować.</i><br />
<i>- Nie niema ale jeszcze ma 15 minut - powiedział James przerywając swoją prace.</i><br />
<i>- Ah dobrze, dobrze. Jak tylko przyjedzie to zawołajcie mnie - oznajmił i już miał odejść gdy jak na zawołanie w kancelarii zjawiła się Lily.</i><br />
<i>- Witaj Richardzie - powiedziała uśmiechnięta wchodząc z wdziękiem i siadając przy swoim biurku.</i><br />
<i>- Witaj Lily - odpowiedział Richard stając na środku pomieszczenia. - Skoro jesteście wszyscy to mogę wreszcie ogłosić. Sędzia Kostrock organizuje pojutrze bal na którego zaprasza wszystkie szychy ze świata prawa. Mój wspólnik Mikeal Watts nie może wraz z swoją żoną iść ani również moja żona dlatego mam 3 zaproszenia, które postanowiłem dać Wam. Bal rozpoczyna się o godzinie 20. Obowiązkowe są stroje wieczorowe - skończył swoją przemowę uśmiechnięty. Nie mogłem tego mężczyzny rozgryźć, jakby składał z dwóch osobowości. Raz był miłym, uśmiechniętym mężczyznom, szefem tej kancelarii, który traktował swoich pracowników jak przyjaciół a innym razem był zimnym, bezwzględnym człowiekiem, który jest gotów zrobić wszystko by wygrać. Nigdy nie wiadomo było jaki będzie tego dnia. Każdy zgodził się pójść nie mając na ten dzień innych planów. Richard zostawił nas oznajmiając, że zaraz dostaniemy od niego kolejną papierkową robotę a my zajęliśmy swoje miejsca. Pan elegancik jak nazywałem tego idiotę Jamesa poszedł po kawę wcześniej pytając się czy któreś z nas nie chce. Spojrzałem na brunetkę, która nadal nie wyglądała tak jak przed tym zdarzeniem. Bił od niej smutek, strach, niepewność a nie energia, dobroć, siła, pewność siebie. Boże coś ze mną nie tak.</i><br />
<i>- Wszystko dobrze? - spytałem się. Ta dobroć w stosunku do niej mnie zadziwiała. Mój mózg zaczął się chyba psuć lub topnieć na miękkie jajko. Ponure czekoladowe tęczówki spojrzały na mnie. Były takie puste wręcz martwe. Boże człowieku co się z tobą dzieje?! Naprawdę tracę zmysły. Brunetka spojrzała na mnie podejrzliwie a na jej ustach powoli formował się od dawna niewidziany uśmiech.</i><br />
<i>- Smith powiedz mi czy coś Ci na głowę spadło czy to koniec świata? - spytała się mnie tak jak to robiła dawna Stuart przed tym zdarzeniem.</i><br />
<i>- Ty to umiesz niszczyć ludziom humor oraz takie chwile - powiedziałem sarkastycznie również się uśmiechając.</i><br />
<i>- Uczyłam się od mistrza - stwierdziła nie będąc mi dłużna. Ten nasz wywód przerwał pan elegancik, który wrócił z trzema kawami oraz z taką samą ilością rogalików z nadzieniami. Wziąłem tylko kawę a następnie wziąłem się do pracy. Miałem ochotę dolać arszeniku do jego napoju lecz nie był wart bym przez niego siedział. Jak Tom się dowie, że nie zrobiłem żadnych postępów w zakładzie to mnie wyśmieje. Spojrzałem na brunetkę, która od razu gdy wszedł ten idiota wrócił przywdziała na twarz uśmiech, który bił sztucznością na kilometr.</i><br />
<i>Później</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Od kilku godzin chodziłam wraz z Katie i jej córkami po centrum handlowym. Przyjaciółka nie miała z kim zostawić swoich córek więc musiały nam towarzyszyć.</i><br />
<i>- Oj Katie nie przepraszaj bo nie masz za co. Przynajmniej są dodatkowe dwie głowy do pomocy - powiedziałam uśmiechając się gdy wchodziłyśmy do kolejnego sklepu aż nagle się zatrzymałam. Naprzeciwko nas znajdował się nowo otwarty sklep Diora a na wystawie znajdowała się sukienka moich marzeń.</i><br />
<i>- Ciociu patrz - krzyknęła Lui, która jak się okazało patrzyła na tą samą sukienkę. Stuknęłam ramieniem brunetkę by zobaczyła to co ja. Jej mina mówiła, że zgadzała się ze mną.</i><br />
<i>Dwa dni później</i><br />
<i>Wieczór</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Stałem w środku domu pani sędzi rozglądając się dookoła. Mój wzrok nie tylko przyciągało wnętrze domu ale również ludzie, najważniejsi w świecie prawa. Spojrzałem w stronę drzwi i oniemiałem. Mimo, że nienawidziłem Stuart z całego serca nie mogłam się na nią przestać patrzeć. Wyglądała jak anioł w białej sukni bez ramiączek. Tuż przy biuście kobiety materiał kreacji był pomarszczony a na środku znajdował się mały, srebrny kwiatek. Dół sukni delikatnie przylegał do ciała a dłuższy tren ciągnął się za nią. Włosy lekko upięła w kok. Po raz pierwszy od kilku dni wyglądała jak ta dawna Stuart. Wypiłem kieliszka szampana, który miałem w ręku a następnie ruszyłem w stronę brunetki.</i><br />
<i>- Gdzie zgubiłaś towarzysza? - zadałem jej pytanie cały czas przyglądając się jej.</i><br />
<i>- A czy ktoś powiedział, że ja przyjdę z kims? - odpowiedziała mi pytaniem na pytanie. Chciałem się zapytać o tego dupka lecz niestety pojawił się znikąd przeszkadzając mi.</i><br />
<i>- Wyglądasz cudownie. Zatańczymy? - spytał się jej a te od razu się zgodziła. Gdy odeszli z moich ust wydobyła się wiązanka przekleństw skierowana do tego idioty. Chyba jednak pomyśle o użyciu arszeniku.</i><br />
<i><br /></i>
<i><br /></i>
<i> Molly</i><br />
<i>__________________________________________</i><br />
<i>Hej i hello:)Jak mijają Wam wakacje?Mi całkiem dobrze choć mogłyby by być lepsze.Mam nadzieje,że rozdział spodoba się choć trochę.Teraz kilka informacji:</i><br />
<i>-wygląd bloga jest tymczasowy.Już niedługo wróci ten co widnieje na forget-secrets</i><br />
<i>-przepraszam za błędy lecz wyjeżdżam i nie mam czasu jeszcze głębiej się przyjrzeć i wyłapać resztę.Gdy wrócę wszystkie odcinki będą poprawiane</i><br />
<i>-jeśli chodzi o informowanie to jeśli kogoś pominęłam proszę napisać tutaj a natychmiast zostanie dodany. Informuję tylko przez gg a jeśli ktoś mimo to chce żebym informowała na blogach to ja to zrobię lecz na własną odpowiedzialność.Jeśli ktoś ma bloga na onecie i niedostanie powiadomienia to nie moja wina.Ja się nie będę z tym portalem użerać.</i><br />
<i>-z powrotem witamy na blogu Trane:)Mam nadzieje,że dzięki temu rozdziały będą częściej się pojawiać.</i><br />
<i><br /></i>
<i>Do zobaczenia:*</i><br />
<div>
<br /></div>
Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com16tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-6714666006654028702012-07-17T00:04:00.000+02:002012-07-21T18:29:15.357+02:00Rozdział 12<div>
<i>Mężczyzna wielkiej postury zbliżył się do mnie. Zauważyłam mały błysk w jego ręce, który okazał się nożem. Instynktownie odsunęłam się wpadając na kolejnych drani, którzy złapali mnie od tyłu. Z całej siły zaczęłam się szarpać lecz to nie przynosiło żadnego skutku ponieważ napastnicy byli dwa razy więksi i silniejsi ode mnie. Chciałam krzyczeć lecz jeden z mężczyzn trzymających mnie z tyłu położył dłoń na moich ustach uniemożliwiając mi to. Te szumowiny zaciągnęły mnie w głąb bocznej uliczki lecz nadal widziałam główną ulice i miałam szanse zostać zauważona lub usłyszana. Modliłam się by ktoś tędy przejeżdżał lub przechodził. Napastnik z nożem przybliżył się pozostawiając minimalną odległość między nami. Jego cuchnący oddech owiał moją twarz sprawiając, że miałam chęć wymiotować. Przybliżył nóż do mojego policzka a następnie kierował go w dół gdzie zatrzymał się przy guzikach od płaszcza, które po kolei rozcinał ukazując mnie w czarnej sukience. Chciało mi się płakać. Czułam jak łzy chcą wypłynąć z moich oczu cieknąc po policzkach lecz ze wszystkich sił starałam się je powstrzymać nie chcąc pokazać tym łajdakom mojej słabości. Ostrze noża poczułam na swojej szyji a po chwili na dekolcie. Drugą rękę tego sukinsyna odczułam pod sukienką na udzie. Próbowałam się jakoś wyszarpnąć na co reszta się zaśmiała. Tak bardzo pragnęłam by ktoś mi pomógł i uratował.
</i></div>
<div>
<i>- Nie wyrywaj się bo i tak nie uciekniesz - syknął wprost do mojego ucha trzymający mnie bandyta a następnie polizał je na co zareagowałam wzdrygnięciem wywołując kolejną dawkę śmiechu. - Spędzisz z nami całą noc. Każdy po kolei się tobą zajmie -warknął kładąc swoją łapę na moich piersiach a po chwili wraz z drugim rabusiem rozerwał moją sukienkę. Widziałam w oczach tych ludzi szaleństwo. Wiedziałam, że będzie to najgorsza noc mojego życia jeśli ją przeżyje. Widać było, że napastnik z nożem był ich szefem. Podał swojemu koledze nóż cały czas patrząc na moje półnagie ciało. Ponownie zbliżył się do mnie kładąc jedną z dłoni na moje piersi. Cały czas staram się wyszarpać jednak nic mi to nie pomagało. Jego dłoń kierowała się powoli w dół zbliżając się do moich stringów. Zaczął całować mnie zjeżdżając na moje piersi. Jego rękę poczułam pod materiałem dolnej części bielizny a drugą zgniótł moją pierś. Z moich ust wydobył się niechciany jęk czym znów doprowadziłam wszystkich do śmiechu.</i></div>
<div>
<i>- Patrzcie drodzy koledzy naszej pannie się podoba. Zróbmy wszystko by nie zapomniała tej nocy - rzekł doniosłym tonem próbując rozerwać by stanik.</i></div>
<div>
<i>Narracja Chrisa</i></div>
<div>
<i>Baran, idiota, ciamajda, głupek oraz chory na umyśle psychopata. Przez całą drogę szukałem wyzwisk, które opisywałyby moją głupotę. Czekając wraz z Tomem na Kathrine i Inez, które miały nas zabawiać przez całą noc przypomniałem sobie o ważnych dokumentach. Pożyczyłem od mego przyjaciela czerwony kabriolet co było błędem patrząc na pogodę, która panowała dzisiejszego wieczoru. Chciałem jak najszybciej dostać się do biura by wziąć te papiery. Nie chciałem by Richard mnie następnego dnia zamordował. Miałem nadzieje, że w kancelarii ktoś jeszcze jest przykład Stuart lub jakiś kujon prawnik, który chcący przypodobać się Richardowi. Nagle usłyszałem głośny, przerażający krzyk, który od razu rozpoznałem jako głos Stuart. Natychmiast zatrzymałem się rozglądając się za postacią kobiety. Usłyszałem jej krzyk jeszcze kilka razy aż zauważyłem dwóch mężczyzn w bocznej alejce. Zauważyłem starszego pana wystającego w oknie. Zapewnię i on usłyszał krzyk Stuart.</i></div>
<div>
<i>- Niech pan natychmiast dzwoni po policje! - krzyknąłem wybiegając z auta a mężczyzna zniknął. Miałem nadzieje, że zadzwoni po gliny. Pobiegłem w stronę gdzie słyszałem krzyk Lily. Zauważyłem również, że nie tylko ja wybiegłem w stronę tej uliczki. Dwóch mężczyzn pobiegło razem ze mną. To co ujrzałem sprawiło, że chciałem zabić te gnidy. W kręgu tych szumowin zobaczyłem Lily. Jej płaszcz oraz torebka leżały na ziemi a sukienka była rozerwana z przodu ukazując jej ciało w samej bieliźnie. Na jej brzuchu oraz twarzy widniało kilka siniaków. Z jej twarzy można było wyczytać strach i przerażenie. Cały czas wyrywała się napastnikom lecz nie udawało się jej.</i></div>
<div>
<i>- Ej ta pani powiedziała nie - rzekłem wściekły. - Chyba matki was nie wychowały - dodałem sarkastycznie. Widać było, że zbiry się wkurzyły. Ci dwaj trzymający Lilke puścili ją i razem z resztą ruszyli na nas. Sześciu na trzech to było nie fer. Jeden z nich uderzył mnie w brzuch a następnie w twarz lecz nie byłem mu dłużny. Po chwili zjawiły się trzy wozy policyjne, które złapało tych zbirów oraz natychmiast wezwało karetkę. Otarłem krew lecącą z wargi i podbiegłem do leżącej na ziemi Lily. Brunetka była cała roztrzęsiona i gdy tylko zrobiłem krok w jej stronę ona się delikatnie cofnęła choć widać, że przychodziło jej to z trudem. Objąłem ją podnosząc z ziemi. Była przerażona. Łzy lecące po policzkach rozmazały cały makijaż, pod jej oczami były czarne ślady od tuszu a ślady szminki znalazły się na poliku. Jeden z policjantów pomógł mi zanieść ją do karetki, która zawiozła nas do szpitala(...)</i></div>
<div>
<i>Siedziałem na korytarzy szpitalnym obserwując jak policjant spisuje jej zeznania a drugi robi zdjęcia jej brzucha, dłoni oraz twarzy. Jej ciuchy zostały zabrane jako dowody a brunetka dostała niebieski strój lekarski, który nosili najczęściej chirurdzy lub lekarze na sali operacyjnej. Widziałem jak zaciska swoje drobne dłonie w pięści oraz zaciska oczy nie chcąc się rozpłakać. Jej oczy, które błyszczały wesołymi iskierkami były teraz smutne i puste. Po kilkunastu kolejnych minutach wyszła podchodząc do mnie jednocześnie unikając mojego spojrzenia. Dłońmi objęła się za ramiona jakby chcąc stworzyć wokół siebie tarcze, która ją ochroni przed całym złem tego świata.</i></div>
<div>
<i>- Chciałam Ci podziękować - szepnęła cicho ledwo słyszalnie.</i></div>
<div>
<i>- Niema sprawy. Dobrze, że nic Ci się nie stało - powiedziałem a ona spojrzała na mnie zdziwiona. - Stuart nie jestem aż takim potworem za jakiego mnie uważasz - dodałem patrząc na jej twarz. Nie byłem pewny ale wydawało mi się, że na jej ustach pojawił się nikły uśmiech. - Podwieźć Cię do domu? - spytałem wiedząc, że i tak już niczego dziś nie zrobię.</i></div>
<div>
<i>- Mógłbyś? - spytała zszokowana trochę.</i></div>
<div>
<i>- Jasne. Chodź - rzekłem kierując się w stronę wyjścia a ona za mną lecz gdy znów się na nią spojrzałem uświadomiłem sobie, że ona jest tylko w krótkim rękawku a na dworze panował mróz. Bez zastanowienia zdjąłem swoją kurtkę po czym okryłem ją Lily tym samym wywołując u niej jeszcze większy szok niż kiedykolwiek. Bez słowa skierowaliśmy się do auta a następnie zawiozłem ją do jej mieszkania.</i></div>
<div>
<i>Narracja Lily</i></div>
<div>
<i>- Dziękuje za uratowanie życia - szepnęłam cicho unikając jego spojrzenia.</i></div>
<div>
<i>- Powtarzam, że niema sprawy - powiedział po raz kolejny mnie zaskakując. Nie spodziewałam się takiego zachowania po nim. Zdjęłam kurtkę, którą mu oddałam. Wysiadłam z auta chcąc jak najszybciej znaleźć się w domu. Przez cały czas puki nie wsiadłam do środka budynku w którym mieszkałam czułam na sobie spojrzenie Chrisa. Gdy tylko znalazłam się w mieszkaniu zamknęłam się na wszystkie zamki. Pozwoliłam swoim łzom by wypłynęły z oczu niszcząc jeszcze bardziej pozostałości po makijażu. Płacząc szybko pozbywałam się ciuchów chcąc iść pod prysznic by zmyć z siebie ten brud. Czułam się jak śmieć, nic niewarty człowiek potraktowany jak jakaś rzecz. Gorące krople wody spływające po moim ciele mieszały się z łzami. Oparłam się o kafelki gdy zrobiło mi się słabo. Spojrzałam na gąbkę oraz mydło w płynie, które natychmiast wzięłam. Przez długi czas szorowałam swoje ciało chcąc zmyć niewidzialny brud. Gdy byłam czerwona od ostrej części gąbki wyszłam z pod prysznica ubierając najdłuższą piżamę. Zgasiłam wszystkie światła po drodze biorąc chusteczki z łazienki a następnie weszłam do łóżka zakupując pod kołdrą oraz kocem. Przez jeszcze dłuższy czas szloch nie pozwalał mi usnąć.</i></div>
<div>
<i>Następnego dnia</i></div>
<div>
<i>Narracja Chrisa</i></div>
<div>
<i>Gdy tylko wszedłem do kancelarii od razu dopadł mnie Richard a obok niego stał James. Okazało się, że kilka minut przed moim przyjściem przyszła dwójka policjantów, która chciała zadać mi oraz Stuart kilka dodatkowych pytań tak więc cała kancelaria wiedziała. Brunetka powinna być już dawno w kancelarii co martwiło szefa puki nie zjawili się mundurowi. Po przyrzeczeniu Richardowi, że nic mi nie jest wziąłem się do roboty kładąc niewielki pakunek, który kupiłem po drodze tu jadając. Wielki szok przeżyłem gdy po 30 minutach Stuart się zjawiła w kancelarii. Ubrana była w czarne, długie spodnie oraz jak mogłem zauważyć gdy zdjęła płaszcz w białą bluzkę na długi rękaw. Na szyji miała wisiorek, który częściowo zakrywał siniak znajdujący się tam. Pod oczami miała sińce, które przyciągały uwagę. Każdy kto spoglądał na jej twarz mógł zauważyć wielki, fioletowy siniak znajdujący się tuż przy jej prawym oku oraz kilka mniejszych. Widziałem jak delikatnie odsunęłam się od Jamesa, który chciał ją objąć. Po kilkunastu minutach zapewnień, że nic jej nie jest weszła do biura. Delikatnym skinieniem głowy przywitała się ze mną. Odwzajemniłem ten gest wstając i biorąc pakunek, który położyłem na jej biurku.</i></div>
<div>
<i>- Otwórz - poleciłem. Brunetka zdziwiona wykonała mój rozkaz. Gdy z małego, zielonego pudełka wyjęła paralizator na jej ustach pojawił się nikły uśmiech.</i></div>
<div>
<i>- Czy z tobą wszystko w porządku? - spytała zabawnie patrząc nadal na urządzenie obronne. </i></div>
<div>
<i>- Wiesz wystarczy, że podziękujesz - rzekłem trochę sarkastycznie. </i></div>
<div>
<i>- Dziękuje - szepnęła speszona - Za wczoraj również dziękuje - dodała wreszcie spoglądając mi w oczy. Były takie same jak wczoraj. Puste i smutne.</i></div>
<div>
<i>- Powtarzasz się Stuart - powiedziałem siadając na swoim miejscu. - Nie jestem aż takim potworem za jakiego mnie uważasz -dodałem.</i></div>
<div>
<i>___________________________________________</i></div>
<div>
<i>Hello Wam. Od samego początku miałam koncepcję, że Lily niezostanie uratowana a potem...Potem to na razie tajemnica, którą niedługo poznacie. Jednak czytając wasze komentarze postanowiłam zmienić swój plan. W tym rozdziale chciałam ukazać Chrisa jako supermana, który jest jednym z moich bohaterów do których zalicza się tylko jeszcze Batman. Chciałam ukazać dobre strony Chrisa i ma nadzieje, że mi to się udało. Jak podoba się Wam nowy wygląd? Ja wręcz go pokochałam. Do zobaczenia wkrótce.</i></div>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-84007007549597261172012-07-16T23:41:00.000+02:002012-07-21T18:32:02.997+02:00Rozdział 11<i>Promienie słonecznie zaczęły drastycznie mnie budzić przerywając piękny sen. Mruknęłam chcąc by promienie zniknęły i nastała ciemność a ja żebym mogła dłużej spać. Przewróciłam się na drugą stronę by osłonić twarz przed światłem i wtedy poczułam, że nie jestem sama. Zdałam sobie również sprawę, że to nie moje łóżko a tym bardziej to nie moje mieszkanie. Obok mnie leżał do pasa przykryty James. Brunet oddychał powoli. Leżał na plecach z jedną dłonią pod głową a drugą wzdłuż tułowia. Powoli by nie obudzić go podniosłam się od pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po ciuchach walących się po całym pokoju a następnie spojrzałam na zegarek.</i><br />
<i>- O cholera - pisnęłam nie patrząc czy obudzę Jamesa. Zaczęłam ubierać kolejne części ciuchów.</i><br />
<i>- Co się dzieje? - spytał zaspany brunet. Nawet w takim wydaniu wyglądał cholernie przystojnie.</i><br />
<i>- Jest za 7.30 a o 8 powinniśmy być w kancelarii - rzekłam zdenerwowana kończąc ubieranie się. Nie lubię się spóźniać a do tego właśnie dziś mieliśmy iść na rozprawę wielkiego bosa narkotykowego, przywódcy jednej z rodzin mafijnych w Nowym Jorku. James wstał z łóżka okryty pościelą szukając bokserek. Gdy je założył podszedł do mnie przerywając mi zapinanie bluzki. Jego dłonie znalazły się na moim nagim brzuchu i szły w górę gdy ten delikatnie pchnął mnie na ścianę. Poczułam delikatne pocałunki na szyji, które szły niżej i niżej. Mój oddech diamentalnie stał się krótki, urywany, płytki. Brunet wrócił do moich warg całując mnie namiętnie, zachłannie. Z moich ust wydobył się cichy jęk gdy poczułam jego ręce pod spódnicą.</i><br />
<i>- James nie możemy - rzekłam między pocałunkami jednak mężczyzna mnie nie słuchał. Po raz kolejny mnie pocałował - Dzisiaj mieliśmy jechać na rozprawę Massino - po tych słowach oprzytomnił.</i><br />
<i>- O cholera - rzekł i sam zaczął się ubierać. Wyglądało to tak komicznie, że aż wybuchłam śmiechem. - Z czego się śmiejesz? - zapytał sam rozbawiony. Pokręciłam tylko głową nadal się śmiejąc. Ubraliśmy się i czym szybciej wybiegliśmy z niego. Jadąc James złamał chyba z 10 przepisów drogowych.</i><br />
<i>- Wiesz, że jak Cie złapią to nici z twojej kariery? - zadałam mu retoryczne pytanie.</i><br />
<i>- Również jak ominę rozprawę Massino to nici z mojej kariery - odpowiedział uśmiechając się, miał racje.</i><br />
<i>- Zatrzymaj się! - krzyknęłam przed sklepem Gucci</i><br />
<i>- Co ty wyprawia...? - chciał się dowiedzieć lecz nie zdążył gdyż wybiegłam. Prędko wybrałam w sklepie czarną sukienkę w swoim rozmiarze i natychmiast wróciłam do auta.</i><br />
<i>- Jedź i nie podglądaj! - powiedziałam siadając na tyle chcąc się przebrać. Nie mogłam iść w tych samych ciuchach dwa razy z rzędu a najbardziej ze względu na Smitha. Miałby satysfakcje z tego i nie dałby mi żyć. Zdjęłam płaszcz, marynarkę oraz bluzkę zostając tylko w spódnicy i staniku. Zaśmiałam się cicho gdy ujrzałam jak James ukradkiem spogląda na mnie. Pozbyłam się spódnicy a następnie założyłam sukienkę. Włosy zaczesałam w koński ogon a usta pomalowałam krwistoczerwoną szminką oraz przeciągnęłam rzęsy tuszem. Z dna torebki wyciągnęłam cienie do powiek z których wybrałam czarny kolor. Kropla perfum Diora i byłam gotowa.</i><br />
<i>- Wyglądasz cudownie - rzekł James zatrzymując się pod kancelarią. Wysiadł a następnie otworzył mi drzwi.</i><br />
<i>- Dziękuje - szepnęłam obdarowując go pocałunkiem w policzek. Delikatnie wytarłam czerwony ślad po szmince. Oboje weszliśmy do kancelarii gdzie czekał już Chris i Richard. Po ustaleniu kilku rzeczy pojechaliśmy do sądu najwyższego gdzie miała się odbyć jedna z największych rozpraw ostatniej dekady(...)</i><br />
<i>Narracja Chris</i><br />
<i>- Proszę wstać nadchodzi sędzia Anna Kostrock - rzekł strażnik i wszyscy wstali. Kostrock był jedną z najlepszych sędziów w Nowym Jorku a nawet w USA. Była zimna, ostra i bezwzględna. Nie pozwalała się zastraszyć szczególnie od czterech lat. Właśnie wtedy Kostrock straciła swoją córkę, która została brutalnie zamordowana prawdopodobnie przez mafiosa, którejś z nowojorskich rodzin. Dziennikarze co chwila pstrykali zdjęcia. - Proszę usiąść - rzekł ten sam mężczyzna. - Sprawa numer 55609239 Stan Nowy Jork przeciwko Josephowi Charlesowi Massino - dokończył.</i><br />
<i>Proces się rozpoczął. Każdy obecny obserwował zaciętą walkę między Johnem Adrew Millerem a obrońcą Massino, który zapewne brał udział w interesach swojego klienta. Sali znajdowało mnóstwo policjantów, rodziny ofiar, fotoreporterzy oraz każdy szanowany prawnik, który musiał to obejrzeć. Massino przedstawiano wiele zarzutów takich jak wymuszenia, lichwę, podpalenia, siedem zabójstw, nielegalny hazard, włoską loterie oraz pranie brudnych pieniędzy. Żadne, nawet największe argumenty obrońcy tego mafiosa nie wywoływały żadnych emocji u pani sędzi i ławy przysięgłych. Stawiałem, że dostanie dożywocie. Kątem oka spojrzałem na Lily i Jamesa, których już od pewnego czasu po prostu nazywałem gołąbki nierozłączki. Była ciągle uśmiechnięta, co chwila zerkała w stronę Jamesa posyłając mu długie, przeciągłe spojrzenia. W czarnej, obcisłej sukience wyglądała pociągająco. Z łatwością wyobraziłem sobie noc spędzoną z nią.</i><br />
<i>- Cholera co ty gadasz człowieku - szepnąłem. Po kilku godzinach wiedziałem, że zgadłem. Big Joey czyli Joseph Charles Massino został skazany na dożywocie.</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Było dzisiaj wyjątkowo zimno. Była połowa listopada a śniegu było więcej niż nieraz w grudniu. Po rozprawie, która dziś się odbyła mieliśmy nawał roboty. Co chwila Richard przynosił dla nas nowe zadania. Przez dokumenty dostarczone dziś nie widziałam swojego biurka.</i><br />
<i>- Jezu - mruknęłam załamana na co zaśmiał się Smith - Oh zamknij się - warknęłam choć przypomniałam sobie o naszym "pokoju". </i><br />
<i>- Śmiać się mogę. To jest wolny kraj - odpowiedział uśmiechając się złośliwie wychodząc z kancelarii zapewne na lunch.</i><br />
<i>- Chris Cię zdenerwował? - spytał się James wchodząc do pokoju z kolejną stertą. Co się stało dzisiaj na tym świecie. Dzięki dzisiejszemu dniu wiedziałam co mnie czeka.</i><br />
<i>- Nie. To mnie denerwuje - rzekłam wskazując na stertę papierów. Brunet w tym czasie zamknął drzwi i podszedł do mnie. W ciszy obserwowałam jak James przybliża się do mnie a następnie pochyla opierając się na fotelu którym siedziałam tym samym zmniejszając odległość dzielącą nas. Puls natychmiast mi przyspieszył a oddech stał się płytki. Delikatnie musnął moje usta powodując u mnie palpitacje serca. Pocałunek stał się bardziej namiętny. Brunet przyciągnął mnie do siebie nie przerywając pocałunku.</i><br />
<i>- Nie - szepnęłam delikatnie się odsuwając od niego nie chcąc go przy tym urazić. Oparł swoje czoło o moje powodując, że mimo wszystko dzieliła nas minimalna odległość.</i><br />
<i>- Czemu? - spytał się wprost w moje usta. Czułam jego dłonie obejmujące mnie w pasie. Delikatnie wyrwałam się z tego uścisku spoglądając brunetowi w oczy.</i><br />
<i>- Seks nie jest najważniejszy w życiu - powiedziałam biorąc dokumenty, które mogłam już schować. Znów poczułam ręce bruneta obejmujące mnie w pasie.</i><br />
<i>- Dobrze, rozumiem. Co powiesz na kino pojutrze? - zapytał się szeptając to do mojego ucha. Na mojej twarzy zagościł mały uśmiech. - Jednak na całusa mogę liczyć? - spytał się na koniec.</i><br />
<i>- Zgadzam się - powiedziałam następnie dając mu buziaka w policzek. Brunet zaśmiał się i razem zaczęliśmy brać się do roboty.</i><br />
<i>Później</i><br />
<i>Z kancelarii wyszłam jako ostatnia, nie chciałam brać pracy do domu. Na dworze było już ciemno jedynie lampy uliczne dawały światło. Silny porywisty wiatr wraz ze śniegiem doskwierał dzisiejszego wieczora. Za pracowitość zostałam ukarana. Auto się zepsuło a od dłuższego czasu nie było nigdzie widać żadnej taryfy. Miałam tylko dwa wyjścia. Pierwsze to dojść do domu na pieszo a drugie to dojść do najbliższego metro lub znaleźć gdzieś po drodze jakąś taksówkę. Co chwila przechodziły mnie ciarki. Dłonie włożyłam mocniej w kieszenie chcąc ochronić je przed zimnem. Na ulicach nie było żywej duszy. Rozglądałam się co jakiś czas słysząc jakieś dziwne odgłosy.</i><br />
<i>- Patrzcie, patrzcie panowie! Jaką to piękną damę spotkaliśmy - rzekł mężczyzna, który wyłonił się z ciemnej uliczki. Po nim wyszło kolejnych sześciu otaczając mnie. Moje serce zaczęło bić szybciej a oddech stał się płytki ze strachu. Po raz pierwszy od bardzo dawna bałam się.</i><br />
<i><br /></i><br />
<i>________________</i><br />
<i>Heej! Mam nadzieje, że rozdział się spodoba.:) </i><br />
<br />Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-45930172901933832232012-07-16T23:05:00.000+02:002012-07-21T18:33:56.858+02:00Rozdział 10<span style="font-style: italic;">Byłam zdziwiona. Spodziewałam się po nim, że zaraz gdy go zauważy wyrzuci go do śmieci a nie zostawi na tyle lat. Przypomniałam sobie tamten wieczór a w szczególności tamten pocałunek oraz każdy z następnych. Dotknęłam delikatnie swoich ust pragnąc więcej taki pocałunków lecz szybko pozbyłam się tej myśli. Jeśli wie, że ten naszyjnik był mój czy to oznacza, że pamięta tamto zdarzenie? To by była katastrofa. Dreszcz przebieg wzdłuż mojego kręgosłupa gdy usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju.</span>
<br />
<i>- Widzę, że prezent się spodobał - usłyszałam i od razu rozpoznałam ten głos. Odwróciłam się w stronę bruneta chcąc mu podziękować jednak powiedziałam coś innego:</i><br />
<i>- Dlaczego? - to pytanie nurtowało mnie od kiedy zobaczyłam wisiorek. Naprawdę spodziewałam się po nim, że go wyrzucił.</i><br />
<i>- Nie wiem - rzekł kładąc na biurko kawę - Chciałbym się jednak dowiedzieć jakim cudem znalazł się on w moim pokoju? - spytał się podchodząc do mnie tym samym zmniejszając odległość dzieląca nas. Puls mi przyspieszył natychmiast a ręce zaczęły lekko drżeć. Zachowywałam się jak zakochana nastolatka.</i><br />
<i>- Nie wiem - szepnęłam gdy dzieliły nas tylko milimetry. Brunet położył obie dłonie na biurku zamykając mi drogę ucieczki.</i><br />
<i>- Kłamiesz - rzekł.</i><br />
<i>- Może ale to i tak nie twoja sprawa - powiedziałam gdy wreszcie odzyskałam rozum.</i><br />
<i>- I tak się dowiem - rzekł uwodzicielskim głosem.</i><br />
<i>- Raczej wątpię - rzekł odpychając go, oddaliłam się od niego na bezpieczną odległość. Brunet przyglądał mi się cały czas z przebiegłym uśmiechem i błyskiem w oku.</i><br />
<i>- Niech Ci będzie. Co powiesz na rozejm? - rzekł a mnie zatkało. On i rozejm?Czyżby koniec świata nadchodził.</i><br />
<i>- Że niby co? - spytałam zdziwiona aż znów usiadłam na biurku.</i><br />
<i>- Chce rozejmu. Zapomnijmy o tym co było. Zostańmy zwykłymi kolegami z pracy. Traktujmy się z szacunkiem i nie uprzykrzajmy sobie życia. - rzekł a gdyby szczęka mogła mi opaść to już by była na podłodze.</i><br />
<i>- Co ty knujesz? - spytałam się go.</i><br />
<i>- Ja nic. Chce po prostu zakończyć ten idiotyczny spór i zacząć zachowywać się normalnie jak dorośli - rzekł i wyciągnął do mnie dłoń. Przez chwile zastanawiałam się czy aby nie jest dziś prima aprilis. Patrzyłam na wyciągniętą dłoń szukając haczyka bądź podstępu jakiego szykował brunet przeciwko lecz nic nie zauważyłam. Czyżby jednak chciał tak po prostu skończyć ten spór nie knując nic? Może dorastając wreszcie dojrzał i zmądrzał. Ścisnęłam jego wyciągniętą dłoń zgadzając się na rozejm.</i><br />
<i>- To niech będzie rozejm - rzekłam przyglądając się brunetowi a ten uśmiechnął się na moje słowa.</i><br />
<i>- Cieszy mnie to koleżanko. Czas wracać do pracy - powiedział kierując się do swojego biurka. Patrzyłam jak bez słowa siada i pije kawę. Może cuda na tym świecie się zdarzają? Sama zaczęłam brać się do pracy. Było cicho i spokojnie a Chris nawet na mnie nie patrzył.</i><br />
<i>- Witaj Lily - rzekł uśmiechnięty James wchodząc do pomieszczenia spóźniony kilka minut. Nie widać było na jego twarzy zmęczenia po wczorajszej imprezie. Wręcz tryskał energią. - Kwiatek dla pięknej pani - dokończył położywszy czerwoną róże na moim biurku. Poczułam jak rumieńce oblewają moje policzki.</i><br />
<i>- Dziękuje - szepnęłam zawstydzona. Poczułam delikatne motylki w brzuchu oraz przyjemne dreszcze przebiegające wzdłuż kręgosłupa. To było bardzo miłe. Czułam się tak fantastycznie jak nigdy dotąd.</i><br />
<i>- Dla Ciebie wszystko. Mam nadzieje, że wczoraj bawiłaś się dobrze - powiedział siadając przy swoim biurku.</i><br />
<i>- Tak i to bardzo - powiedziałam przypominając moment pocałunku z Chrisem. Zerknęłam w stronę Chrisa napotykając spojrzenie bruneta. Szybko odwróciłam wzrok chcąc kontynuować rozmowę z Jamesem. Był taki miły, romantyczny i niezwykle przystojny a do tego był dżentelmenem. Zależało mi na tej znajomości ale mimo to, że byłam osobą odważną bałam się zrobić ten pierwszy krok.</i><br />
<i>- Błagam, błagam i jeszcze raz błagam - szepnęłam wpisując dane sprawy o morderstwo do komputera.</i><br />
<i>- O co tak błagasz Stuart jeśli mogę wiedzieć? - zapytał się mnie...uprzejmie Chris.</i><br />
<i>- Nie twoja sprawa Smith - rzekłam również uprzejme. Rozmawiając miło z brunet to było dziwne.</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Chciałem coś dodać jednak ten bałwan mi na to nie pozwolił. Postanowiłem zobaczyć co robiły te bachory mojej siostry. Miła asystentka Richarda o imieniu Carmen zgodziła się ich popilnować. Jednak to nie na jej charakter zwróciłem lecz na jej wygląd. Była w połowie hiszpanką i włoszką. Ciemna karnacja idealnie komponowała z brązowymi puklami włosów oraz tego samego koloru oczami. Miała cholernie długie nogi i idealna figurę. Ubrana dzisiaj w czarną, obcisłą sukienkę oraz szpilki przyciągała uwagę wszystkich facetów w kancelarii. Co chwile widziałem jak ktoś odwracał głowę w jej stronę. Skierowałem się w stronę jej biurka i pierwsze co zauważyłem to dekolt, który ukazywał jej atuty. Uśmiechnęła się prowokująco gdy podparłem się o jej biurko pochylając się nad nią.</i><br />
<i>- Czy te dzieciaki nie sprawiają problemów? - spytał zerkając na jej pokaźny dekolt.</i><br />
<i>- Ależ skąd panie Smith. Są grzeczne jak aniołki - rzekła uwodzicielskim głosem przyłapując mnie na zbrodni.</i><br />
<i>- Chciałbym ci jakoś za to, że opiekujesz się tymi potworami - powiedziałem podrywając ją nadal.</i><br />
<i>- Na pewno o tym nie zapomnę panie Smith - szepnęła kokietującym głosem.</i><br />
<i>- Mów mi Chris - rzekłem wyciągając dłoń. Brunetka położyła swoją na mojej. Złożyłem na niej delikatny pocałunek napawając się delikatnością skóry. - Co powiesz na drinka dziś? - dodałem od razu.</i><br />
<i>- Z miłą chęcią Chris - rzekła uwodzicielskim głosem. Uśmiechnąłem się na pożegnanie po czym skierowałem się do biura, które dzieliłem z tym idiotą Jamesem oraz Stuart. Ich widok wywoływał u mnie mdłości. Zachowywali się jak papużki nierozłączki.</i><br />
<i>Później</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Po skończeniu pracy postanowiłam odwiedzić Katie i dziewczynki w szpitalu. Kochałem te dziewczynki jak własne i Lui była moją chrześnicą. Zaparkowałam swoje auto i starając się nie przewrócić przez zalodzoną drogę skierowałam się do wejścia głównego a następnie poszłam prosto na OIOM. Widok, który ujrzałam zdziwił mnie i przyprawił o radość. Mała Lui wreszcie się obudziła i wraz z siostrą i Katie śmiały się wniebogłosy. Weszłam do sali przerywając tą wesołą chwile.</i><br />
<i>- Ciocia! - krzyknęła Anja podbiegając do mnie. Luisa i Katie uśmiechnęły się tylko. Gdy wreszcie mogłam usiąść z reklamówki wyjęłam dużego misia pandę - Dziękuje! - krzyknęła uradowana mała, która była bardzo podobna do swojej matki.</i><br />
<i>- Proszę bardzo mały diabełku. Obiecaj, że nigdy już nam nie zachorujesz - oznajmiłam grożąc palcem choć w duchu chciałam się śmiać.</i><br />
<i>- Dobrze ciociu! - wykrzyknęła Luisa przytulając pandę.</i><br />
<i>- A masz co dla mnie ciociu? - spytała Anja patrząc jak siostra bawi się pandą. Uśmiechnęłam się tajemniczo udając zastanowienie po czym z kolejnej torby wyciągnęłam identycznego pluszaka. Mała na jego widok uśmiechnęła się od ucha do ucha a następnie przytuliła się do mnie. Dziewczynki zaczęły się bawić a my mogłyśmy spokojnie porozmawiać.</i><br />
<i>- O cholera, że co?! - krzyknęła zszokowana gdy usłyszała o rozejmie zaproponowanym przez Chrisa. Czarnoskóra pielęgniarka, która przechodziła obok naszych drzwi spojrzała na nas obie krytycznym wzrokiem. Zaśmiałam się cicho lekko uderzając Katie w ramie.</i><br />
<i>- Ale jak to? A co z Jamesem? Jaki on jest? - spytała wesoło Katie, która w tym momencie wyglądała jak nastolatka. Zaśmiałam się cicho na samą myśl jak wtedy wyglądałyśmy.</i><br />
<i>- Normalnie. Smith poprosił o rozejm i przez cały dzień go przestrzegał. A James...-westchnęłam na samą myśl o brunecie - Jest wspaniały - szepnęłam podekscytowana</i><br />
<i>- To się z nim umów wariatko! Nie możesz zaprzepaścić takiej okazji - rozkazała mi moja przyjaciółka.</i><br />
<i>- No ale... - nie dokończyłam mojej myśli gdyż brunetka mi przerwała.</i><br />
<i>- Niema żadnego ale Lily. Masz się z nim umówić to jest rozkaz! - powiedziała groźnie a ja się zaśmiałam. </i><br />
<i>- Oki, oki - rzekłam unosząc ręce w geście poddania.</i><br />
<i>Kilka dni później</i><br />
<i>Godzina 20.30</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Było dobrze aż nazbyt. Smith zachowywał się normalnie, dotrzymywał obietnicy rozejmu wręcz mnie ignorował. Co chwila widziałam jak flirtował z asystentką Richarda. Raz dziennie znikali gdzieś oboje nie wiadomo gdzie i po co choć każdy się domyślał . Wypełniałam kolejne papiery gdy zobaczyłam jak James szykuje się do wyjścia. Jeszcze nie posłuchałam Katie ponieważ bałam się, że popełnię błąd. Przygryzłam wargę zastanawiając się co zrobić gdy usłyszałam pytanie, które padło z ust bruneta.</i><br />
<i>- Co powiesz drinka? - spojrzałam się zdziwiona na Jamesa a na moją twarz wpłynął promienny uśmiech.</i><br />
<i>- Z miłą chęcią - szepnęłam. Brunet pomógł mi ubrać płaszcz po czym pojechaliśmy do pobliskiego klubu.</i><br />
<i>Później</i><br />
<i>James całował mnie zachłannie popychając na ścianie tuż przy drzwiach jego mieszkania. Przerwał pocałunek chcąc otworzyć drzwi a następnie nie przestając całować weszliśmy do środka. Brunet pozbył się mojego płaszcza tuż przy drzwiach a jego znalazł się tuż za moim. Mężczyzna podniósł mnie a następnie położył na łóżko. Cały czas całowaliśmy się namiętnie pozbywając się kolejnych warstw ubrań.</i><br />
<i>______________</i><br />
<i>Przepraszam i jeszcze raz przepraszam za tak długą nieobecność.Jak można zauważyć Trane niestety musiała opuścić bloga zostawiając mnie samą. Był to taki moment, w którym szkoła dawała mi w kość i nie miałam po prostu czasu by coś napisać. Jednak jak widzicie wróciłam z nowym rozdziałem. Nie wiem co onim sądzić i czy wam się spodoba. Jak zauważyć można stworzyłam podstronę "informuje". Jeśli kogoś pominęłam proszę napisać pod tym postem. Jak wiecie są problemy z onetem dlatego również proszę jeśli jest taka możliwość o podanie gg bym mogła informować:) Do nexta<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span></i>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-971865092734048192012-07-16T22:38:00.002+02:002012-07-21T18:36:16.642+02:00Rozdział 9<i>Brunet całował moją szyje popychając mnie do pozycji leżącej a on usiadł na mnie okrakiem. Pozwalam mu na wszystko. Jego dłonie błądziły po moim prawie nagim ciele sprawiając mi nadludzką przyjemność. Całował mnie robiąc kołeczka wokół mojego pępka. Jęknęłam z rozkoszy. Po raz kolejny pocałował mnie namiętnie, bardziej zachłannie. Zaczęłam rozpinać jego białą koszule gdy on nadal całował. Odzyskałam trzeźwość umysłu gdy poczułam jego ręce tuż przy zapięciu od stanika. Zrzuciłam z siebie bruneta a ten spadł z łóżka i jęknął zszokowany.</i><br />
<i>-Wynocha z tego mieszkania - warknęłam.</i><br />
<i>- Oj nie udawaj takiej niedostępnej. Chciałaś tego. Pragnęłaś się ze mną kochać. Nadal pragniesz - powiedział zmysłowo podnosząc się i powoli podchodząc do mnie. Mój puls przyspieszył niebezpiecznie gdy brunet znajdował się blisko mnie. Tak by nie zauważył sięgnęłam do szafki, która stała za mną. Gdy wreszcie napotkałam scyzoryk i miałam zamiar go użyć w samoobronie poczułam jak brunet oplata jedną dłoń wokół moje tali i przyciąga do siebie. Nasze ciała stykały się ze sobą. Czułam jego oddech na szyji a następnie na policzku.</i><br />
<i>- Chcesz tego. To widać. Nie zaprzeczaj temu - szepnął wprost do mojego ucha lekko je przygryzając. Jęknęłam i po chwili usłyszałam trzask drzwi. Otworzyłam oczy i stwierdziłam,że brunet wyszedł zostawiając mnie samą.</i><br />
<i>- O cholera - rzekłam kładąc się na łóżku. Musiałam iść spać i to natychmiast.</i><br />
<b><span style="color: #ea9999;">Kilka lat wcześniej</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">Spojrzałam w stronę okna. Niebo było już ciemne a księżyc wraz z gwiazdami świecił dając trochę światła do biblioteki,w której się znajdowałam. Bibliotekarka siedziała przy swoim biurku zawzięcie coś pisząc. Spojrzałam na czarny, elegancki zegarek znajdujący się na przegubie mojej dłoni. Wskazówki wskazywały godzinę 23.30. Postanowiłam skończyć dziś z nauką. Za kilka dni ferie i wreszcie będę mogła odpocząć. Czym prędzej zebrałam książki oraz notatki i żegnając się z panią bibliotekarką wyszłam z pomieszczenia kierując się w stronę mojego pokoju. Nie lubiłam swojej szkoły w nocy. Wydawała się taka ponura i straszna. W całym budynku panowała grobowa cisza. Wzdrygnęłam się gdy gdzieś w oddali zahuczała sowa. Szłam dalej chcąc dostać się do pokoju. Po raz kolejny drgnęłam ze strachu gdy usłyszałam jakieś dziwne dźwięki za sobą. Przyspieszyłam kroku chcąc zgubić osobę za mną. Skręciwszy w prawo zdałam sobie sprawę, że nikt za mną nie idzie. Osoba, która wydawała takie dźwięki stała przede mną. Był to Christopher Smith. Mówiąc stał było wielkim niedomówieniem. On raczej próbował stać podtrzymując się ściany. Co chwila bełkotał coś niezrozumiałego na zmianę pijąc z butelki, którą trzymał w ręce. Była to zapewne butelka z wódką lub visky. Już chciałam się oddalić by dojść do swojego pokoju inna drogą lecz brunet zauważył mnie. Jego szare oczy wpatrywały się we mnie jakby chciały wejrzeć w moją dusze. Wzdrygnęłam się i zaczęłam odwracać lecz zatrzymałam się gdy zaczął mnie wołał. Był tak głośny, że zdziwiłam się, że nie obudził całej szkoły.</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">- Ej ty! Ej stój! - wrzeszczał. Stanęłam i odwróciłam się w jego stronę chcąc go uspokoić.</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">- Czego chcesz? - spytałam prosto z mostu. Nie przeszkadzało mi to, że byłam niemiła. On nie zasługiwał na to by być miłym dla niego nawet jeśli jego matka zmarła kilka dni temu.</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">- Czy mogłabyś mi pomóc trafić do pokoju? - zapytał się mnie niewyraźnie pijąc kolejny łyk z butelki. Zastanawiałam się chwile co powinnam zrobić w tym momencie. Zostawić czy pomóc? Może gdyby go zauważyli pijanego to by go wywalili a ja bym miała spokój do końca szkoły? To byłoby naprawdę fajne. Tylko wtedy zamieniłabym się w niego. W potwora bez uczuć raniącego i uprzykrzającego życie innym. Czy chciałam być taka? Zdecydowanie nie. Podeszłam do niego nie odpowiadając na zadane pytanie. Złapałam go za jedną dłoń, którą położyłam wokół mojej szyji a drugą dłonią objęłam go w pasie.</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">- Musisz się podnieść Smith bo sama nie dam rady - rzekłam podciągając go na nogi. Z jego pomocą udało mi się go podnieść. Powoli zaczęliśmy kierować się w stronę jego pokoju. Gdy dotarliśmy pod drzwi jego pokoju oparłam go o ścianę.</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">- Gdzie kluczyki? - spytałam gdyż drzwi były zamknięte.</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">- Nie... nie wiem - rzekł a ja się przeraziłam. Samo podtrzymywanie jego było dziwne a co dopiero przeszukiwanie jego jeansów. Przełknęłam ślinę i włożyłam rękę w pierwszą kieszeń. Zaczęłam ją przeszukiwać lecz była pusta. Gdy przeszukałam drugą znalazłam w niej breloczek z potrzebnym kluczykiem. Otworzyłam drzwi i podtrzymując bruneta weszliśmy do środka. Chciałam go posadzić na łóżku lecz ten nadal stał.</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">- Czemu ona mnie opuściła? Czemu zostawiła mnie z tym potworem? - szepnął a ja spojrzałam na niego. To był błąd. Zdałam sobie sprawę jak blisko siebie stoimy. Nasze ciała stykały się ze sobą. Czułam jego ciepły oddech na policzku.</span></b><br />
<b><span style="color: #ea9999;">- To Bóg tak chciał. Wiedz jedno Chris. Mimo, że twojej mamy nie będzie przy tobie fizycznie to zawsze będzie w twoim sercu. To ty zdecydujesz czy będzie ona zawsze przy tobie czy nie - rzekłam cicho. Nie wiedziałam co mogłam powiedzieć mu innego. Nie wiedziałam co miałam teraz zrobić. - Dobranoc Chris - szepnęłam kierując się do drzwi. Poczułam mocny uścisk na ręce. Brunet odwrócił mnie w swoją stronę i przysunął do siebie tak, że nasze ciała ponownie się ze sobą stykały. Zrobił coś czego nigdy się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Najpierw delikatnie, powoli. Poczułam jego ręce wokół tali. Jęknęłam cicho gdy poczułam jego język gładzący moje podniebienie. Brunet pogłębił pocałunek. Po chwili oderwałam się od niego i wybiegłam z pokoju. W połowie drogi stanęłam opierając się o ścianę. Położyłam rękę blisko serca, które biło jak oszalałe i zdałam sobie sprawę, że nie mam wisiorka. Pamiątka po babci, która była bardzo ważna dla mnie. Wiedziałam, że nie wrócę tam."</span></b><br />
<i>Następnego dnia</i><br />
<i>Nastał kolejny dzień a ja miałam mętlik w głowie po wczorajszym. Smith był nieprzewidywalny i nie miałam pojęcia co on może wymyślić. Do tego to wspomnienie, które mi się przyśniło. Byłam ciekawa co zrobił z wisiorkiem. Spojrzałam po raz kolejny w okno. Na dworze było coraz więcej śniegu co było dziwne jak na tę porę roku. Westchnęłam myśląc o kolejny dniu z Smithem.</i><br />
<i>- Za jakie grzechy? - warknęłam sama do siebie schodząc do auta.</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Od godziny nie mogłem się na niczym skoncentrować. Odkąd przyszedł Richard i przedstawił nowego praktykanta nie zrobiłem nic co miałem zrobić. Bałem się, że ten dureń, który nazywał się bodajże James czy jak mu tam zniszczy mój plan. Elegancik jeden. Nie spodobał mi się od samego początku. Stuart się spóźniała a ja byłem ciekaw jak się czuła po wczorajszej sytuacji, która była wręcz zabawna. Nie mogłem doczekać się aż wygram ten zakład.</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Gdy weszłam do kancelarii w naszym biurze zauważyłam Smitha na widok którego poczułam dreszcze oraz kogoś jeszcze. Był to wysoki brunet o śniadej cerze. Ubrany był w czarne, eleganckie spodnie oraz w białą koszule opinającą idealnie jego klatkę piersiową. Boże ale z niego ciacho jest. Wreszcie jakaś nagroda za te tortury z Smithem. Uśmiechnęłam się i skierowałam się do pokoju.</i><br />
<i>- Witaj Stuart - powiedział brunet uśmiechając się do mnie.</i><br />
<i>- Witaj Smith - rzekłam siadając przy stole. Byłam miła dla niego chcąc zrobić dobre wrażenie na nieznajomemu. Owy brunet podszedł do mnie uśmiechnięty i przedstawił się:</i><br />
<i>- Jestem James - zabrakło mi tchu. Odwzajemniłam gest witając się z nim:</i><br />
<i>- Lily.</i><br />
<i>Kilka dni później</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Było mi niedobrze gdy patrzyłem na Stuart i tego Jamesa. Zachowywali się jak papużki nierozłączki. Te ich ukradkowe spojrzenia, wybuchy śmiechu co chwila i pogaduszki. Sama słodycz aż słabo. Wzdrygnąłem się na kolejną salwę śmiechu.</i><br />
<i>- Fajny wisiorek - usłyszałem głos brunetki. Spojrzałem na nich chcąc zobaczyć o jaki wisiorek chodzi. Na szyji bruneta wisiał mały krzyżyk na niedużym łańcuszku.</i><br />
<i>- Pamiątka rodzinna. Moja babcia mi go podarowała gdy byłem mały - rzekł James.</i><br />
<i>- Też miałam pamiątkę od babci. Był to wisiorek z malutkim serduszkiem ale niestety zgubiłam go kilka lat temu - rzekła Lily a mnie olśniło. Dokładnie wiedziałem o jakim wisiorku mówiła. Chodzi o wisiorek, który od kilku lat spoczywa w mojej szufladzie. Znalazłem go pewnego dnia w szkole średniej w swoim pokoju. Nie wiedziałem czemu ale nigdy go nie wyrzuciłem.</i><br />
<i>- Tak wogle urządzam jutro imprezę. Może wpadniecie? - spytał się nas. Brunetka od razu się zgodziła. Brunet spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.</i><br />
<i>- Jasne - rzekłem. Gołąbeczki znów zaczęły ze sobą rozmawiać.</i><br />
<i> Następnego dnia</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Od kilku godzin kręciłam się po salonie pełnym obcych mi ludzi. Raz tańczyłam z Jamesem a raz siedzieliśmy przy barze i piliśmy drinki a jeszcze innym razem tańczyłam w tłumie. Po kilku drinkach visky i wódki byłam lekko wstawiona. Może bardziej niż lekko. Przeciskałam się miedzy ludźmi kierując się na górę szukając łazienki. Skręcając w prawo wpadłam na kogoś wylewając zawartość kieliszka na ofiarę. Wielka czerwona plama pojawiła się na jasnej koszuli Smitha.</i><br />
<i>- Ups - szepnęłam choć w cale nie było mi ani wstyd ani smutno. - Wielki panicz Smith chodzi samotnie po domu! Czemuż to nie podrywasz kolejnej swojej ofiary? - spytałam się go pijąc ostatnie kropelki z kieliszka</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>- Cholera! Stuart uważaj jak chodzisz - krzyknąłem wściekły patrząc na plamę. Spojrzałem na brunetkę. Była mocno upita. Ubrana w czarną, obcisłą sukienkę i tego samego koloru kozaki wyglądała nieziemsko. Mały diabełek z aureolą. Spojrzała na mnie przeciągle przybliżając się o krok.</i><br />
<i>- Nie odpowiedziałeś - szepnęła zmysłowo - Przecież o to tobie chodzi. Tylko to się dla ciebie liczy. Pieniądze oraz zaliczenie coraz większej liczby kobiet - mówiła dalej zbliżając się tak, że nasze ciała stykały się ze sobą. Poczułem jej oddech na policzku a następnie blisko ucha. Moje dłonie znalazły się na jej biodrach - Dlatego jesteś sam Smith. Ponieważ jesteś bezdusznym człowiekiem z którym nikt nie może wytrzymać. Jesteś taki sam jak twój ojciec - skończyła swój monolog patrząc tym swoim niby niewinnym spojrzeniem. Już chciałem je odpowiedzieć gdy zrobiła coś czego się nie spodziewałem. Pocałowała mnie. Jej usta delikatnie musnęły moje a następnie pogłębiła pocałunek. Przywarłem brunetkę do ściany. Usłyszałem jak kieliszek z jej ręki upada na podłogę. Jęknęła gdy rozwarłem jej wargi językiem. Moje ręce powędrowały pod jej sukienkę, ścisnąłem mocno jej pośladki. Jęknąłem gdy poczułem jej dłoń na mojej męskości. Rozpięła rozporek wkładając rękę pod mojej spodnie ponownie kładąc dłoń na mojej męskości. Chciałem ją pocałować lecz brunetka odsunęła się ode mnie. Nie doszedłem jeszcze do siebie gdy usłyszałem głos Stuart:</i><br />
<i>- Jak to jest być samotnym i porzuconym? - po czym odeszła kierując się na dół. Byłem w szoku. Na myśl przyszedł mi wisiorek, który znajdował się w moim pokoju. Wiedziałem już co musiałem zrobić.</i><br />
<i>Następnego dnia</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Skacowana i zmęczona weszłam do kancelarii. Ani Chrisa ani Jamesa nie było jeszcze w biurze. Na moim biurku stało małe, czarne pudełeczko. Odłożyłam wodę oraz tabletki i otworzyłam pudełeczko. W nim znajdował się wisiorek, który zgubiłam kilka lat temu w pokoju Chrisa.</i><br />
<i><br /></i><br />
<i>Molly</i><br />
<i>_______________________________</i><br />
<i>Hej i hello.Oto nowy odcinekxDMam nadzieje,że się spodoba.Do następnego.</i><br />
<i>P.S To co innym kolorem to wspomnienie!</i>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-4122339896010705052012-07-16T16:01:00.002+02:002012-07-21T18:37:16.584+02:00Rozdział 8<i>- Chłopczyku jeśli chcesz dożyć dorosłości i spotkać jakąś ładną dziewczynę, która by z tobą wytrzymała to radzę być Ci cicho - powiedziałam i w tym momencie zobaczyłam szok na jego twarzy. Podniosłam się z krzesła i wyszłam na korytarz. Nie wiedziałam czy się śmiać, czy krzyczeć. Może płakać? Było mi już całkiem obojętne. Podeszłam do maszyny z kawą i wrzuciłam drobne. Nacisnęłam przycisk i poczekałam na swoją latte. Byłam zmęczona.</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Nie miałem ochoty już wypełniać tych głupich papierów. Czułem się jak sekretarka. Czy tak właśnie wyglądają praktyki tutaj? Zamknąłem wszystkie okna w komputerze i sięgnąłem papiery z biurka. Posegregowałem je do odpowiednich segregatorów, a pozostałe wziąłem ze sobą by zanieść je do recepcji. Gdy wyszedłem z pokoju, na korytarzu ujrzałem Lily. Uśmiechnąłem się w duchu i przeszedłem obok niej. Oddałem papiery i zawróciłem. Stanąłem obok niej i wyszukałem z kieszeni drobne monety. Wrzuciłem je do automatu by potem pić swoją kawę. Staliśmy w ciszy. Co chwilę na nią zerkałem. Nie zmieniała pozycji. Stała cały czas tak samo zapatrzona w swój papierowy kubek. Podszedłem bliżej i oparłem się o ścianę tuż obok niej.</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Czułam się niezręcznie gdy na mnie patrzył i zbliżał się co raz bliżej. Nie wiedziałam czego się spodziewać. </i><br />
<i>- Co u Ciebie Stuart? - spytał. Byłam ogromnie zdziwiona, że słyszę z jego ust coś innego niż wulgaryzmy i obraźliwe słowa w moją stronę. </i><br />
<i>- Dobrze - odpowiedziałam krótko, gdyż nie miałam zamiaru ciągnąć tej rozmowy. </i><br />
<i>- Oj Stuart, nadal się złościsz za przeszłość? - spytał się przybliżając. Wrogo spojrzałam w jego stronę. Nie lubiłam rozmawiać o tym co było. Przecież liczy się to co tu i teraz. </i><br />
<i>- Zmieniłem się. Jestem innym człowiekiem - mówił wciąż spokojnie. </i><br />
<i>- Przecież nic nie mówię - odpowiedziałam obojętnie. W jego oczach ujrzałam złość. Spuścił głowę i prawdopodobnie ugryzł się w język. Po chwili znów na mnie spojrzał.</i><br />
<i>- Daj mi szansę - szepnął, a ja zakrztusiłam się moją kawą. Kubek wyrzuciłam i pobiegłam do łazienki. W tej chwili wolałabym być głucha. Co on zamierza? Strach było nawet pomyśleć.</i><br />
<i>Później</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Cały czas kierowałem się za nią. Było już późno i ciemno. Co chwila przepuszczałem jakiś samochód żeby jechał pomiędzy nami i żeby brunetka nie zorientowała się że, za nią jadę. Gdy w końcu zaparkowała, przejechałem kawałek dalej i się zatrzymałem. Poczekałem aż wejdzie do domu i cofnąłem by lepiej ją widzieć. Zapaliła światło w kuchni. Płaszcz rzuciła na fotel w salonie. Rozpięła sukienkę, która zsunęła się po jej ciele. Została w samej bieliźnie i poszła w stronę sypialni. W pokoju widać było migające światło. </i><br />
<i>- Telewizor - uświadomiłem sam siebie.</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Rozłożyłam się na łóżku. Byłam zmęczona i miałam ochotę odpocząć. Nie czułam potrzeby robienia kawy. Po prostu chciałam iść spać. W domu było gorąco więc nawet nie sięgałam koca. Oparłam twarz na poduszce i zaczęłam oglądać kolejną głupią telenowelę. W domu było ciemno. Słyszałam szelest. Poczułam strach i nagły przypływ zimna. Po moim ciele przeszedł dreszcz, a po chwili już wszędzie mogłam czuć gęsią skórkę. Przyciszyłam telewizor i wsłuchałam się w odgłosy. Kroki były coraz bliżej. Nagle w progu drzwi stanęła czarna postać. Miałam ochotę krzyczeć ile tylko siły w płucach miałam. W pokoju zrobiło się jasno. </i><br />
<i>- Chris!? - krzyknęłam oburzona i sięgnęłam koc by się okryć. - Co Ty tu robisz? - dodałam gniewnie.</i><br />
<i>- Jakbym tu nie przyszedł to nie porozmawiałabyś ze mną - powiedział nadzwyczaj spokojnie rozglądając się.</i><br />
<i>- Jasne, bo mamy o czym rozmawiać. - warknęłam i poprawiłam koc który zsunął się ze mnie.</i><br />
<i>- Tak mamy. Musze z Tobą porozmawiać - mówił coraz głośniej i usiadł koło mnie. </i><br />
<i>- Co tak ważnego skłoniło Cię do włamania się do mnie o... - przerwałam i spojrzałam na zegarek. - O dwudziestej trzeciej czterdzieści pięć? Przysunął się bliżej i szeroko uśmiechnął tak jakby miał się zacząć zaraz śmiać. Jednak delikatnie musnął moje usta. Byłam zdziwiona, ale nie przestawał i coraz zachłanniej mnie całował. Jego pocałunki schodziły coraz niżej. Czułam rozkosz. </i><br />
<i><br /></i><br />
<i>Trane</i><br />
<i>___________________________________</i><br />
<i>Ledwo co to dodaje. Świeżo napisane gdyż dopiero znalazłam czas i wenę ;/ Styczeń był bardzo ciężki i nic wtedy nie napisałam nie licząc wypracowań i innych takich do szkoły. Mam nadzieję, że nie jest źle. Starałam się jak najlepiej. </i><br />
<i>Pozdrawiamy.</i>Tränehttp://www.blogger.com/profile/09286665730930157431noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-74178183937941969122012-07-16T14:41:00.003+02:002012-07-21T18:38:54.347+02:00Rozdział 7<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Czym prędzej wsiadłam do auta i odjechałam stąd. Boże! Boże! Jaka ja jestem głupia. Co się ze mną dzieje? Mam rozdwojenie jaźni? Może mam dwie osobowości? Jedna, której on się podoba a druga, która go nienawidzi. Boże jestem chora psychicznie. Musze chyba wybrać się do psychiatry. Choć nie wiem czy on mi pomoże. Postanowiłam pojechać do szpitala by zobaczyć co z Katie,Anją oraz chorą Lui. Miałam nadzieje, że lekarze dowiedzieli się co dolega małej. Gdy weszłam na oddział OIOM-u zauważyłam jak Katie rozmawia z lekarzami. Jej mina świadczyła o tym, że niedostała zbyt dobrych wieści. Podeszłam do niej klękając naprzeciwko niej. Oczy miała spuchnięte oraz czerwone od łez, które ciekły po jej twarzy.</i><br />
<i>- Katie co Ci lekarz powiedział? Jest źle z Lui? - pytałam się czekając na odpowiedź mojej przyjaciółki - Katie! - krzyknęłam zdenerwowana. Pielęgniarka, która przechodziła obok nas spojrzała na mnie karcącym wzrokiem. Moja przyjaciółka wytarła łzy a na jej twarzy zagościł delikatny uśmiech.</i><br />
<i>- To zapalenie opon mózgowych. Na szczęście najgorsze już minęło - powiedziała a ja na jej słowa uśmiechnęłam się również. Mała Anja podbiegła do nas i przytuliła się. Obie zaśmiałyśmy się.</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Reflektory oświetlały wnętrze klubu. Szybka muzyka porywała ludzi do tańca tak sprawiając, że prawie wszystkie stoliki były opustoszałe. Trzymając w rękach 2 kieliszki tekili przeciskałem się tańczących od czasu do czasu zerkając na opięte obcisłymi szortami lub ledwo zakrytymi przez spódniczki pośladkami kobiet oraz zaglądając w głębokie dekolty bluzek bardziej odsłaniające niż zakrywające piersi. Dotarłem do mojego stolika gdzie siedział Tom. Od razu wypił swój kieliszek po czym rzekł:</i><br />
<i>- Czyli mówisz, że brzydkie kaczątko na ciebie leci - na co ja wybuchłem głośnym śmiechem.</i><br />
<i>- Człowieku ona sama chce mi wskoczyć do łóżka! - wykrzyknąłem starając się przekrzyczeć głośną muzykę. Po jego minie widać było,że coś obmyślał.</i><br />
<i>- Drogi przyjacielu co powiesz na mały zakład? - zapytał tajemniczo uśmiechając się przebiegle. Kiwnąłem głową na tak.</i><br />
<i>- Zakład przyjacielu polega na tym, że masz przelecieć szarą Lily. Tylko nie tak od razu. Najpierw musisz ją w sobie rozkochać. Musisz mi również pokazać dowód zaliczenia jej - rzekł Tom uśmiechając się nadal chytrze. Sam uśmiechnąłem się na myśl o zaliczeniu tej idiotki.</i><br />
<i>- Nie ufasz mi? - spytałem się go pijąc drink.</i><br />
<i>- W tym wypadku nie - stwierdził zerkając na jedną z kobiet.</i><br />
<i>- Ok. Zgadzam. Jakie wynagrodzenie? - spytałem się zamawiając kolejną kolejkę dla nas.</i><br />
<i>- Taka jak zwykle. 10.000 dolarów - rzekł gdy delikatnie stłukliśmy się kieliszkami. Nie mogłem doczekać się aż upokorzę tą zwykłą szmatę.</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Po długiej kąpieli ubrana w czarną koszulkę nocną skierowałam się do salonu gdzie z kubkiem kakao oglądałam pogodę na jutro.</i><br />
<i>Według pogodynki jutro mamy spodziewać się opadów śniegu.</i><br />
<i>- Chyba w snach. Prędzej mi kaktus wyrośnie na głowie niż śnieg spadnie jutro - mruknęłam biorąc łyka gorącego napoju. Śnieg w listopadzie w Nowy Jork był marzeniem. Nigdy o tej porze roku w tym mieście nie było śniegów ani mrozu(...)</i><br />
<b><span style="color: #ea9999;">Nowy Jork w grudniu był piękny. Całe miasto opatulone było śniegiem co dodawało mu uroku. Na przedmieściach miasta domu ozdabiane były świątecznymi dekoracjami. Najbardziej udekorowanym domem był ostatni na ulicy. Kolorowe lampki zwisały wzdłuż końca dachu ozdabiając budynek. Przed posiadłością stał wielki mikołaj co chwile wołający "Hohoho" a obok niego stały dwa elfy jego pomocnicy. Niedaleko stał nich stał dużej wielkości bałwan, który ubrany był w czerwoną czapkę z niewielkim białym pomponem oraz w szalik o tym samym kolorze co czapka. Na jego końcach również znajdowały się małe, białe pompony. Na twarzy miał uśmiech zrobiony z czarnych guziczków oraz oczy. Nos miał duży zrobiony z marchewki. Również wnętrze domu było ozdobione. Na karniszach wisiały białe łańcuchy. Na stolikach oraz szafkach stały ozdobne bałwanki, renifery oraz mikołaje. Na kominku wisiały 4 skarpety podpisane imionami domowników. W rogu salonu stała duża oraz puszysta choinka ubrana w białe oraz czerwone ozdóbki. Pod nią znajdowały się różnej wielkości prezenty. Światełka znajdujące się na choince oświetlały pomieszczenie. Dwie małe dziewczynki siedziały na puszystym dywanie oglądając film "Kevin sam w domu". Kobieta w zaawansowanej ciąży stała w kuchni co chwile doprawiając jakąś potrawę lub przygotowując kolejną porcję ciasteczek w kształcie choinek, bombek, mikołaji czy bałwanów. Była kobietą o drobnej posturze i długich, brązowych włosach lekko zakręconych, które okalały jej twarz. Jej oczy koloru ciepłej czekolady świeciły iskierkami a na twarzy gościł uśmiech. Ubrana była w czarną bordową tunikę oraz czarne rajstopy. Na nogach miała białe, futrzaste pantofle. Po całym domu rozchodził się zapach czekolady. Z radia leciała piosenka Last Christmas zespołu Wham. Brunetka delikatnie nuciła krojąc cebule gdy poczuła silnie ramiona oplatające się wokół jej brzucha. Gdy poczuła pocałunek na jej szyji wzdłuż jej kręgosłupa przebiegły iskry. Mężczyzna odwrócił kobietę w swoją stronę całując ją namiętnie. Z ust kobiety wydobył się cichy jęk. Jej ręce powędrowały wokół jego karku a później wplotła jej w jego czarno kruczą czuprynę. Gdy oderwali się od siebie kobieta spojrzała w szare tęczówki swojego męża, którego kochała z całego serca.</span></b><br />
<i>- Aaaa! - wrzasnęłam budząc się z koszmaru. Odgarnęłam włosy z twarzy, którą miałam zalaną potem. Każdy koszmar, który do tej pory miałam był pikusiem w porównaniu z tym co przed chwilą mi się śniło. Ja i Smith jak małżeństwo? Nigdy w życiu! Naprawdę ze mną coś nie tak. Powinnam wybrać się w najbliższym czasie do psychiatry. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę drugą oraz na pusty kubek po kakale.</i><br />
<i>- Zero słodyczy przed snem - mruknęłam patrząc w okno. Byłam w szoku. Z nieba padał biały puch, który zaczynał zdobić dachy budynków oraz ulice. Położyłam się znów starając się zasnąć lecz nieszybko mi się to udało.</i><br />
<i>Następnego dnia</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Gdy obudziłem się poczułem silny ból głowy. Każdy mięsień odmawiał mi posłuszeństwa. Spojrzałem na zegarek i w jednym momencie po prostu zamarłem.</i><br />
<i>- Jasna cholera! - wrzasnąłem wyskakując czym prędzej z łóżka. Byłem już spóźniony 3 godziny na praktyki. Wziąłem pierwsze lepsze ciuchy po czym pobiegłem do łazienki gdzie wziąłem szybki prysznic. Ubrany zbiegłem na dół gdzie wrzasnąłem do trójki potworów mojej siostry:</i><br />
<i>- Ruchy! - ubierając kurtkę i buty. Ubrany wraz z dzieciakami pobiegłem do samochodu czym prędzej odjeżdżając stąd. Jak mnie wywalą to chyba je pozabijam i posiekam na kawałki. Wiedziałem, że to te potwory wyłączyły mi budzik. Jeszcze się zemszczę.</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Przepisywałam papiery na komputer co jakiś czas zerkając na krajobraz za oknem. Nowy Jork opatulony śniegiem był przecudny. Smitha nadal nie było w pracy a Richard coraz bardziej się denerwował. Miałam nadzieje, że może wreszcie go wyrzuci dzięki czemu miałabym święty spokój. Chciałam zapomnieć o koszmarze, który mi się śnił w nocy ale ten jakby na złość ciągle powracał zadręczając mnie dalej. Nagle do biura wpadł ten idiota z trójką chłopców, których coraz bardziej lubiłam. Oni nienawidzili Smitha tak samo jak ja. Ten przez chwile tłumaczył coś zawzięcie Richardowi po czym usiadł przy biurku biorąc się do roboty.</i><br />
<i>- Witaj Stuart - rzekł pijąc łyk kawy z kubka.</i><br />
<i>- Pieprz się Smith - warknęłam wpisując dane do komputera. Nie zamierzałam być dla niego miła. Był śmieciem i powinien być traktowany jak śmieć. Poczułam jego wzrok na sobie.</i><br />
<i>- Czy pani da się przelecieć naszemu wujkowi jak każda inna kobieta? - usłyszałam czyjeś pytanie. Zamarłam w bezruchu. Spojrzałam na chłopców i tak jak wczoraj powiedział to najmniejszy z nich. Stał patrząc na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha. Mimo, że jeszcze przed go lubiłam to teraz miałam ochotę go rozszarpać.</i><br />
<i>- Chłopczyku jeśli chcesz dożyć dorosłości i spotkać jakąś ładną dziewczynę, która by z tobą wytrzymała to radze być Ci cicho - powiedziałam i w tym momencie zobaczyłam szok na jego twarzy.</i><br />
<i><br /></i><br />
<i>Molly</i><br />
<i>_________________________________________________</i><br />
<i>Tak tak ja wszystko wiem. Przepraszam, że znów tak późną rozdział ale pierwsza klasa liceum daje w kość. To co jest różowym kolorem to sen. Starałam się dać odcinek 24 ale niestety spóźniłam się prawie godzinę ale mimo to życzę Wam wszystkim wesołych świąt,bogatego mikołaja, spełnienia marzeń, by nowy rok był lepszy od tego, by wena nigdy was nie opuściła oraz sylwestra do białego rana. Do zobaczenia w nowym roku:*</i>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-10149992073838783162012-07-16T12:37:00.001+02:002012-07-21T18:41:08.110+02:00Rozdział 6<i>- Wujku, a czy ty już przeleciałeś tą ładną sekretarkę? - zapytał najmniejszy z chłopców</i><br />
<i>Całą zawartość kawy, którą miałam w ustach tak, że wylądowała na Chrisie.</i><br />
<i>- Cholera jasna! - wrzasnął, a dzieci zaczęły się śmiać wniebogłosy. </i><br />
<i>- Doigrałeś się. - powiedział po chwili spokojnie brunet, sztucznie się uśmiechając. </i><br />
<i>Zachichotałam pod nosem, a on wskazał na mnie palcem, ale już nic nie powiedział tylko wyszedł za pozwoleniem Richarda. Dzieci posłusznie wyszły za nim. </i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Zdjąłem moją ulubioną niebieską koszule i od razu podałem ją pokojówce. Chłopcy stali ze spuszczonymi głowami pod ścianą tak jak im kazałem. Z szafy sięgnąłem jakąś koszulkę i jeansy po czym przebrałem się. </i><br />
<i>- Wasze zachowanie było karygodne. Będzie kara. - powiedziałem stanowczo. </i><br />
<i>Narracja 3.os.</i><br />
<i>Później</i><br />
<i>- Wujku, ale czy to konieczne? - spytał najmłodszy trzymając w ręku metalowy łańcuch który był wbity w ziemię i który kończył się na jego szyi obrożą.</i><br />
<i>- Tak - odpowiedział beznamiętnie Chris kładąc na trawie dwie miski, jedną z wodą a drugą z ciastkami. </i><br />
<i>Reszta chłopców siedziała w salonie bawiąc się klockami. Mężczyzna był z siebie dumny. Poszedł do swojej sypialni i rozłożył się na łóżku, po czym sięgnął pilota i włączył telewizor. Długo zastanawiał się nad wybraniem kanału, ale w końcu zdecydował się na oglądanie piłki nożnej. </i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Piłam kolejną kawę gdyż byłam padnięta. Czekałam tylko jak na zegarku wybije osiemnasta by jak najszybciej stąd wyjść i się wyspać. Nie musiałam długo czekać. Po czwartej kawie spełniło się moje pragnienie i jak burza zaczęłam się szybko ubierać by wyjść. Gdy już miałam naciskać klamkę i wychodzić z tej męczącej kancelarii, zatrzymał mnie Richard. </i><br />
<i>- Tu masz papiery dla Ciebie i Chrisa. Podrzuć mu je. Macie się z Nimi do jutra zapoznać. Powodzenia. - powiedział wręczając mi stertę kartek i odchodząc. Zdenerwowana wsiadłam do samochodu. Na początku myślałam by do niego nie jechać i nie wręczać mu ich, ale po chwili zmieniłam zdanie. Nie chciałam być, aż tak wredna, a po za tym mogło się to odbić na moich praktykach. Odpaliłam auto i skierowałam się w stronę domu Chrisa. Miał bliżej niż ja do kancelarii i to o wiele więc długo nie jechałam. Sięgnęłam papiery dla niego i wysiadłam. Zamknęłam samochód i rozejrzałam się. W okolicy nie zauważyłam nic ciekawego. Zwykłe, spokojne osiedle domów jednorodzinnych. Podeszłam do dużych, białych drzwi i zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła mi pokojówka która wpuściła mnie do środka po czym zniknęła za następnymi drzwiami. Podłoga była drewniana i czysta. Idealnie komponowała się z białymi ścianami. Idąc przed siebie w poszukiwaniu bruneta słyszałam tylko stukot moich obcasów i śmiech dzieci. Przekręciłam oczy po czym sama się zaśmiałam przypominając sobie dzisiejsze zajście. Po chwili przede mną stała dwójka dzieci która z grobowymi minami patrzyła na mnie. </i><br />
<i>- Hej... - szepnęłam niepewnie. - Gdzie jest wasz wujaszek? - spytałam się ich</i><br />
<i>- Na górze. W sypialni - powiedział jeden. Kiwnęłam głową w podziękowaniu i zaczęłam wchodzić po schodach. </i><br />
<i>- On Cię zaprosił? - spytał drugi. </i><br />
<i>- Nie - odpowiedziałam prędko wchodząc po schodach</i><br />
<i>Chłopcy zaśmiali się i zaczęli pomiędzy sobą szeptać po czym poszli znów do któregoś z pokoi. Stanęłam przed drzwiami które były przede mną i nie pewnie zapukałam. </i><br />
<i>- Wejdź Mia. Tu też przydałoby się posprzątać. - usłyszałam głos bruneta i zachichotałam. Uchyliłam drzwi i weszłam. </i><br />
<i>- Stuart!? Co Ty tu do cholery robisz? - zaczął krzyczeć, podchodząc do mnie.</i><br />
<i>- Richard mnie przysłał - powiedziałam podając mu papiery. Sięgnął je ode mnie i położył na stoliku nocnym. Wyłączył telewizor i stanął blisko mnie. Bałam się. </i><br />
<i>- Nie przychodź tu więcej, bez zapowiedzi - szepnął z gniewem w głosie.</i><br />
<i>Westchnęłam cicho się śmiejąc. Zmrużył oczy i dokładnie mi się przyjrzał. Złapał mnie mocno za nadgarstek i uniósł moją dłoń na wysokość swojej twarzy. Położył moją rękę na swojej twarzy i zaczął mnie całować. Od początku jego pocałunki były przepełnione namiętnością i były bardzo zachłanne. Oplotłam ręce wokół jego szyi. Uniósł mnie i rzucił na łóżko po czym usiadł na mnie okrakiem i coraz zachłanniej całował. Podobało mi się to mimo iż go nienawidziłam. Było to dziwne. Zaczął rozpinać moją bluzkę i całować po szyi schodząc z pocałunkami coraz niżej. Cicho westchnęłam z rozkoszy. Nagle do pokoju weszli chłopcy i zaczęli się śmiać. Chris szybko ze mnie zszedł i spiorunował mnie wzrokiem. Szybko zaczęłam zapinać bluzkę. </i><br />
<i>- Widzisz Josh. Mówiłem Ci, że tak skończą. - powiedział starszy, a młodszy wręczył mu pięć dolarów. </i><br />
<i>- Wynocha! - wrzasnął do nich Chris, a ja ubrana chciałam już wychodzić. Zatrzymał mnie, łapiąc znów mocno za nadgarstek. </i><br />
<i>- Zmieniłaś się Lily. Ale i tak zniszczę Ci życie - szepnął.</i><br />
<i>- Cały czas je niszczysz. – powiedziałam i pocałowałam go po czym wybiegłam z jego domu. Nie wiem co przez cały czas mną kierowało, ale to co tam się zdarzyło podobało mi się. </i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Stałem oszołomiony w sypialni i zacząłem się śmiać. To było głupie. Ona była głupia. Cała ta sytuacja była głupia. Przecież jej nienawidzę. Nigdy jej nie lubiłem. Była i jest zwykłym śmieciem. Sięgnąłem telefon i zadzwoniłem do mojego przyjaciela. </i><br />
<i> - Tom, nie uwierzysz. - powiedziałem ze śmiechem. – Niedługo przelecę kiedyś brzydką Lily. Kolejna nie może mi się oprzeć. Nie dziwmy się. </i><br />
<i><br /></i><br />
<i>Trane</i><br />
<i>______________________________</i><br />
<i>ojj jest kiepsko ; p odcinek mi się nawet podoba co jest dość dziwne ^ ^ dobra ja lecę śpiewać bo zostałam wybrana chociaż ja w sumie w większości skrzeczę piosenki które muszę zaśpiewać -.- cóż, trudno. i tak nie może być gorzej. </i><br />
<i>Pozdrawiam i do napisania.</i>Tränehttp://www.blogger.com/profile/09286665730930157431noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-79319047605386524372012-07-16T10:57:00.001+02:002012-07-21T18:44:33.989+02:00Rozdział 5<i>Zapanowała cholernie mordercza cisza. Z całych sił starałam się nie patrzeć mu w oczy. Modliłam się oto by na moich policzkach nie pojawił się rumieniec. Lily Stuart weź się w garść! Szybko usiadłam na swoim miejscu i przez resztę dnia siedziałam z nosem w papierach.</i><br />
<i>Później</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Coś ze mną jest nie tak. Jak ja mogłem ją tknąć? No jak mogłem? Przecież ona jest nic niewartym śmieciem! Przez resztę dnia puszczałem wiązanki przekleństw w stronę brunetki. Gdy skończyłem praktyki wyszedłem czym prędzej chcąc opuścić ten budynek. Wsiadłem do auta po czym pojechałem w stronę skrzyżowania East River a South Street gdzie zatrzymałem się przy jednym z budynków. Z zewnątrz był to obskurny, czarno szary, rozpadający się budynek jednak gdy wszedłem do środka ujrzałem eleganckie wnętrze. Ściany były koloru fioletowego oraz czarnego. Kanapy oraz fotele były czarne a na nich były fioletowe poduszki które komponowały z fioletowy żyrandolami. Koło siedzeń stały szklane stoliki za ladą stała kobieta ubrana w czerwoną, obcisłą sukienkę, która więcej odsłaniała niż zakrywała. Uśmiechnęła się uwodzicielsko gdy podszedłem do lady.</i><br />
<i>- Witam panie Smith - rzekła kobieta przygryzając seksownie dolną wargę. - Tą co zwykle? - spytała wychodząc za lady i kierując się w stronę schodów a ja za nią.</i><br />
<i>- Nie. Tym razem chce jakąś egzotyczną - rzekłem gdy kobieta otwierała drzwi do jednego z pokoji.</i><br />
<i>- Oczywiście. Zaraz ktoś przyjdzie - powiedziała i wyszła. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Ściany były koloru krwistej czerwieni oraz dywan którym była wyłożona podłoga. W kącie stał ciemnobrązowy stolik oraz dwa również czerwone fotele a naprzeciw mnie stało wielkie dwuosobowe łoże z baldachimem w kolorze ścian oraz pościelą. Ledwo usiadłem na łóżku a do środka weszła kobieta. Była to niewysoka brunetka o śniadej cerze. Włosy miała upięte w luźny kok z którego wyszło kilka falowanych pasm włosów. Ubrana była w czarny gorset oraz stringi. Na nogach miała czarne pończochy oraz w tym samym kolorze szpilki. Mocny makijaż dodawał jej tajemniczości a krwistoczerwone usta seksowności. Brunetka nacisnęła przycisk przygaszając światło. Podszedłem do niej bez słowa. Mój wzrok padł na jej jędrne piersi oraz pośladki. Wpiłem się w jej usta pchając ją na łóżko(...)</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Siedziałam już kilka godzin na papierami, które miałam powypełniać i posprawdzać. Kark mnie bolał a nogi były zdrętwiałe. Wreszcie wściekła rzuciłam długopisem o ścianę.</i><br />
<i>- Cholera! - wrzasnęłam. Ja siedziałam na papierami a ten głupek zapewne bawił się świetnie. - Niech go szlak trafi! -warknęłam kierując się do łazienki. Odkręciłam kurek od gorącej wody pozwalając by wlewała się do wanny po czym zapaliłam kilka zapachowych świeczek by po chwili zdjąć ubrania. Gdy weszłam do wanny moje mięśnie rozluźniły się a wszystkie nerwy zniknęły. Uspokoiłam się. Lecz ten spokój przerwał mi telefon.</i><br />
<i>- Jasna cholera! - warknęłam wychodząc z łazienki po drodze okrywając się puchatym ręcznikiem. - Tak? - spytałam. To co usłyszałam zamurowało mnie. Czym prędzej ubrałam się i pojechałam do miejscowego szpitala(...)</i><br />
<i>Później</i><br />
<i>Zamknęłam drzwi porsche po czym wbiegłam przez ogromne drzwi szpitalne kierując się w stronę recepcji.</i><br />
<i>- Gdzie leży Luisa Brox? - spytałam zdenerwowana pukając kluczami o ladę. Gdy powiedziała mi numer pokoju bez słowa podziękowań pobiegłam na górę gdzie zobaczyłam zapłakaną Katie. Przytuliłam swoją przyjaciółkę, która cała się trzęsła oraz głośno szlochała.</i><br />
<i>- Cii - szeptałam co chwile.</i><br />
<i>- Ona może...może umrzeć - jąkała się między kolejnymi szlochami. Przez całą noc siedziałam przy niej i Lui oraz Anji.</i><br />
<i>Następnego dnia</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Głośne walenie w drzwi drastycznie obudziły mnie. Z wielkim bólem głowy skierowałem się w samych bokserkach w stronę drzwi po drodze zakrywając twarz przed drażniącymi promieniami słonecznymi. Gdy otworzyłem drzwi zobaczyłem moją siostrę wraz z 3 jej dzieci.</i><br />
<i>- Witaj bracie - rzekła moja ukochana siostra</i><br />
<i>- Witaj. Jak niemiło Cię widzieć - powiedziałem wpuszczając ją do środka z dziećmi. Nienawidziłem ich. Nienawidziłem wszystkich dzieci na całym świecie. Uważałem je za potwory zesłane prosto od demona, który chce zabić nas wszystkich.</i><br />
<i>Wiedziałem, że nigdy ale to nigdy niebęde miał dzieci.</i><br />
<i>- Musisz zaopiekować się moimi dziećmi przez 2 dni - powiedziała tak po prostu a ja myślałem, że szlak zaraz trafi mnie. Ona chyba oszalała.</i><br />
<i>- Chyba żart. Nie zaopiekuje się twoimi dzieciakami bo po pierwsze nie chce a po drugie mam praktyki i swoje życie! - warknąłem zły idąc w stronę kuchni by znaleźć tabletki przeciwbólowe. Głowa pękała mi na drobne kawałeczki.</i><br />
<i>- Gdy ty potrzebujesz pomocy to cała rodzina stoi na głowie ale jeśli ktoś inny jest w potrzebie to ty nawet nie kiwniesz palcem sukinsynie! - wrzasnęła zbyt głośno tak, że jej dzieci przyleciały do kuchni. Nie wiem czemu ale mój mózg musiał się wtedy wyłączyć, że powiedziałem tak. Boże za jakie grzechy?! Chyba głupieje na starość...</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Lekkie szturchania co kilka minut zaczęło budzić mnie do życia. Gdy kilkanaście razy zamrugałam ujrzałam sterylnie biały pokój, w którym znajdowała się duża szafa, kilka krzeseł, dwie małe szafeczki obok których znajdowały się dwa duże łóżka. Na jednym z nich leżała mała dziewczynka podłączona do mnóstwa urządzeń a na dwóch krzesełkach leżała druga drobna dziewczynka. Była to Anja i Lui, która była ciężko chora. Nade mną z dwoma kubkami kawy stała Katie. Rozciągnęłam się na krześle prostując kości.</i><br />
<i>- Przepraszam, że tak późno cie budzę ale nie dałaś się obudzić tak mocno spałaś - rzekła moja przyjaciółka która była blada i zmęczona. Bałam się o nią i o Lui.</i><br />
<i>- Nie musiałaś Katie. Jeśli mnie potrzebujesz to mogę zostać - powiedziałam odbierając od niej kubek kawy. Jeden łyk pomógł mi obudzić umysł.</i><br />
<i>- Nie Lily. To twoja wielka szansa i nie mogę mimo wszystko pozwolić zrujnować tego stażu. Idź. Gdy będę potrzebowała pomocy to zadzwonię - powiedziała cicho nie chcąc obudzić małej Anji.</i><br />
<i>- Obiecujesz? - spytałam wstając z krzesła. Ta kiwnęła tylko głową a gdy się pożegnałam skierowałam się do mojego porsche i czym prędzej łamiąc kilka przepisów pojechałam do domu(...)</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Od dwóch godzin byłem w biurze sam bez tej Stuart. Richard patrzył na mnie morderczym wzrokiem a trójka synów mojej kochanej siostry latała w te i wewte krzycząc wniebogłosy. Ból głowy rosnął z każdą sekundą. Za jakie grzechy? Pytam się za jakie grzechy muszę pilnować tych diabłów?</i><br />
<i>- Witaj Richardzie - usłyszałem głos Stuart.</i><br />
<i>- Dzień dobry Lily - opowiedział Richard a po chwili brunetka pojawiła się w naszym biurze. Choć jak zwykle wyglądała perfekcyjnie to na twarzy wymalowane było zmęczenie przez nieprzespaną noc. Bez słowa usiadła na swoim miejscu nie rzucając żadnej uwagi na mój temat i na temat przebywania tutaj trójki małych dzieciaków.</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Nieprzespana noc, zszargane nerwy, stres oraz ból głowy nie przeszkadzały mi w cieszeniu się cierpieniem Smith'a. Po jego twarzy widać było, że większą część nocy zabalował niż przespał po tym jak odzywał się do trójki chłopców widać było, że za nimi nie przepadał.</i><br />
<i>- Radze ci je uciszyć - rzekłam przeglądając kolejne papiery. Napotkałam jego wściekłe spojrzenie, które mówiło, że zaraz zacznie słowną zaczepkę. - Richard ma mordercze spojrzenie - dodałam szybko nie chcąc go słuchać. Troje chłopców latało w tą i z powrotem hałasując niemiłosiernie i żadne nawet te najgorsze groźby Smitha nie pomogły uciszyć chłopców. Sięgnęłam po kubek kawy.</i><br />
<i>- Wujku a czy ty już przeleciałeś tą ładną sekretarkę? - zapytał najmniejszy z chłopców. Całą zawartość kawy którą miałam w ustach wyplułam tak, że wylądowała na Chrisie.</i><br />
<i>- Cholera jasna! - wrzasnął a dzieci zaczęły się śmiać wniebogłosy.</i><br />
<i> </i><br />
<i> Molly</i><br />
<i>___________________________________</i><br />
<i>Hej Wam! Tak tak wiem, że bardzo długo nie było rozdziału za co bardzo przepraszam.</i><br />
<i>Za dużo powodów by wymieniać dlaczego tak długo nie było go. Mam nadzieje, że nowy odcinek wam się spodoba. Jak wam mija szkoła? Mi jakoś szybko minęły te dwa miesiące. Nie mogę doczekać się grudnia:) Do nexta(: </i>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-22065771543083025622012-07-16T10:34:00.001+02:002012-07-21T18:45:27.568+02:00Rozdział 4<i>- Masz praktyki z Chrisem Smithem?! Lily żartujesz prawda? - spytała się moja przyjaciółka</i><br />
<i>- Ani trochę Katie – powiedziałam pijąc kolejny łyk wina.</i><br />
<i>- Masz pecha dziewczyno – rzekła moja przyjaciółka kucając obok swojej córki. </i><br />
<i>- I to wielkiego – szepnęłam myśląc o tym co mnie czeka. - Katie... mogę zostać na noc?Przespałabym się na kanapie. Nie mam ochoty wracać taksówką, a do samochodu nie wsiądę. – dodałam po chwili namysłu</i><br />
<i>- Jasne. – Dodała z uśmiechem dziewczyna. </i><br />
<i>Przyniosła koc i poduszkę. Robiło się późno i poszła usypiać dzieciaki. Były urocze. Zawsze marzyłam o dziecku. Ale nigdy nie znalazłam dla niego odpowiedniego ojca. Gdy zostałam sama w salonie, rozebrałam się do bielizny i położyłam się, przykrywając się ciepłym kocem. Nie miałam problemu z zaśnięciem. Byłam wykończona. Rano wstałam wcześnie. Chciałam zdążyć dojechać do własnego mieszkania, wziąć prysznic, przebrać się i umalować, i dojechać do kancelarii. Sądziłam, że się nie wyrobię, ale w końcu to byłam ja. Jako pierwsza zawitałam tam dzisiaj. Chrisa jeszcze nie było. Poprawiłam czarną sukienkę od Chanel i sprawdziłam czy moje czarne szpilki od Gucciego są czyste. Zadowolona, że nie ubrudziłam ich uśmiechnęłam się i usiadłam na swoim miejscu. Przejrzałam papiery i uruchomiłam laptopa. Chciałam poszukać jakichś informacji. Nagle do pokoju wpadł Chris. Wyglądał na zdenerwowanego i niewyspanego. Mocno pchnął drzwiami, tak, że te głośno huknęły, a okiennice prawie wypadły z ram. Nie wiedziałam co myśleć. </i><br />
<i>- Wszystko ok.? – spytałam niepewnie. </i><br />
<i>On tylko spojrzał na mnie z wrogością. Z godziny na godzinę widziałam jak mu mija. Przez cały czas nie odzywał się. W końcu wybiła dwunasta godzina. Czas na przerwę. Mężczyzna nie wyglądał jakby się na nią wybierał. Miałam tylko trzydzieści minut by dojść do mojej ulubionej kawiarenki, która znajdowała się na końcu ulicy. Gdy weszłam do niej, minęło zaledwie dziesięć minut. Ucieszyłam się, gdyż wiedziałam, że na pewno zdążę. Kupiłam dwie kawy latte i dwie czekoladowe babeczki. Gorące kubki trzymałam w dłoniach, a poczęstunek wygodnie leżał w mojej torebce. Jednak gdy weszłam do kancelarii Chrisa nie było. </i><br />
<i>- I bądź tu miła – wyszeptałam sama do siebie. </i><br />
<i>Jedną kawę położyłam na swoim biurku, a druga na jego. Babeczki podzieliłam tak samo. Chciałam zobaczyć jego zaskoczenie gdy wejdzie. W ciągu pięciu minut wrócił i usiadł na swoim miejscu. Zaczął grzebać w papierach, a potem nagle się odsunął. Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, co chwilę zerkając na to co położyłam na jego biurku. </i><br />
<i>- Nie są zatrute. Pij i jedz śmiało. Wyjdzie Ci na zdrowie. – powiedziałam do niego i miło się uśmiechnęłam. </i><br />
<i>Wyglądał na mocno zdziwionego. Nie przeszkadzało mi to. Wręcz bawiło. Wyglądał śmiesznie gdy się dziwił. Jego prawa brew unosiła się do góry, a lewa opadała jeszcze niżej. Do tego ta wykrzywiona mina. Wyglądał komicznie, no ale cóż. </i><br />
<i>Później</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>Siedziałem powoli zaczynając odliczać godziny do końca. Byłem wykończony. Byłem wściekły. Nie spałem całą noc, a gdy w końcu udało mi się zasnąć usłyszałem budzik. Miałem ochotę po kolei wszystkich rozerwać. Nagle Lily zaczęła znów nucić jakąś piosenkę. </i><br />
<i>- Easy come, easy go</i><br />
<i>That’s just how you live, oh</i><br />
<i>Take, take, take it all</i><br />
<i>But you never give,</i><br />
<i>Should have known you was trouble from the first kiss</i><br />
<i>Had your eyes wide open,</i><br />
<i>Why were they open? – śpiewała. </i><br />
<i>- Przestań! – warknąłem i, aż wstałem. </i><br />
<i>- Nie – rzekła spokojnie nucąc dalej.</i><br />
<i>Podszedłem do niej, a ona zdenerwowana wstała i zrobiła minę małego, zdenerwowanego dziecka. Nie wiedziałem czy krzyczeć czy zacząć się śmiać. Odeszła od biurka chcąc schować papiery do szafy. Uniknęła mnie, a przechodząc nawet nie spojrzała na mnie. </i><br />
<i>- Gave yau all I had and you tossed it in the trash, </i><br />
<i>You tossed it in the trash, you did.</i><br />
<i>To give me all you love is all</i><br />
<i>I’ve ever asked cause what you don’t understand is… - zaczęła znowu.</i><br />
<i>Nie wytrzymałem i podbiegłem do niej. Popchnąłem ją na ścianę i złapałem za nadgarstki. Plecami była oparta o nią. </i><br />
<i>- Mówiłem, żebyś przestała. Nie myśl, że nie pamiętam o tym, że miałem zniszczyć Ci życie – szeptałem jej do ucha.</i><br />
<i>Stojąc tak blisko niej czułem się dziwnie. Wszystko było jakieś inne. Patrzyła na mnie tymi niby niewinnymi ciemnymi oczami, a jej usta powoli nabierały inny kształt. Uśmiechała się. </i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę. Czułam w środku szczęście mimo iż powinnam być zła. Jego uścisk zelżał, a ja poczułam ulgę w nadgarstkach. Nasze twarze dzieliły milimetry. Moje ciało zaczynało go pragnąć. Wyrwałam nadgarstki z jego dłoni i złapałam za kołnierzyk jego koszuli. Przyciągnęłam go do siebie i zaczęłam całować. Na początku były to lekkie muśnięcia, ale potem przerodziły się w bardziej pożądane pocałunki. Gdy chciałam się już od niego oderwać, on przyciągnął mnie teraz do siebie. Jego dłonie błądziły po moich udach pod sukienką, a moje palce splotły się na jego karku. Było mi dobrze. Nagle usłyszeliśmy chrząknięcie i szybko się od siebie oderwaliśmy. Z dziwnym uśmieszkiem patrzył na nas Richard, a po chwili wyszedł nic nie mówiąc. Chris zapiął koszulę, która pod wpływem, przyciągnięcia go do mnie odpięła się, a ja opuściłam i poprawiłam sukienkę.</i><br />
<i><br /></i><br />
<i>Trane</i><br />
<i>____________</i><br />
<i>Hah :D Jest odcinek. I to po niedługim czasie (krócej niż miesiąc czekaliście). Nie wiedziałam dokładnie co napisać i tak to odkładałam, a jak już dziś napisałam to stwierdziłam, że dodam :) Mam nadzieję, że się podoba ^ ^</i><br />
<i>Pozdrawiam.</i>Tränehttp://www.blogger.com/profile/09286665730930157431noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-76042442418891077862012-07-15T22:26:00.003+02:002012-07-21T18:48:59.523+02:00Rozdział 3<div style="text-align: left;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>Godz. 7.46</i></span></span></div>
<div style="text-align: left;">
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Weszłam do kancelarii z kubkiem mojej ulubionej kawy. Sięgnęłam klamkę od biura i nacisnęłam ją. Spojrzałam na Chrisa i przekręciłam oczami. Ten tylko westchnął. Usiadłam na swoim miejscu i spokojnie zaczęłam pić kawę, gdy nagle na moim biurku wylądował biały papierowy samolocik. Spojrzałam w stronę mężczyzny i cicho warknęłam po czym zgniotłam zabawkę i rzuciłam nią w niego. </div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Dupek - </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">szepnęłam cicho a mężczyzna zaśmiał się szyderczo. Co ja takiego zrobiłam, że zostałam skazana na jego towarzystwo? No co? Dlaczego to mi </span></i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">się przydarzyło?</span></i></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Później</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>Poskładałam ostatnie papiery po czym odetchnęłam z ulgą, że to już koniec pracy na dziś. </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">Wzięłam swoją </span></i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">torebkę oraz płaszcz by czym prędzej wyjść </span></i></span>stąd<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> nawet </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">nie spojrzawszy na niego. Musiałam gdzieś wyjść by się napić i zabawić. Musiałam się odstresować. Choć każdy zapewne poszedł by do domu by odpocząć ale ja wolałam iść do jakiegoś baru lub klubu i napić się mocnego trunku. Wsiadłam do swojego porsche po czym pojechałam do jednego z najlepszych klubów w NY. Klub składał z dwóch stref, która jedna z nich była tylko dla </span></i></span>vipów<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> a druga dla reszty gości. Gdy zaparkowałam przed budynkiem, wyszłam z auta po czym skierowałam się do wejścia gdzie stało dwóch bramkarzy.</i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Witaj Mo - przywitałam się jednym z nich, który był moim sąsiadem.</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Cześć Lily. Zły dzień? - spytał się przepuszczając mnie.</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Nawet nie masz pojęcia jak bardzo zły - rzekłam wchodząc do środka. Skierowałam się do baru przy którym usiadłam i poprosiłam barmana o whisky. Znałam każdy kąt tego klubu. Co jakiś przychodziłam tutaj gdy miałam ciężki dzień. Gdy dostałam swój napój jednym duszkiem go wypiłam po czym poprosiłam o następny i następny.</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Narracja Chrisa</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Gdy skończyłem swoją prace szybko skierowałem się do wyjścia po drodze dzwoniąc do mojego kumpla. Musiałem się z kimś napić.</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>Umówiliśmy się w naszym ulubionym klubie. Gdy wszedłem do środka </i></span></span>od razu<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> skierowałem się w stronę dla </i></span></span>vipów<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> gdzie siedział przy jednym ze stolików mój przyjaciel Tom.</i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Cześć stary. - przywitał się ze mną blondyn. </div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Cześć - powiedziałam siadając na wygodnej kanapie naprzeciwko mojego kumpla. Z Tomem znałem się od pierwszej klasy.</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- No co tam stary? Słyszałem, że dostałeś się na praktyki w najlepszej kancelarii w Nowym Jorku - rzekł Tom zamawiając drinki</i></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Dobrze słyszałeś. Nie zgadniesz tylko z kim je mam - powiedziałam uśmiechając się tajemniczo.</i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Z piękną, seksowną brunetką, którą już zapewne przeleciałeś? - spytał się. </div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Z Lily Stuart - rzekłem a gdy zobaczyłem jego minę to zacząłem się śmiać.</i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Z tą Lily? Szarą myszką, okularnicą i brzydulą Lily? - pytał się mnie pijąc kolejne visky</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Tak z tą Lily Stuart - rzekłem</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Jezu. Nadal jest taka jak w szkole? - spytał się mnie pijąc kolejne visky. Nie mogłem powiedzieć, że jest brzydka bo to nieprawda.</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- </i></span></span>Nie wierze<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>, że to mówię ale nasza szara, brzydka myszka Lily Stuart stała się cholernie seksowną kobietą - ledwo to powiedziałem. Mój przyjaciel w tym momencie patrzył na mnie jak na wariata.</i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Żartujesz? - spytał tak jakby z nadzieją a ja pokiwałem głową jako odpowiedź i wtedy zobaczyłem ją siedzą przy barze.</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Spójrz na bar - rozkazałem wskazując na brunetkę. Gdy Tom ją zobaczył to doznał szoku.</i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- To ona? - spytał a ja potwierdziłem. Oboje patrzyliśmy jak pije kolejne drinki.</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- O mój boże - skomentował mój przyjaciel.</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Narracja Lily</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>Siedziałam przy barze prosząc barmana o kolejnego drinka. Nie wiedziałam, który to już z kolei ale byłam w pełni świadoma. Zawsze miałam mocną głowę. Bardzo rzadko upijałam się </i></span></span>nie pamiętając<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> nic </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">następnego dnia. To było naprawdę rzadkością. Odwróciłam </span></i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">głowę przez co ujrzałam jego, mój największy koszmar w życiu. Widziałam jak siedział wraz jakimś facetem i patrzył na mnie. </span></i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">Uśmiechnęłam się do niego złośliwie.</span></i></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Następnego dnia</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Narracja Chrisa</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>Byłem chory. Miałem strasznego kaca. Światło </i></span></span>przedostające<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> się przez żaluzje w biurze raziło mnie w oczy. Położyłem głowę na biurko modląc się o cud. Moja głowa pękała z bólu. Chciałbym pójść do domu i zamknąć się by odpocząć w ciszy ale niestety </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">nie było to możliwe.</span></i></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Cholera - warknąłem zły po czym usłyszałem jak ktoś wchodzi do pomieszczenia. Podniosłem powieki i pierwsze co zobaczyłem to kubek kawy, butelka wody oraz opakowanie tabletek. Spojrzałem zdziwiony na Stuart.</i></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- W porównaniu do ciebie to mam uczucia nawet do takich </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">świń jak ty - powiedziała siadając na swoim miejscu i biorąc się za sterty papierów, które leżały na biurko. </span></i></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Radze ci uważać na słowa - warknąłem. Nic lepszego nie mogłem </i></span></span>wymyślić<i style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px;">. Mój ból głowy </i><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">nie pozwalał mi na nic, dosłownie na nic. Z takim bólem męczyłem się przez </span></i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">resztę dnia.</span></i></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Narracja Lily</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>Siedziałam segregując papiery gdy dostałam esemesa od mojej najlepszej </i></span></span>przyjaciółki<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> Katie. Zapraszała ona mnie dziś do siebie. </i></span></span>Od razu<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> napisałam odpowiedź twierdzącą. </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">Uśmiechnęłam się na myśl o tym, że </span></i></span>nie spędzę<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> sama tego wieczoru. Siedzieliśmy tak w ciszy cały czas, każdy zajęty swoją robotą. Było za cicho. Pamiętałam czasy szkolne kiedy to Smith cały czas dokuczał młodszym,brzydkim oraz biednym. Był potworem bez uczuć a nie człowiekiem. Ta cisza denerwowała mnie coraz bardziej. </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">Zaczęłam cichutko nucić piosenkę</span></i></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- I'm an angel I'm a devil </div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
I am sometimes in between </div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
I'm as bad it can get </div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
And good as it can be </div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Narracja Chrisa</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>Mimo, że wziąłem już dwie tabletki to i tak ból się </i></span></span>nie zmniejszył<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> a </i></span></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">do tego ta głupia idiotka </span></i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">zaczęła nucić jakąś piosenkę. Zabije tą </span></i></span><span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><i><span style="font-size: 14px;">larwę zaraz jak boga kocham. Słyszałem jak stuka w rytm piosenki paznokciami o blat biurka. </span></i></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Przestań! - wrzasnąłem. Brunetka spojrzała na mnie złośliwie.</i></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Bo co? - spytała wstając by podejść do szafki - Główka nadal boli? - dokończyła wkładając papiery do teczki. Wstałem kierując się do w stronę brunetki, którą pchnąłem z całej siły na ścianę</i></span></span> przygwożdżając<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i> ją swoim ciałem.</i></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Przestań - szepnąłem prosto do jej ucha - Lepiej ze mną nie zadzieraj - dokończyłem. </i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Och już się boje - rzekła sarkastycznie odpychając mnie od siebie.</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Później</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Narracja Lily</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Siedziałam z Katie na kanapie pijąc czerwone wino. Rozmawiałyśmy o wszystkim patrząc jak jej dwoje dzieci bawią się na dywanie.</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Masz praktyki ze Chrisem Smith'em?! Lily żartujesz prawda? - spytała się mnie moja przyjaciółka</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- Ani trochę Katie. - powiedziałam pijąc kolejny łyk wina.</i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
- Masz pecha dziewczyno - rzekła moja przyjaciółka kucając obok swojego synka.</div>
<div>
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif;"><span style="font-size: 14px;"><i>- I to wielkiego - szepnęłam myśląc o tym co mnie czeka.</i></span></span></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
<br /></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
<br /></div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Molly</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
_________</div>
<div style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', Times, serif; font-size: 14px; font-style: italic;">
Hej Wam!Jak tam wakacje?U mnie okropnie przez pobyt w szpitalu i operacje.Mam nadzieje,że odcinek spodoba się Wam. Do nexta:*</div>
</div>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-5309192856405427032012-07-15T22:08:00.000+02:002012-07-21T18:54:59.581+02:00Rozdział 2<i>- A, panna Stuart. Proszę za mną. Pokaże Pani biuro, które będzie Pani dzieliła z drugim praktykantem Christopherem Smithem - rzekł.</i><br />
<i>- O cholera – szepnęłam bardzo cicho. </i><br />
<i>- Coś nie tak? – spytał mężczyzna. Zestresowana zaczęłam machać panicznie głową, że aż Chris zaczął się śmiać. Boże, dlaczego właśnie on? Usiadłam przy swoim biurku i spojrzałam na papiery, które zostały na nim położone. </i><br />
<i>- Przeczytajcie to. A potem dostaniecie zadanie. – rzekł ponownie mężczyzna. Rozłożyłam papiery i uważnie im się przyjrzałam. Były to zeznania, dowody czynów i inne tym podobne rzeczy. Przez cały dzień posłusznie siedziałam na swoim miejscu i robiłam to co mi kazano. Nie zwracałam uwagi na żadne zaczepki ze strony Chrisa. Udawałam jakby go wcale nie było w tym samym pomieszczeniu. Czasem tylko zerkałam co robi. Nagle poczułam jak łapie mnie zmęczenie. Otarłam oczy i podniosłam się z fotela. Jego wzrok od razu spoczął na mnie. Zacisnęłam mocno zęby by powstrzymać się od jakichkolwiek komentarzy skierowanych do niego. Po chwili wypuściłam powietrze z ust i ruszyłam do drzwi. Na klamce położyłam dłoń. </i><br />
<i>- Idę po kawę – szepnęłam zdenerwowana. – Chcesz? – dodałam ledwo wymawiając te słowa. Chris zaśmiał się.</i><br />
<i>- Chcę - powiedział. – Od kiedy jesteś taka miła dla mnie? – spytał. Udałam, że nie słyszałam jego słów i wyszłam. Gdy wróciłam z dwoma kubkami gorącej kawy, on znów się spojrzał. Wysunęłam jego napój w jego stronę i nagle poczułam jak jego dłoń dotyka moją. Gwałtownie ją odsunął, a ja kubek odłożyłam na jego biurku. Gdy mnie dotknął ogarnęło mnie dziwne uczucie. Takie jakiego jeszcze nigdy nie czułam. Zamoczyłam usta w gorącym napoju. Od razu poczułam orzeźwienie. Pod wieczór zaczęłam się powoli zbierać. Złożyłam papiery i odłożyłam je na bok biurka. Chris wstał od swojego i już przechodził by wyjść, jednocześnie zrzucając wszystkie moje papiery na podłogę. We mnie, aż zawrzało. Oburzona spojrzałam na niego. Najpierw ugryzłam się w język by się powstrzymać. Myślałam, że zmienił się po tylu latach, ale nawet nie przeprosił. </i><br />
<i>- Co ty robisz idioto!? – warknęłam. - Spieszę się. – uśmiechnął się złowrogo i nacisnął klamkę. - O nie! Nigdzie nie idziesz do póki tego nie posprzątasz - krzyknęłam wściekła. </i><br />
<i>- To twoje! Nie będę tego sprzątał dziewczynko - powiedział wyniośle.</i><br />
<i>- Zamknij pysk i zbieraj! To, że jesteś sukinsynem i już każda kobieta to wie nie oznacza, że ja będę tolerować ciebie i twoje ohydne zachowanie! Chciałam być miła, ale to przy tobie niemożliwe! Kiedy indziej poszukasz sobie laski na jedną noc, dziś niestety masz już plany! Sprzątaj! – krzyczałam. Ten rzucił się w moją stronę i przyłożył mnie do ściany. Jego dłonie zaciskały się na moich nadgarstkach. Twarz obróciłam. </i><br />
<i>- Uważaj sobie suko! – warknął. Odwróciłam się i spojrzałam w jego oczy. To chore uczucie na jego widok wróciło. Nie wiedziałam czym ono jest. Patrzyłam w jego oczy jak zahipnotyzowana. Zbliżył się. Nasze twarze znajdywały się nie dalej niż pięć centymetrów od siebie. Uchyliłam lekko usta. Wciąż nie rozumiałam. Chris potrząsnął głową i mnie puścił. Opadłam na podłogę. Spojrzał na mnie z udawanym obrzydzeniem i wyszedł. Zaczęłam sprzątać. </i><br />
<i>Następnego dnia Godz. 6.15 </i><br />
<i>Lekko niewyspana pchnęłam szklane drzwi. Weszłam do pomieszczenia. Żakiet powiesiłam na wieszaku, a sama ruszyłam do Laury, mojej kosmetyczki. </i><br />
<i>- Hej – powiedziałam z szerokim uśmiechem i przywitałam się z nią. </i><br />
<i>- No witaj. Dawno cię tu nie było. Jak praktyki? – spytała zaciekawiona. </i><br />
<i>- Weź mi o nich nie przypominaj. Zgadnij kto po latach postanowił nawiedzić moje życie. Chris. Tego mi brakowało. Jeszcze musimy dzielić razem biuro – westchnęłam zdenerwowana, a Laura zaśmiała się pod nosem. Spojrzałam na nią poirytowana. </i><br />
<i>- To co dziś robimy? – spytała by zmienić temat. </i><br />
<i>- Eh, sama nie wiem. Może tylko białe końcówki? - zastanawiałam się głośno </i><br />
<i>- Jak sobie życzysz, ale jeszcze cię kremowym lakierem smarne Kochana – rzekła z szerokim uśmiechem, a ja zaśmiałam się. Za piętnaście ósma weszłam do kancelarii z kubkiem mojej ulubionej kawy. Sięgnęłam klamkę od biura i nacisnęłam ją. Spojrzałam na Chrisa i przekręciłam oczami. Ten tylko westchnął. Usiadłam na swoim miejscu i spokojnie zaczęłam pić kawę, gdy nagle na moim biurku wylądował biały papierowy samolocik. Spojrzałam w stronę mężczyzny i cicho warknęłam po czym zgniotłam zabawkę i rzuciłam nią w niego. </i><br />
<i>________________________________ </i><br />
<i>Piszę ja, Trane. Podoba się ? Mam nadzieję. Miałam wielki problem z pisaniem, ale napisałam. Muszę pogadać z Molly o tym blogu i moim uczestnictwie w nim :/ Żegnam zrezygnowana :/ </i>Tränehttp://www.blogger.com/profile/09286665730930157431noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-26074626209008416522012-07-15T21:02:00.003+02:002012-07-21T18:51:27.575+02:00Rozdział 1<div>
<i>14 lat wcześniej</i></div>
<div>
<i>USA,Chicago</i></div>
<div>
<i>Narracja Lily</i></div>
<div>
<i>Jazda na rowerze była jednym z moich ulubionych zajęć. Po prostu to lubiłam, sprawiało mi satysfakcję. Skręciłam w Union Street kierując się do domu Madison. Wystawiłam twarz do słońca. Nim się zorientowałam poczułam, że tracę kontrolę nad rowerem. Coś uderzyło mnie w ramię. Poczułam jak spadam. Upadłam na ulicę. Jęknęłam z bólu. Czułam, że z łokcia sączy mi się krew. Zawrzałam, widząc obok siebie turlającą się piłkę do nogi. Wstałam i rozejrzałam się. Na boisku po drugiej stronie chłopcy grali w piłkę nożną. Przystojny brunet wraz z dwoma typkami wyszedł na chodnik.</i></div>
<div>
<i>- Wybacz - powiedział sarkastycznie. - Widocznie idiota uczył Cię jeździć na rowerze.</i></div>
<div>
<i>- Słucham? - krzyknęłam. - To przez Twoją głupią piłkę!</i></div>
<div>
<i>- Och, tak poleciała nie w tę stronę - prychnął chłopak. </i></div>
<div>
<i>- Ty...ty... - brakło mi słów.</i></div>
<div>
<i>- Ups, musisz chyba zajrzeć do słownika - uśmiechnął się szyderczo, a jego koledzy zarechotali.</i></div>
<div>
<i>- Odpierwiastkuj się ode mnie bo jak ci przyparambolę do kwadratu to ci zęby poza nawias wyjdą! -krzyknęłam. Spojrzałam na jego zszokowaną minę. Dumna z siebie odwróciłam się i podążyłam do roweru.</i></div>
<div>
<i>10 lat wcześniej</i></div>
<div>
<i>Nowy Jork,Constance Billard School</i></div>
<div>
<i>Kolejny dzień nauki czekał uczniów tej szkoły z internatem. Rutyna, codziennie to samo. Każdy uczeń wiedział co dzisiaj się wydarzy. Po raz kolejny najbogatszy oraz najprzystojniejszy chłopak w szkole Christopher Smith ośmieszy przy wszystkich szarą myszkę, najlepszą uczennice Lily Stuart. Dlaczego nikt nie przerwał do tej pory tego kręgu? Dlaczego nikt nie zareagował? Dlaczego sama pokrzywdzona nic z tym nie zrobiła do tej pory? Właśnie dlaczego?</i></div>
<div>
<i>Narracja Lily</i></div>
<div>
<i>Szłam korytarzem modląc się w duchu by jak najszybciej dotrzeć do klasy biologicznej po drodze nie spotykając Jego, chłopaka o kruczoczarnych włosach i szarych oczach. Moje modlitwy zdały się na nic. Stał naprzeciwko niej z tym swoim złośliwym uśmieszkiem na twarzy patrzył na mnie z pogardą. Przełknęłam ślinę i po uspokojeniu swojego kołatającego serce ruszyłam w stronę klasy mając nikła nadzieje, że może sobie teraz odpuści ale jednak i tym razem się myliłam. Gdy chciałam przejść on zablokował mi drogę. Spojrzałam na niego czekając co tym razem obraźliwego na mój temat powie.</i></div>
<div>
<i>- No to kto przeleciał Cie w nocy za wypracowanie na 6?-spytał.</i></div>
<div>
<i>- Czy mógłbyś mnie przepuścić? - spytałam nie reagując na jego pytanie.</i></div>
<div>
<i>- Słyszałem, że trzeba się nieźle postarać bo ponoć wymagającą jesteś - rzekł chodząc wokół mnie.</i></div>
<div>
<i>- Pieprz się sukinsynie - warknęłam. Brunet pchnął mnie na ścianę przez wszystkie książki wypadły mi z rąk.</i></div>
<div>
<i>- Grzeczniej - warknął przyciskając mnie nadal do ściany.</i></div>
<div>
<i>- Czy jest jakiś problem panie Smith? - spytał nauczyciel, który zjawił się nagle wybawiając mnie z opresji.</i></div>
<div>
<i>- Nie ma żadnego problemu panie Watts - rzekł brunet oddalając się ode mnie dzięki czemu mogłam szybko pozbierać książki</i></div>
<div>
<i>- Dobrze - powiedział nauczyciel oddalając się. Ja w tym czasie już byłam pod klasą od biologi(...)</i></div>
<div>
<i>- No to może panna Stuart przeczyta nam swoje wypracowanie - powiedział nauczyciel. Szybko zaczęłam przeszukiwać mój zeszyt gdzie owe wypracowanie było ale nie mogłam go znaleźć. Cholera. Zabrał je. Poczułam ogromną gule w gardle. Wiedziałam, że teraz będzie ze mną źle. Profesor Moore uczący nas biologi nigdy mnie nie lubił. Za to pana "jestem najlepszy z was wszystkich" Smitha uwielbiał.</i></div>
<div>
<i>- Ja go...go nie mam - szepnęłam załamana. Kilka osób, które również miały problem z profesorem patrzyły na mnie z współczuciem.</i></div>
<div>
<i>- No to niestety jeden - rzekł profesor wpisując ocenę do dziennika. Przymknęłam oczy chcąc zatrzymać łzy. Miałam dość dzisiejszego dnia. Dlaczego? Zabrzmiał dzwonek mój ratunek. Wzięłam z ławki swoje rzeczy i czym prędzej wyszłam z klasy. Chciałam jak najprędzej dotrzeć do swojego pokoju by zaszyć się w nim na cały dzień i ukryć przed całym światem. Co za idiota, dureń, podły drań, sukinsyn...Wszystkie obelgi znane mi napływały mi do głowy na samą myśl o tym człowieku. Spojrzałam przed siebie. Stał tam oparty o ścianę filtrując z jakąś kolejną jego ofiarą. Biedne dziewczyny. Nieraz widziałam jak faceci stosowali zasadę trzech "Z" czyli zdobyć, zbałamucić, zapomnieć. Jedne dziewczyny miały to gdzieś bo same stosowały tą zasadę na facetach a inne? Jak słyszały, że były panienkami na jedną noc przepłakiwały się po czym na kilka chowały się w swoim pokoju gdzie wyżalały się swoim przyjaciółkom. Na jego widok coś we mnie pękło. Poczułam ogromny gniew. Podeszłam do niego i bez słowa przy wszystkich spoliczkowałam Go za to jak mnie obraża. Choć jeszcze przed sekundą na korytarzu panował gwar teraz każdy patrzył zdumiony na mnie i na jego.</i></div>
<div>
<i>- Mam nadzieje sukinsynie, że w przyszłości będziesz gnił w wiezieniu jak twój ojciec - syknęłam po czym chciałam odejść ale poczułam mocny uścisk na nadgarstku.</i></div>
<div>
<i>- Zamknij się szmato - syknął mi prosto do ucha. Wyrwałam rękę po czym szybko skierowałam się w stronę wyjścia na dziedziniec szkoły. Moje nogi zaprowadziły mnie pod stary dąb gdzie zawsze lubiłam przesiadywać. Miałam tylko przez chwile spokój ponieważ nagle jakby znikąd pojawił się pierwszoklasista, który podał mi małą karteczkę i bez słowa odszedł w stronę szkoły. Powoli otworzyłam kartkę. Na niej ładnym pismem napisane było:</i></div>
<div>
<i>"Zniszczę Cie"</i></div>
<div>
<i>Szczerze to się przeraziłam.</i></div>
<div>
<i>8 lat wcześniej</i></div>
<div>
<i>Minęły dwa lata. Przez te dwa lata Christopher Smith nie pojawił się w szkole tym samym nie dotrzymując obietnicy zniszczenia mi życia w szkole. Nikt nie miał z nim kontaktu tym samym nikt nie miał pojęcia co się z nim dzieje. A ja? Nadal byłam tą szarą myszką i puki co miałam zamiar taka być. Dzięki temu, że w szkole niema Smitha zapanował ogólny spokój. Nikt nikomu nie dokuczał. Cieszyłam się tym spokojem puki nie ujrzałam jego. Stał koło sali od chemii. Rozmawiał ze swoimi dawnymi znajomymi. Zmienił się i to bardzo. Zmężniał i to bardzo a rysy twarzy wyostrzyły się jeszcze. Jego oczy stały się bardziej szare, zimne, bez uczuciowe i chyba doszedł do tego smutek? Odwrócił się tym samym ujrzał mnie. W myślach policzyłam do 10 po czym zaczęłam iść mając nadzieje, że może jeszcze dziś da mi spokój.</i></div>
<div>
<i>- No Stuart od jutra zaczynamy zabawę - krzyknął za mną. Nie odwróciłam się i nie zareagowałam. No to fajnie. Od jutra moje życie zamieni się w piekło.</i></div>
<div>
<i>Teraz</i></div>
<div>
<i>Nowy Jork,Manhatan</i></div>
<div>
<i>Narracja Lily</i></div>
<div>
<i>Ostry i natarczywy dźwięk budzika oraz promienie słoneczne przedostające się przez zasłony drastycznie mnie obudziły przerywając mój piękny sen o tym jedynym. Boże jaka głupota. Nie ma tego jedynego. Faceci to świnie i tyle. Przerwałam swoje rozmyślania na temat płci przeciwnej kierując się do łazienki gdzie zimny prysznic sprawił, że czułam się rozbudzona. Z mojej wielkiej garderoby wybrałam czarną spódnice przed kolana od Louisa Vuittona, białą bluzkę z Marca Jacobsa, czarne szpilki od Prady. Włosy wyprostowałam a na usta nałożyłam czerwoną szminkę. Wzięłam swoją torebkę oraz klucze po czym skierowałam się do wyjścia. Po zamknięciu mieszkania skierowałam się do windy, którą zjechałam na podziemny parking gdzie stało moje czarne porsche. Wsiadłam do auta, odpaliłam je po czym pojechałam na Avenue Street 21 gdzie znajdowała się moja ulubiona kawiarnia. Moje śniadanie składało z dwóch bułek z serem i kawy. Jechałam dalej będąc coraz bliżej celu. Po mimo wielkich korków po chwili byłam już na miejscu. Róg Avenue i Minston. To tu w wieżowcu znajdowała się kancelaria Adams&Watts, w której miałam odbyć praktyki. Ostatni krok do zostania prawnikiem. Wzięłam głęboki oddech po czym przerażona weszłam do środka. Kobieta około 40 siedząca przy brązowym biurku spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem. Nie wiedziałam o co jej chodzi. Może gdzieś brudna byłam? Zastanawiałam się tak chwile gdy usłyszałam co ta kobieta mruczy pod nosem:</i></div>
<div>
<i>- Eh i ta mała lala myśli, że odbierze mi mojego Richarda. Ja jej pokaże. Zaśmiałam się cicho. Nagle na korytarzu pojawił się wysoki blondyn ubrany w elegancki garnitur. Ujrzawszy mnie spytał się:</i></div>
<div>
<i>- Pani w jakiej sprawie?</i></div>
<div>
<i>- Ja jestem Lily Stuart. Miałam tu odbywać praktyki - powiedziałam.</i></div>
<div>
<i>- A panna Stuart. Proszę za mną. Pokaże pani biuro, które będzie pani dzieliła z drugim praktykantem Christopherem Smithem - rzekł.</i></div>
<div>
<i>- O cholera - szepnęłam bardzo cicho.</i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i><br /></i></div>
<div>
<i>Molly</i></div>
<div>
<i>________________________________________</i></div>
<div>
<i>Hej Wam. Jak widać kolejny rozdział moje autorstwa z małą pomocą pisany. Rozdział według mnie nudny jak z flaki z olejem. Pisałam go trzy razy i za każdym razem nie jestem zadowolona z niego. Jednak ocenę zostawiam Wam. Następny odcinek pisze Trane xD</i></div>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-59591022176349516012012-07-14T11:21:00.002+02:002012-07-17T13:06:20.572+02:00Prolog<i>24.12.2011-Nowy Jork,Manhattan</i><br />
<i>Central Park. Jak co roku o takiej porze park jest opatulony białym puchem tym samym dodając uroku miejscu, który był idealny na romantyczne spacery i randki. Jak zawsze otwarty dla wszystkich dziś tylko goście zaproszeni na ślub młodej pary mogli wejść na teren parku.</i><br />
<i>- Ja Lily Stuart biorę sobie Ciebie Christopherze Smith za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.” </i><br />
<i>(...) Mężu przyjmij tę obrączkę jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.</i><br />
<i>- Możesz pocałować pannę młodą - rzekł ksiądz po złożeniu przysięgi małżeńskiej. Mężczyzna o kruczoczarnych włosach pochylił nad brunetką by po chwili namiętnie ją całować(...) Całowali się pozbywając kolejnych warstw niepotrzebnych ubrań. To była ich noc. Poślubna noc. Błądzili rękoma po nagich, rozgrzanych ciałach poznając się od nowa, kawałek po kawałku(...)</i><br />
<i>25.05.2013</i><br />
<i>Narracja Chrisa</i><br />
<i>- Wdech...wydech...wdech...wydech do cholery jasnej. Rusz się! Tam rodzi twoja żona - mówiłem w kółko stojąc na korytarzu blady jak kreda. Gdy usłyszałem krzyk swojej żony bez zastanowienia wbiegłem do sali porodowej i nie patrząc na lekarzy złapałem rękę swej ukochanej i powtarzałem jej cicho:</i><br />
<i>- Dasz rade księżniczko. Kocham Cię - i tak po 24 godzinach bólu i męczarni na świat przyszła mała Emily Rose Smith.</i><br />
<i>- Jaka ona piękna - szepnęła brunetka gdy dostała nasze maleństwo do rąk.</i><br />
<i>- Po tatusiu - rzekłem uśmiechając się na co Lily cicho się zaśmiała</i><br />
<i>20.07.2015-Beverly Hills</i><br />
<i>Wieczór. Wzgórze Beverly Hills. Najdalej od wszystkich domów była położona nieduża willa, która zamieszkiwało małżeństwo z córką. Pogoda dziś dopisywała. Mała dziewczynka bawiła przed domem śmiejąc się donośnie a kobieta siedziała na werandzie oglądając jakąś książkę jednocześnie pilnując by jej pociecha nie zrobiła sobie jakiej kolwiek krzywdy.</i><br />
<i>Narracja Lily</i><br />
<i>Uśmiechałam się widząc uśmiechniętą buzie mojej córeczki lub gdy słyszałam jej śmiech. Byłam szczęśliwa. Miałam kochającego męża,śliczną i zdrową córeczkę a drugie dziecko było w drodze. Poczułam słodki oddech na swojej twarzy. Uśmiechnęłam się pod nosem gdy poczułam usta swojego męża na swoich.</i><br />
<i>- Co robisz słońce? - spytał podając szklankę z herbatą.</i><br />
<i>- Oglądam album - szepnęłam podając mu ową rzecz.</i><br />
<i>- Skąd u licha tyle zdjęć? - spytał patrząc na zdjęcia, które ktoś zrobił podczas naszych kłótni. O tak. Gdyby mi ktoś powiedział 4 lata temu, że wyjdę za mąż za Christopher'a Smith'a i będę miała z nim dzieci to stwierdziłabym, że powinien się leczyć. Zaśmiałam się cicho.</i><br />
<i>- Co się tak śmiejesz księżniczko? - zapytał z uwodzicielskim uśmiechem</i><br />
<i>- Przypomniałam sobie nasze początki - odrzekłam wstając z fotela i siadając mu na kolanach na co śmiesznie się skrzywił.</i><br />
<i>- Boże ważysz tyle co ciężarny słoń - rzekł próbując się nie śmiać</i><br />
<i>- Ej - jęknęłam trzepiąc go w ramie. Uśmiechnął się po czym pocałował mnie namiętnie.</i><br />
<i>- Emily czas wracać do domu - krzyknął po czym troje weszliśmy do środka. Chris poszedł wykąpać i położyć naszą kruszynkę a ja poszłam się położyć. 9 miesiąc to niebyły żarty. W każdej chwili mogły mi odejść wody i mogłam zacząć rodzić. Na samo wspomnienie pierwszego porodu uśmiechnęłam się nieznacznie. Poczułam ciepły koc, którym zostałam okryta przez Chrisa, który położył się obok mnie.</i><br />
<i>- Co jej opowiedziałeś? - spytałam ciekawa jaką bajkę tym razem opowiadał</i><br />
<i>- O nas - szepnął całując mnie w szyje</i><br />
<i>- Co? - spytałam zszokowana</i><br />
<i>- Ej no przecież to ciekawe czasy - powiedział cały czas całując moją szyje. O tak. Nasz początek był bardzo ciekawy. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się.</i><br />
<i> Molly</i><br />
<i>_____________________________________</i><br />
<i>A więc.Od nowa z innym opowiadaniem. Ludzie ile ja pierwszych rozdziałów pisałam w notatniku do tego bloga aż wreszcie wpadłam na ten pomysł i dałam go na bloga:D Puki co na niepełny etat pisać będzie ze mną Trane ale już niedługo to się zmieni. </i>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-73696056318548452812012-07-14T11:18:00.001+02:002015-01-06T10:32:16.879+01:00Spis treści<div style="text-align: center;">
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/prolog_14.html" target="_blank">Prolog</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-1.html" target="_blank">Rozdział 1</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-2.html" target="_blank">Rozdział 2</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-3.html" target="_blank">Rozdział 3</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-4.html" target="_blank">Rozdział 4</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-5.html" target="_blank">Rozdział 5</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-6.html" target="_blank">Rozdział 6</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-7.html" target="_blank">Rozdział 7</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-8.html" target="_blank">Rozdział 8</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-9.html" target="_blank">Rozdział 9</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-10.html" target="_blank">Rozdział 10</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-11.html" target="_blank">Rozdział 11</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-12.html" target="_blank">Rozdział 12</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/07/rozdzia-13.html" target="_blank">Rozdział 13</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/08/rozdzia-14.html" target="_blank">Rozdział 14</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2012/12/rozdzia-15.html" target="_blank">Rozdział 15</a><br />
<a href="http://odrobina-milosci.blogspot.com/2013/03/rozdzia-16.html" target="_blank">Rozdział 16</a><br />
<br /></div>
Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-40066256177343583412012-07-13T22:09:00.001+02:002013-08-17T13:35:28.701+02:00Informuje<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://elena-story.blog.onet.pl/" target="_blank">Elena</a></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://vampanne.blogspot.com/" target="_blank">Angie</a><br />
<a href="http://let-rainfall.blogspot.com/" target="_blank">tpiapiac</a><br />
kasiok(gg)<br />
<a href="http://cold-blue-fire.blogspot.com/" target="_blank">Elizabeth</a></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
Carmen(gg)</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
Lovely(gg)<br />
<a href="http://aromatically.blogspot.com/" target="_blank">melody</a>(gg)</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
mistress(gg)</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
Aimee/Greetje(gg)</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://nada-es-para-siempre-amor.blogspot.com/" target="_blank">Damonowa</a>(gg)</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
MissSwifter(gg)</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
Vampire Princess(gg)</div>
</div>
</div>
</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
</div>
</div>
</div>
</div>
Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-41320262600720061012012-07-13T21:25:00.003+02:002015-01-06T10:19:08.710+01:00Linki<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<b><i>Molly:</i></b></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://so-go.blog.onet.pl/" target="_blank">so-go</a>*</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://so-in-love.blog.onet.pl/" target="_blank">so-in-love</a>*</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://walka-zycia.blogspot.com/" target="_blank">walka-zycia</a></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://middle-heart.blog.onet.pl/" target="_blank">middle-heart</a>*</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://kropla-milosci.blogspot.com/" target="_blank">kropla-milosci</a><br />
<a href="http://milosna-trucizna.blogspot.com/" target="_blank">milosna-trucizna</a></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://routine-memory.blog.onet.pl/" target="_blank">routine-memory</a>*</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://forgotten-dream.blog.onet.pl/" target="_blank">forgotten-dream</a>*</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<b><i>Trane:</i></b><b></b><br />
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: center;">
<a href="http://forget-you.blog.onet.pl/" target="_blank">forget-you</a>*<br />
<a href="http://www.rany-czasu.blogspot.com/" target="_blank">rany-czasu</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://proofoflove.blog.onet.pl/" target="_blank">proofoflove</a>*</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://zgubiony-sen.blog.onet.pl/" target="_blank">zgubiony-sen</a>*</div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://odwrotnosc-zycia.blog.onet.pl/" target="_blank">odwrotnosc-zycia</a>*</div>
<div style="text-align: left;">
</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<i><b>Wasze:</b></i><br />
<div style="text-align: center;">
<a href="http://muniette.blogspot.com/" target="_blank">muniette</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://lila-evans.blogspot.com/" target="_blank">lila-evans</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.teddy-lupin.blogspot.com/" target="_blank">teddy-lupin</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://evanspotter.blog.onet.pl/" target="_blank">evanspotter</a>*</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://wampirza-krew.blogspot.com/" target="_blank">wampirza-krew</a>*</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://czarujaca-lily-luna.blogspot.com/" target="_blank">czarujaca-lily-luna</a>*</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://discover-the-same.blog.onet.pl/" target="_blank">discover-the-same</a>*</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://zielonymi-oczami-lily.blog.onet.pl/" target="_blank">zielonymi-oczami-lily</a>*</div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://kochaj-lub-nienawidz.blogspot.com/" target="_blank">kochaj-lub-nienawidz</a><br />
<a href="http://szeptane-wspomnienia.blogspot.com/" target="_blank">szeptane-wspomnienia</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<b><i>Grafika:</i></b><br />
<a href="http://graphicpoison.blogspot.com/" target="_blank">graphicpoison</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://szablonownica.blogspot.com/" target="_blank">szablonownica</a></div>
<div style="text-align: center;">
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i><b>Inne:</b></i><br />
<i><a href="http://katalogowo.blogspot.com/" target="_blank">katalogowo</a></i></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.rejestr-blogow.blogspot.com/" target="_blank">rejestr-blogow</a><br />
<a href="http://na-dnie-szuflady.blogspot.com/" target="_blank">na-dnie-szuflady</a></div>
<div style="text-align: center;">
<a href="http://www.katalog-opowiadan.blogspot.com/" target="_blank">katalog-opowiadan</a><br />
<a href="http://blogspotowy-informator.blogspot.com/" target="_blank">blogspotowy-informator</a><br />
<br />
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<i>*blogi zakończone bądź zawieszone</i></div>
</div>
<div style="text-align: center;">
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
</div>
Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-62269736500188890132012-07-13T21:15:00.000+02:002012-08-22T11:44:36.083+02:00Bohaterowie<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-eyaQedi0pwfTzK0deyx0P94574gPJmgFgQIegNCrgy6On46rPfEkjwn5zqsF36KwT_VWF9Shva07vy4U8wzqLOnql3B2IqnLf-Tl_q1tS-z36HWqRSdRmYnKp3srwx_SdZ1HR4PmbBY/s1600/Untitled+4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj-eyaQedi0pwfTzK0deyx0P94574gPJmgFgQIegNCrgy6On46rPfEkjwn5zqsF36KwT_VWF9Shva07vy4U8wzqLOnql3B2IqnLf-Tl_q1tS-z36HWqRSdRmYnKp3srwx_SdZ1HR4PmbBY/s1600/Untitled+4.jpg" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Lily Stuart</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
23 lata</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
Studentka prawa</div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi71JmvJMOt1XRNoL9vLmwHjwru9IrRIWOm7uRyA71_FPDdExtVhuIkOgKniRp-c2juobmYJawZsYrcqMIHE6dYgQ7MThNw2rR1ah2Pq3-H28peI9gsDpfLeXBaqAaQxJlhyphenhyphenszgJik8pZA/s1600/Untitled+5.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi71JmvJMOt1XRNoL9vLmwHjwru9IrRIWOm7uRyA71_FPDdExtVhuIkOgKniRp-c2juobmYJawZsYrcqMIHE6dYgQ7MThNw2rR1ah2Pq3-H28peI9gsDpfLeXBaqAaQxJlhyphenhyphenszgJik8pZA/s1600/Untitled+5.jpg" /></a></div>
<div style="text-align: center;">
Christopher Smith</div>
<div style="text-align: center;">
24 lata</div>
<div style="text-align: center;">
Student prawa</div>
Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4402147464010524193.post-52465728206625283192012-07-13T20:28:00.001+02:002012-07-19T21:43:41.252+02:00Autorki<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>Molly:</i></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>Dziewczyna urodzona 1995r. Miła, przyjacielska, dowcipna...hm? Tak! Ponura, smutna, wredna...hm? Tak! Lubi cisze i samotność choć nieraz jej nienawidzi. Nielubi się kłócić, robi wszystko by nie dochodziło do tych zdarzeń, ale jeśli ktoś ją porządnie zdenerwuje to potrafi zrobić awanturę. Uwielbia czytać książki. Ceni sobie takich autorów jak Dan Brown, J.K. Rowling, Rick Riordan, Robert Ludlum, Meg Cabot, Sara Shepard, Julia Navarro oraz Stephanie Meyer. Jej drugim zajęciem jest oglądanie seriali. Uzależniła się od ich oglądania. Jej ulubieńcami są: The Vampire Diaries, Przygody Merlina, Nikita, Pretty Little Liars, Gossip Girl, Supernatural, Hart Of Dixie, Dr.House, NCIS:LA oraz Teen Wolf. Od jakiegoś czasu zaczęła się interesować siatkówką. W przyszłości nie wie co chce robić kilka planów już ma.</i></span>
<br />
<br />
<br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>Trane:</i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i></i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>"Wspomnienia spowijają mnie niczym welon. Unoszę ramię i zaraz otacza je rękaw wspomnień. Spoglądam i widzę mnogość czasów. Naj bardziej jednak lękam się tego, że podobnie jak z inny mi kwestiami, okaże się, że tak się one tylko ciągną przez stulecia na samej gra nicy nicości. " - Anne Rice</i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i><br /></i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>Byłam i będę. Odchodzę i wracam. Ale nigdy nie zapomnę. Jestem Träne i tak pozostanie. Mam na imię Kornela, rocznik '96. Jestem inna niż wszyscy. Mam swoje przyzwyczajenia i humory. Kocham zatracać się w różnych książkach, ale głównie kryminałach i fantasy. Uwielbiam łączyć się z muzyką i pozwalać jej ze mną robić co tylko zechce. Nie ważne kim będę i jak się zmienię. Człowiek w sercu pozostaje taki sam. </i></span><br />
<span style="font-family: Georgia, 'Times New Roman', serif;"><i>Lubię poznawać innych, zawiązywać nowe znajomości. Lubię gdy ludzie mnie słuchają i odpowiadają lub sami mówią.</i></span></div>Mollyhttp://www.blogger.com/profile/08427463029294185115noreply@blogger.com0